Ego

Oceń ten artykuł
(27 głosów)
(2013, album studyjny)

Ego  /10:35/
Born in 67   /9:01/
Dark secrets   /6:45/
When I fall    /5:23/
Lonely man   /10:37/
Goodbay my earth   /10:01/

czas całkowity: 52:36

Łukasz Gall - wokal
Piotr Płonka - gitary
Krzysztof Wyrwa - bas , Warr guitar
Tomasz Paśko - bębny
Ryszard Kramarski - instr. klawiszowe

gościnnie:

Karolina Leszko - wokal
Dariusz Rybka - saksofon
Michał Bylica - trąbka

 

3 komentarzy

  • Aleksander Król

    Krakowska formacja Millenium, to jedna z najbardziej zasłużonych grup neoprogresywnych w tym kraju. I już w tym pierwszym zdaniu występują dwa zjawiska, które doprowadzają mnie do furii – czyli po pierwsze neoprogresyw – co już z założenia jest fałszem, gdyż ten gatunek powstał we wczesnych latach siedemdziesiątych i umarł z ich końcem (więc wszelkie „neo” – jest reanimacją trupa…) , a po drugie „zasłużony” - bo wszelkie objawy kombatanctwa wzbudzają u mnie odruch wymiotny. „Progresywny” znaczy postępowy lub rozwojowy, a rock takim przestał być już w latach osiemdziesiątych i żadne pobożne życzenia tego nie zmienią. Z faktami się nie dyskutuje. Dziś ogromna większość grup określanych jako neo-progresywne , masowo zrzyna pomysły z kilkudziesięciu wykonawców z lat siedemdziesiątych, adoptuje je do swoich potrzeb i liczy na to , że niewielu słuchaczy to jeszcze pamięta. Dla mnie te grupy są w 100% regresywne i dlatego do nowej płyty Millenium nie pasuje mi określenie „neo-progresywna”… EGO – jest bowiem płytą znakomitą i progresywną. Napewno nie jest regresem i choć może nie jest w jakiś sposób odkrywcza to jest kawałem świetnie zagranej muzy od której ciężko się oderwać… Ryszard Kramarski i spółka z podziwu godną konsekwencją od kilkunastu lat kroczą własną ścieżką, skutecznie opierając się chwilowym modom. Mieli płyty lepsze i gorsze , jak wszyscy. Ale jeszcze nie mieli TAKIEJ płyty… Coś mi mówi, że Ego to początek. Dziwnie to brzmi, bo grupa ma swoim koncie 9 płyt studyjnych i worek składanek, ep-ek i koncertów, ale tą płytą zapukali do wielkiego świata progresu. 6 utworów, to 6 perełek art-rocka z których każdy jest oddzielnym światem, pełnym piękna, doskonałej aranżacji i linii melodycznych. Dobre i bardzo dobre teksty – to też ewenement na naszym rynku, gdzie króluje marazm, grafomaństwo i bełkot. Dużo akustyki i wyciszeń , świetna gitara w doskonałych proporcjach , piękne, melodyjne piano i przeciekawe loopy wprowadziły Millenium na światowe salony progresu. To już nie „miejscowe liga” – tym razem to już skala światowa. Cieszą takie płyty, tym bardziej , że POLSKIE. Cieszy moment, gdy na wieczorną ucztę dzwiękową , spośród kilkunastu świeżych płyt świadomie wybieram polską bo wiem, że jest najlepsza…. Ego polecam wszystkim, zwłaszcza tym zapatrzonym w rynek zachodni, twierdzącym, że w Polsce gra się schematycznie. Daj Boże więcej TAKICH schematów…. Polecam te dzwięki szczególnie amatorom owego neo-progresu, (może poczujecie różnicę i nieco inaczej spojrzycie na neo…) , jak i wielbicielom piękna w muzyce. Myślę , że i wyznawcy klasyki spod znaku Pink Floyd, Camel’a i Mik’a Oldfield’a znajdą tu swój świat – oczywiście jak zwykle, moim, cholernie subiektywnym zdaniem….

