ProgRock.org.pl

Switch to desktop

Dangers Of Strangers

Oceń ten artykuł
(17 głosów)
(1988, album studyjny)

01. The Dangers of Strangers - 12:08
   . City Park
   . At Times Like These
02. Rain Again - 8:11
   . Beginnings
   . Lost And Found
   . Hand In Hand
03. Hustler II - 5:59
04. Dreamtime - 7:57
05. Pick A Widow, You're Leaving - 4:38

Czas całkowity - 38:53

- Paul Kelly - wokal, gitara (1)
- Alan Reed - wokal (2,4)
- Malky McNiven - gitara
- Hew Montgomery - instrumenty klawiszowe, dodatkowy wokal
- Clark Sorley - instrumenty klawiszowe (4)
- Hugh Carter - gitara basowa
- Denis Smith - perkusja (1-3)
- Al Esis - perkusja (4,5)

Media

1 komentarz

  • Krzysztof Baran

    Dla większości z Was zapewne, muzyka zespołu Abel Ganz będzie tytułową, totalną 'nieznajomością'. Zespół to mało znany, co już podkreślałem w swej recenzji odnośnie najnowszego materiału tego szkockiego zespołu ('Shooting Albatross'). I od razu mogę Was zapewnić, że żadnych 'niebezpieczeństw' w postaci straconego czasu w muzyce tej formacji nie znajdziecie. Abel Ganz to taki trochę zapomniany, głęboko zakopany gdzieś u brzegów Szkocji łącznik między starym, dobrym rockiem symfonicznym i jego nowszą formą neoprogrysywną. Zespół startował na początku lat 80 wraz z gigantami odradzającego się gatunku. Startował, i został daleko w tyle. Ale powodem falstartu nie był fakt, że był gorszy. Absolutnie nie!!! Szkoci nie mieli takiej siły przebicia, jak Fish i jego kumple w Anglii. Nie trafili na pana Arnisona, EMI, Marquee, Hammersmith Odeon, z kasą zapewne było krucho... Mieli zwyczajnego pecha. To raczej nie sprzyja rozwojowi... I paradoksalnie jestem gotów stwierdzić, że dla nas słuchaczy chyba dobrze się stało. Zespół nie został zmanierowany, gra nadal 'swoje' i przez to jego muzyka jest bardzo autentyczna. Ci, którzy wpadli w sidła sławy zostali nieco zmanierowani i autentycznością raczej pochwalić się już nie mogą (ostatnio z wyjątkiem odstępującym od tej reguły na szczęście...). A my możemy odkrywać takie perełki jak zespół kierowany, przez Hew Montgomery i Hugh Carter'a - dwóch facetów, dzięki których uporowi i miłości do muzyki zespół Abel Ganz wciąż nagrywa.
    O albumie 'The Dangers Of Strangers' napiszę dziś w samych superlatywach. Bo to cholernie dobra płyta, z równymi, dobrymi kompozycjami. Muzyka oparta na ciekawie brzmiących instrumentach klawiszowych, bez żadnych udziwnień. To po prostu dobrze wykorzystane syntezatory, z najbardziej pasującymi do ambitnego rocka modulacjami. Stara szkoła Tony Banksa nie poszła na marne, i dzięki temu możemy się rozkoszować tym, co w obecnym rocku progresywnym się zatraca, przez 'ładowanie' do niego industrialnych loopów, zapętleń i innych rozmaitych dziwolągów nowego tysiąclecia. Nie chcę przez to powiedzieć, że te dobra techniki są złe. Po prostu czasem są zbyt nachalne, i burzą piękno gatunku. Klawiszom wtóruje równie świetnie wykorzystana gitara. I ta akustyczna, i ta elektryczna. Gra tak jak potrzeba. Raz soczyście, za chwilę akustycznie... Super! O to właśnie chodzi!!! Docenić należy także sekcję rytmiczną. Bas gra po prostu idealnie, świetnie prowadząc akustycznie brzmiącą, normalną, kochaną perkusję. To po prostu najnormalniej klasycznie brzmiący kwartet, ze świetnym wokalem jednej z największych indywidualności głosowych neoprogresywnego gatunku - Alana Reeda (znanego bardziej z Pallas).
    Świetny start płyty w postaci dwuczęściowego, tytułowego utworu zawiera to wszystko, o czym napisałem wyżej. Muzyka bardzo melodyjna, momentami wręcz przebojowa, ale okraszona świetną grą solową gitar i syntezatorów. Tego słucha się niezwykle przyjemnie. Zwłaszcza, że następny utwór ('Rain Again') rozpocznie się akustycznie i zaskoczy słuchacza różnorodnymi rozwinięciami, w kolejnych trzech częściach tej kompozycji. Następny 'Nustler II' znów zabierze nas w charakterystyczną dla Abel Ganz jazdę z klawiszami i gitarami. Po nim nastąpi siedmiominutowy sen z piękną, spokojną kompozycją 'Dreamtime'. Tytuł mówi wszystko& W finale ('Pick A Window') raz jeszcze zachwycimy się świetną grą instrumentalną zespołu. Będzie i elektrycznie, i akustycznie. To jeden z tych utworów, który mógłby trwać i trwać&
    Płyta to dość krótka. Trwa zaledwie niespełna 39 minut. Ale to czas znakomitej podróży z nieznajomym, który po bliższym poznaniu, stanie się wiernym przyjacielem. Bo takim właśnie kumplem stała się dla mnie muzyka zespołu Abel Ganz. Dla was też może nim zostać. Wystarczy do niej dotrzeć... Warto!

    bezwzględnie 5/5

    Krzysztof Baran czwartek, 25, grudzień 2008 17:28 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.

Top Desktop version