1 komentarz

• 

  Czasem zadaje sobie pytanie, czy jest sens wydawać praktycznie ten sam materiał jakiegoś zespołu w kilku różnych wersjach? Cóż, dla wytwórni płytowych na perwno ma to ogromny sens. Oczywiście, można powiedzieć, że to wszystko dla słuchaczy, żeby mieli wybór, czy chcą podstawową wersję płyty, czy poszerzoną z dodatkowym materiałem filmowym i niepublikowanymi demówkami (wszystkie zawsze są nigdy nie publikowane i absolutnie nieznane), czy może wersję live, a może to samo na dvd, a może pakiet obejmujący to wszystko, albo dwa w jednym? Proszę wybaczyć mi złośliwość, ale ten interes niestety tak się kręci, wszyscy chcą na wszystkim maksymalnie zarobić. Jest tego jedna zaleta. Duża różnorodność wydawnictw, co bardzo cieszy (dopóki ktoś nie rozdmucha tego tak jak Deathstars, których płyta "Night electric night" ukazała się w co najmniej 5 różnych wersjach).
  
  Wstęp może był trochę długi, ale opisana przeze mnie sytuacja dotyczy również recenzowanego dvd RPWL "A show beyond man and time". Jest to nic innego jak koncertowa wersja ostatniej płyty niemieckiego zespołu "Beyond man and time", zarejestrowana na żywo 22.02.2013 w Teatrze Śląskim w Katowicach. Ktoś kojarzy tą datę i miejsce? Oczywiście, że tak, ten występ RPWL poprzedził wielkie show, jakim było tego dnia wykonanie "Alchemy" Clive'a Nolana i spółki (co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że to musiał być iście magiczny wieczór). Mamy więc właściwie trzy edycje tego samego, podstawową - studyjną oraz dwie live - na cd i film na dvd. Ja wierzę, że dane mi było obcować z najlepszą ze wszystkich trzech.
  
  Dlaczego? Jak brzmi "Beyond man and time" na żywo wiemy już z recenzji Amethis, nie muszę więc powtarzać, że zespół wydłużył cały materiał wzbogacając go o dodatkowe partie nieobecne w wersji studyjnej (ogromny plus). Druga rzecz to niejako mój (i pewnie nie tylko) powód chodzenia na koncerty - możliwość nie tylko usłyszenia, ale również zobaczenia co się dzieje na scenie. Tym bardziej, że na "A show beyond man and time" jest co oglądać. Wszystkie stroje Yogiego Langa, jego gesty, miny, ruchy, ale też ekrany z wizualizacjami, światła oraz dodatkowe efekty graficzne wyświetlające się na ekranie podczas oglądania koncertu (proste zabiegi, ale dodają fajnego psychodelicznego posmaku). Poza tym wszystkim całość jest profesjonalnie sfilmowana, różne, dynamiczne ujęcia, nie ma nudy i przestojów. Do brzmienia się nie przyczepię, jest mocne, selektywne, zresztą to jest koncert rockowy a nie filharmonia, ma być żywioł i jest.
  
  Doskonale się to wszystko ogląda i świetnie się tego słucha, jak do tej pory zapoznałem się z całym koncertem dwukrotnie i myślę, że na tym nie poprzestanę. Mam nawet szalony pomysł, ale wciąż zastanawiam się nad realizacją. Myślę czy nie kupić "A show beynd man and time" na cd, co by móc słuchać najnowszego dzieła RPWL w samochodzie. Tak mi się spodobało, a co. Czyli maszyna marketingowa działa. Oczywiście gorąco polecam "Beyond man and time". Uważam, że bez względu na formę w jakiej to kupicie i tak będziecie zadowoleni.
  
  Gabriel "Gonzo" Koleński

  Gabriel Koleński czwartek, 14, listopad 2013 21:24 Link do komentarza