    Aleksander Król wtorek, 30, kwiecień 2013 15:23 Link do komentarza
  • Aleksandra Dudziak

    Monotonią utkanym trzepotem skrzydeł piórka gitary-rozpoczyna się ów świat..
    Saudade nutą, rzewnie płynącą, melodią wprzęgniętą w Koloseum kręgi-
    odbita jego echu,
    w cichym bezdechu,
    historia się toczy.
    Dostojne i majestatyczne werbli i kotłów wodospady,
    na dno myśli w sercu pogrzebanych spadają…
    Słowa mocne, teksty gniewnie, realiów ukazujące szaty.
    Obnażają tors zacieniony, budząc zaświaty…
    Wiemy tak nie wiele o egoizmu pętach.
    Prawda o nich, tabunem czarnych skrzydeł demonów zasłonięta.
    Ci jednak, którzy zmierzyć się z nią pragną, zwykle wygrywają…
    Walkę dźwięków, wojnę o słuszność czynów rozpoczynają…
    Millenium przeciwnikowi temu gardy gestem, rękawice pod nogi rzucają…

    Zszedłszy na ziemię, analizując merytorykę tekstów, oraz treści muzyczne, uważam tę płytę za szalenie dojrzałą i cechującą się głęboko przemyślaną kompozycją, wręcz fraktalicznie ułożoną, gdyż każdy niemal utwór, zdaje się odsłaniać sobą zawczasu zamysł muzyczny całości płyty!
    Jakżeby inaczej, toż to leader i realizator jak również fanatyk myśli muzycznej- Ryszard Kramarski, konsekwentnie walcząc o przekaz, nie tylko tekstowo mnie nakarmił(Łukasz Gall w raz z Nim za pióra warsztatem stanął), ale i udowodnił wszystkim, że „Za stołem zasiądą naprawdę głodni!”-
    A drodzy słuchacze ten zespół naprawdę potrafi walczyć o scenę…
    Wieloma refleksjami-( min. o poczuciu ego, za sprawą, którego, dotknąć serca i duszy się nie da,
    o słowotokach naszej codzienności traktując, ciężko ważących naszemu sumieniu, o przeszłości ścieżkach złych wspomnień, które niewidzialna dłoń odsłania i przypomina, mantrycznie wręcz i obsesyjnie, piszą.) -mnie zachęcili tak po ludzku -są piękne i mądre….
    Poprzez takie zdania: „Słuchaj wewnętrznego głosu on Ci powie, co masz robić…”-rozpoznać można pragnienia doszukania się sensu, duchowego postrzegania rzeczywistości przez muzyków, którzy ów świat i jego obecność pragną nam zaznaczyć…(Nieco jednak mnie zasmuca bezsilność jednostki we wnioskowaniu z tekstów - to moja osobista polemika z konkluzjami, jakie mogą płynąc niekiedy z takiego przekazu)
    Opisując krążek z mojej subiektywnej perspektywy, uznaję, iż jest naprawdę w swej szczerości piękny…
    Autorzy całego projektu płyty wykazali się najlepszą cechą Pink Floyd jak i sztuki, jako dzieła postępowego symultanicznie rozgrywającego się - otóż ogarnęli nas mnogością doznań, tekstowych, metafizycznych w oparciu o grafikę wystosowanych, oraz nade wszystko muzycznych…

