The False Awakening

Oceń ten artykuł
(23 głosów)
(2017, album studyjny)

01. The False Awakening - 2:47
02. My Mind - 4:30
03. Who You Are - 6:07
04. Solitude - 4:56
05. About You - 6:32
06. To Be Free - 5:04
07. Yesternight - 7:04
08. Lost - 5:27
09. Just Try! - 11:31


Czas całkowity - 53:58



- Marcin Boddeman – wokal
- Bartek Woźniak – gitary, instrumenty klawiszowe
- Kamil Kluczyński – perkusja
oraz:
- Tomasz Znyk - gitara basowa
- Karol Tomas - dodatkowy wokal (1,3,7,8)
- Dorota Tomas - dodatkowy wokal(5)
- Filip Wiśniewski - dodatkowy wokal (7)



 

Więcej w tej kategorii: « Yesternight

1 komentarz

  • Gabriel Koleński

    Podobno cudze chwalimy, a swego nie znamy. Myślę, że jest w tym powiedzeniu dużo prawdy, zwłaszcza jeśli chodzi o muzykę. Wszyscy podniecamy się nowymi płytami Anathemy i Mastodon (specjalnie piszę „my”, ponieważ sam nie jestem bez winy), a nie zauważamy tego co wychodzi na naszym podwórku. Okazuje się, że warto czasem spojrzeć na polską scenę progresywną albo mieć dobrych kolegów w redakcji, którzy zawsze podeślą coś ciekawego.
    Yesternight pochodzą z Bydgoszczy i istnieją już prawie 10 lat. Jak do tej pory nigdy nie było im po drodze z wydaniem tej płyty, ale w końcu „The False Awakening” ujrzała światło dzienne. 9 utworów, które łącznie trwają 54 minuty brzmi dość standardowo jak na progresywny zespół, ale średni czas trwania utworów, oscylujący w granicach 5, czasem 6 minut nie powala (wyjątek stanowi zamykający album "Just try!", który trwa ponad 11 minut).
    Może warto wyjaśnić, że do Yesternight, przynajmniej moim skromnym zdaniem, lepiej niż progresywny, pasuje określenie klimatyczny rock, ponieważ tym mniej więcej jest ich muzyka. Muzycy nie ścigają się z czasem, nie napinają muskułów i nie startują w konkursie na największą ilość motywów na minutę. Jeśli ktoś pasjonuje się muzycznym onanizmem, to niestety rozczaruje się, bo to nie ten adres. Jednak jeśli ktoś szuka szczerych emocji w muzyce, to może spędzić z tym materiałem kilka naprawdę przyjemnych chwil. Oczywiście utwory są rozwijane powoli, zespół umiejętnie buduje nastrój, ale panowie są konkretni, nie popadają w dłużyzny i niekończące się schematy. Yesternight wiedzą kiedy należy skończyć i chwała im za to.
    Skoro już nakreśliłem czego na pewno nie ma na tej płycie, to może wreszcie dwa słowa o tym co jest. Pierwsza część albumu jest bardziej melodyjna i energetyczna. „My mind”, „Who you are”, czy „About you” niosą ze sobą przyjemne dla ucha melodie, żwawe i szybko zapadające w pamięci refreny i chwytliwe partie. Mogący kojarzyć się z Anathemą „To be free”, „Lost”, ale też „Solitude” z pierwszej części albumu to z kolei większy nacisk na klimat. W tych utworach następuje delikatne wyciszenie, można się zadumać, zasmucić albo trochę popłakać, jak ktoś potrzebuje. Praktycznie w każdym kawałku występuje solówka gitarowa lub kilka, ja szczególnie wyróżniłbym te, które można usłyszeć w „Who you are”, „About you” i „Just try!”. W tym miejscu warto wspomnieć, że generalnie jest to bardziej gitarowa niż klawiszowa płyta, co w prog rocku nie jest takie oczywiste. Prawda jest taka, że wszystkie wymienione przeze mnie przed chwilą elementy płynnie przenikają się na „The False Awakening” i prawdopodobnie każdy co innego dostrzeże i doceni w poszczególnych piosenkach. Jednak bez względu na wszystko, chciałbym wyróżnić „Yesternight” i „Just try!”. Jakoś tak się stało, że najbardziej do gustu przypadły mi najdłuższe utwory na albumie (raczej nie będę się przyznawał, że szczerze uwielbiam te różne, 25-minutowe kolosy The Flower Kings). Dla mnie, w tych dwóch kawałkach (zdaje się, że ten drugi można spokojnie nazwać suitą) jest wszystko – powoli budowany nastrój, melodie, hektolitry lejącego się klimatu, nośne wokale i refreny oraz wspaniałe solówki, zwłaszcza ta długa i wielowątkowa w „Just try!”. Zresztą, tu i ówdzie słyszy się, że jest to najlepszy utwór na płycie i może faktycznie coś w tym jest.
    Miało być krótko i treściwie, a wyszło długo jak zwykle. Pędzę zatem z podsumowaniem. Otrzymujemy kawał bardzo fajnie zagranego i nagranego klimatycznego rocka. Wcześniej nie wspomniałem oczywiście o dynamicznej i nowoczesnej, ale w dobrym tego słowa znaczeniu, produkcji materiału oraz intrygującej okładce autorstwa Andrzeja Kaczmarka (każdy nosi swój krzyż albo…ciągnie swój statek, nawet papierowy). To co zalecałbym zespołowi, to większe popracowanie nad tekstami (są bardzo szczere i nie raz trafiają w punkt, ale czasem są bardzo proste, choć może jest to celowy zabieg) oraz akcentem wokalisty. Jak chce się śpiewać po angielsku, trzeba o tym pamiętać.
    A tak poza tym? Kupujcie, słuchajcie i miejcie frajdę, tak jak ja. Zdecydowanie polecam!
    Gabriel „Gonzo” Koleński

    Gabriel Koleński sobota, 01, lipiec 2017 20:21 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Neoprogresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.