The Storm

Oceń ten artykuł
(4 głosów)
(2019, album studyjny)

01. Warm Coexistence - 7:28
02. Dark Mode - 5:10
03. Natural Affinity - 11:04
04. All the Struggles - 7:30
05. Uplifting - 10:42
06. Subconsciousness - 3:18
07. Facing the Truth (The Grand Finale) - 3:18
08. The Song of All Those Distant - 5:04
09. The Storm - 4:35

Czas całkowity - 58:09

- Michał Wojtas - wokal, gitara, gitara akustyczna, e-bow, theremin, harmonium, instrumenty klawiszowe
oraz:
- Konrad Pajek - dodatkowy wokal
- Sebastian Wielądek - duduk
- Paweł Kowalski - perkusja, gitara basowa
- Marta Wojtas - e-drums

 


Media

Więcej w tej kategorii: « Hunt Hero »

1 komentarz

  • Gabriel Koleński

    Nowe studyjne wydawnictwo Amarok oczywiście bardzo cieszy, zwłaszcza po udanym i świetnie przyjętym „Hunt”, ale trzeba pamiętać, że to nie jest kolejna regularna płyta studyjna. „The Storm” to ścieżka dźwiękowa do spektaklu tanecznego Jamesa Wiltona o takim samym tytule. Na tańcu znam się jeszcze gorzej niż na muzyce, dlatego trudno jest mi ocenić czy do twórczości Amarok da się tańczyć, ale z przyjemnością rozkoszuję się nowymi dźwiękami zespołu Michała Wojtasa. Oj, czy już zdradziłem, że album jest dobry? A to pech.
    Siedem pierwszych kompozycji to właściwa ścieżka dźwiękowa. Utwory są długie, niespieszne i wyłącznie instrumentalne. Rozpoczyna się od niesamowitej pulsacji. Niczym oddech człowieka, który za chwilę skoczy w przepaść. Oby tylko metaforyczną. Niby to „Ciepłe współistnienie”, ale pierwszy utwór, podobnie jak cały album, jest pełen chłodnych, elektronicznych dźwięków. Jest też jedną wielką przestrzenią. Brzmienie „The Storm” jest trójwymiarowe, dźwięki otaczają słuchacza z każdej strony. To już zasługa strony producenckiej. Nie jest zaskoczeniem, że za nagrania, miks i mastering odpowiadają Państwo Srzedniccy. To jest oczywista oczywistość. „Warm Coexistence” przynosi również oniryczną, lecz emocjonalną solówkę gitarową Michała Wojtasa. Czyli jesteśmy w domu, podają nam kapcie (choć przy obecnej aurze nie ma takiej potrzeby) i chłodne piwo. „Dark Mode” ma w sobie coś etnicznego, między innymi przez użycie duduku, który jest jak tchnienie wiatru na pustyni, na której nie ma żywej ani martwej duszy w promieniu wielu kilometrów. Mroczny klimat w stylu Dead Can Dance ma w sobie mnóstwo elegancji i dostojeństwa. W „Natural Affinity” odnajdziemy tę samą pulsację, przestrzeń i spokój oraz wspaniałe partie gitary i thereminu, których obu Michał Wojtas jest prawdziwym wirtuozem. Końcówka utworu to już trzęsienie ziemi. To nie metafora, naprawdę czuję drgania podłogi, a nie mam audiofilskiego sprzętu. „Uplifting” kontynuuje drogę obraną we wcześniejszych kompozycjach, ale ma w sobie też sporo z ducha twórczości Pink Floyd. Utwór rozwija się powoli i cicho aż do intensywnego finału. Na końcu słychać oddech. Czyli wciąż żyjemy. Jest dobrze. „All The Struggles” jest bardzo przejmujący, słychać, że bohater, którym może być tak naprawdę każdy z nas, zmaga się z czymś, być może z samym sobą. W drugiej połowie pojawiają się spadające głazy, których musimy unikać oraz coś jak brzęczenie łańcuchów, które nas ograniczają. Solówka gitarowa, która pojawia się na końcu, brzmi jak dźwięk wyzwolenia. Krótki „Subconsciousness” jest mocniej zrytmizowany, ale wciąż spokojny. To tylko lekka mgiełka przed wielkim finałem. „Facing The Truth (The Grand Finale)” trwa ponad 18 minut, przebijając pod tym względem nawet tytułowy utwór z „Hunt”. Rytmiczny motyw przewodni przewija się od czasu do czasu, a to co dzieje się pomiędzy nim docenią przede wszystkim miłośnicy ambientu. W połowie pojawia się wyrazisty rytm, trochę elektroniki i wtedy zaczyna dziać się więcej, ale jeszcze bez fajerwerków. Te przyjdą dopiero po obowiązkowym wyciszeniu. Końcowy rytm jest jak uderzenia huraganu w ściany drewnianej chaty. Doceniasz potęgę żywiołu, ale modlisz się, żeby dach się nie zawalił. Ostatnie odgłosy mogą należeć do człowieka, który przeżył burzę lub ducha, który będzie teraz nawiedzał okoliczne lasy.
    W tym miejscu kończy się ścieżka dźwiękowa. Ostatnie dwa utwory nie są związane ze spektaklem, ale zostały nim zainspirowane. To już Amarok pełną gębą, taki jaki znamy i kochamy. Z wokalem, pięknymi melodiami i klimatem, który wycieka z każdego dźwięku. Mnie szczególnie do gustu przypadł pierwszy, „The Song Of All Those Distant”. Niedługo w Toruniu, a potem w Warszawie, wszyscy razem pobujamy się i zaśpiewamy refren. A ja klęknę gdy Wojtas zagra solówkę. Mam nadzieję, że nie będę sam.
    „The Storm” to z pewnością bardzo ważne wydawnictwo dla Amarok, ponieważ wynosi zespół na nieco inny poziom i pozwala dotrzeć do publiczności, która w inny sposób prawdopodobnie nie usłyszałaby o twórczości grupy Michała Wojtasa. Jednak nie można nowego albumu traktować jako następcy „Hunt”. Prace nad nim wciąż trwają, a „The Storm” to poboczny projekt, który nie musi trafić w gusta fanów Amarok, ponieważ nie taki jest jego cel. Dwa ostatnie utwory doskonale wpisują się w twórczość zespołu, ale reszta to nieco inna bajka. Nie ma tu mowy o rozczarowaniu, to po prostu inna estetyka, którą ceni się lub nie. Osobiście nie słucham często muzyki ambientowej ani ścieżek dźwiękowych, ale na „The Storm” znalazłem dla siebie sporo dobrego. Polecam żebyście i wy spróbowali to znaleźć.
    Gabriel „Gonzo” Koleński

    Gabriel Koleński wtorek, 11, czerwiec 2019 20:28 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Neoprogresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.