    Uczucie obserwacji czyjejś obecności świadomość istnienia „światów” i tęsknota za życiem obecnym w ruchach i oczach ludzi, to piękny ukłon ku pragnieniu światła…
    Nieco gorzkiej melancholii i sceptycyzmu chwilami mnie zasmuca, ale…ale…
    Dziękuję za tę płytę- muzyczne połączenie piękna z ważkością treści, odpowiada ciężarowi niektórych początków, tego zacnego gatunku, jakim jest rock progresywny, zataczając koło historii, która kultywować zwykła symultaniczność sensów muzycznych oraz poczucia estetyki oraz przekazu samej idei.
    Ileż tu pomysłów i rozwiązań, solo niespodziewanych, świeżości bluesowej nuty przezierającej zza rokowych fraz, jak też różnorodności środków przekazu: na myśli mam tykanie… czasu maszyny nieubłagalnej w swym pospiechu niczym cichy terrorysta wołający prędzej…Ciekawe przejścia rytmiczno melodyczne płynna wymiana myśli między instrumentalistami sceny rozpisane na dialog monolog, akt za aktem, jak też i pięknie dobrane dwugłosy -ukłony dla Karoliny Leszko i Łukasza Galla doceniam współbrzmienie ich ogromnie. Pobrzmiewają w pamięci, a to coś już znaczy…
    Równowaga planów, ścieżek muzycznych i bogactwo brzmieniowe, oraz aranżacyjne manewry, doskonale wpisują się w treści tekstów, przypominają mi klimatem Sun Child-ów. Również w przekazie-, bowiem i u nich panowała tęsknota za prawdziwą atmosferą spotkań i wdziękiem lat 60-70…są sobie symbiotycznie wręcz pisani…

    Piękne, żywe melodie gitar zdają się kipieć swobodą i energią, która godna jest zarażenia poza granicami naszego podwórka, co też ma miejsce od lat, z czego też cieszymy się i jesteśmy dumni!
    Klawisze oszczędnie dojrzale dobrane, w każdym ruchu przemyślane…(Tord-a Gustavsena ciszę w płynności i miękkości uderzeń w mojej wyobraźni parafrazują.)Przestrzeń utworów niezwykle ciekawie rozegrana świadome przenikanie i wyłanianie się planów.. . Solo gitar urzeka muzycznym sensem i pomysłem na melodie- nie ma tu przypadkowości. Duża przestrzeń, jaka się wytwarza w kontekście wymiany dialogów muzycznych, zdaje nam sprawę z dojrzałości materiału.
    Zasadniczo dźwięki, kanwa tekstowa i ciężar gatunku szale przechylają na stronę – pt. trzeba i należy posłuchać, zrozumieć i wyciągnąć swój własny morał…koniecznie w stronę poszukiwań światła…i radości młodości z opisanych lat…
    Gorąco polecam!

    Aleksandra Dudziak wtorek, 30, kwiecień 2013 11:04 Link do komentarza
  • Krzysztof Baran

    Zespół Millenium to w ostatnich czasach jeden z największych pewniaków naszej sceny rocka progresywnego. Zdumiewająca jest wprost ilość pomysłów jakie rodzą się w głowach pięciu muzyków z Krakowa. Zdumiewające jest też to, że te pomysły wciąż są bardzo dobre i co chyba także dość istotny jest fakt, że coraz więcej osób czeka na kolejne posunięcia Ryszarda Kramarskiego i jego zespołu. Z tym większą radością przyjąłem wieść, że Millenium znów siedzą w studiu Lynx Music i nagrywają kolejny album. A gdy jeszcze premiera nowego materiału miała zbiec się z jubileuszem XV- lecia istnienia wydawnictwa Lynx Music, to czułem nosem coś miłego dla ucha.

    Nie zawiodłem się! „Ego” to kolejna udana płyta w dorobku Millenium. Na pewno nie gorsza od wielu pozycji w ich dyskografii. Myślę, że choć dużo krótsza to lepsza od swej poprzedniczki, czyli od „Puzzles”. Może nie ma w tym materiale jakiejś bardzo wyraźnej odmiany stylistycznej, a jednak trzeba zauważyć, że na „Ego” pojawia się saksofon tenorowy (znany ze współpracy z Moonrise Dariusz Rybka). Jest też dodająca nieco większego artyzmu trąbka (Michał Bylica). Znów po kilku latach przerwy odważniej pojawiają się żeńskie wokale (Karolina Leszko).

    Napisałem, że nie ma wyraźnych odmian w grze zespołu, ale to wcale nie oznacza, że ich w ogóle nie ma. Otóż są! Tylko ukryte i na pierwszy rzut uchem nie do końca dostrzegalne. Ale gdy wsłuchać się bardziej w nowy materiał Millenium to słychać wielki luz, z jakim muzycy z Grodu Kraka podeszli do „Ego”. I tutaj wielkie brawa dla całej piątki, bowiem wspomniana wcześniej poprzednia płyta zespołu, choć zawierała mnóstwo świetnych momentów i bardzo dobrych pomysłów to chyba jednak była zbyt rozwlekła. Odkryłem to właśnie słuchając „Ego”, której brzmienie otrzymało tęgiego kopniaka w postaci udziału wspomnianych wyżej gości specjalnych. Ale nie tylko!

    Przed wszystkim klawisze stały się bardzo wyważone. Chwilami są bardzo oszczędne. Niemal chowają się za innymi instrumentami. To podkreśla, jakim zaufaniem darzy swych kolegów z zespołu, i jak bardzo docenia ich umiejętności lider, Ryszard Kramarski. Szczególne brawa należą się Piotrowi Płonce, którego gra gitarowa wprost razi lekkością i pomysłowością. Kilka solówek gitarowych nakazało mi wstać z fotela gdy słuchałem płyty! Fajne jest też to, że sekcja rytmiczna (Krzysztof Wyrwa – bas, Tomasz Paśko – perkusja) nie łamie niepotrzebnie bardzo przyjemnych kompozycji. Choć utwory na płycie nie są krótkie, to właśnie od strony rytmicznej przychodzą mi tu na myśl skojarzenia z albumem „Reincarnations”, który zawsze kojarzył mi się z rytmiką The Alan Parsons Project. Głos Łukasza Galla niezmiennie jest klasą samą w sobie, co chyba wiele osób nie zdziwi, bowiem to prawdopodobnie od lat jeden z najlepszych wokalistów w naszym kraju, którego barwa głosu wpisuje się w krajobraz muzyki Millenium tak, jak statua wolności w skyline NYC. Posiłkowany przez przyjemny głos Karoliny, Łukasz znów otwiera głębię samego siebie i robi to po mistrzowsku. Choć trzeba od razu wspomnieć, że na kilka chwil oddał miejsce za mikrofonem swojemu szefowi (!!!) w utworze „Lonely Man”, bodaj największemu majstersztykowi na albumie „Ego”!

    Płyta w warstwie tekstowej opowiada o... nas samych, a zwłaszcza o naszej tęsknocie do tego, co już dawno jest za nami. To muzyka skierowana do słuchaczy, dla których słowo „klasyka rocka” nie kojarzy się ze współczesną sceną rockową, a z czasami które już przeminęły. Niestety wielu wykonawców o nich zapomina, stosując w muzyce coraz więcej syntetycznych bajerów cyfrowych i tym samym nazwy gatunku nieco nadużywa, ale to osobny temat do dyskusji. Na szczęście muzycy Millenium mają te prawdziwie klasyczne czasy rocka progresywnego głęboko zakorzenione w sercach i myślę, że pomysłów na kolejne albumy jeszcze nie wyczerpali. Tradycyjnie muzyką Millenium rządzą klimaty Floydowsko – Parsonowskie i starsi słuchacze lubujący się w klimatycznych, mniej lub bardziej rozbudowanych kompozycjach znajdą tu dla siebie kolejną oazę, do której – myślę – będą często wracać. Dla młodszych słuchaczy album „Ego” może być lekcją, że rock progresywny to nie tylko Ci współcześni artyści, których płyty dziś sprzedają się najlepiej. Czasem warto poszperać...

    Krzysiek „Jester” Baran

    Krzysztof Baran sobota, 30, marzec 2013 17:36 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Neoprogresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.