Każdy szanujący się zespół, ma po kilku latch działalności, szereg ciekawostek, które czekają gdzieś w głębokiej piwnicy na odpowiedni moment, żeby trafić w ucho fana. Są to zwykle, tzw rarytasy, kierowane do tych, którzy dotychczasową twórczość zespołu znają bardzo dobrze. Nie inaczej jest, z zespołem Millenium. A że ostatnie kilka lat było, w dokonaniach tej krakowskiej grupy wyjątkowo płodne twórczo, to zespół mógł sobie pozwolić od razu na podwójne wydawnictwo, które muszę przyznać, jest bardzo ciekawe.
Kompilacja 7 Years składa się, jak już wspomniałem z dwóch płyt. Podzielona więc jest na dwie części. Na pierwszą (nazwaną novelties, rarities&) składają się tzw rarytasy, wersje demo z sesji nagraniowych i inne temu podobne wykopaliska. Płytkę otwiera jednak utwór premierowy 7 Years, będąc stworzonym specjalnie przy okazji tego albumu, i oczywiście celem podkreślenia faktu działalności zespołu, przez pełne siedem lat. Ponieważ siódemka uchodzi za liczbę oznaczającą szczęście, to& mamy szczęście posłuchać naprawdę ciekawych rzeczy. Oczywiście utwory brzmią momentami zupełnie inaczej, niż tak ja je znamy z albumów. Sporo jest dodatków wyczarowanych przez Ryszarda Kramarskiego z jego elektronicznych wehikułów (Aliens & Me, Where Is My Way, Greasy Mud), dużo zupełnie innych, niż na płytach, solówek gitarowych (Insomnia, Deamon). Łukasz Gall również w nieco inny sposób interpretuje teksty (Monotony), a chwilami nawet łączy dwie wersje językowe w jednym utworze (My Life Domino). Z przyjemnością słucha się, po raz kolejny jego wokalnych pojedynków z Sabiną Godulą (Born To Hate). Bardzo ciekawym utworem jest rozmarzone, akustyczne Sky. Myślę, że prawdziwi fani dość szybko dopasują sobie te utwory, do wersji ostatecznych, zarejestrowanych na płytach.
Drugi krążek pomyślany jest także o tych, którzy, być może dopiero teraz zaczynają przygodę z zespołem Millenium. Druga część, nazywa się && the best. I faktycznie sporo tu z tych najciekawszych fragmentów poszczególnych albumów. Ja nie jestem zwolennikiem cięcia albumów koncepcyjnych, ale tym razem zespołowi wyszło to naprawdę fajnie. Pokręcę jednak nosem, że brakuje tu kilku kawałków. W moim mniemaniu powinny się tu znaleźć choćby: genialne watersowskie For The Price Of Her Sad Days, czy też I Would Like To Say Something z Vocandy, albo Gold Is In your Mind, czy też The King Of Broken Glass z Reincarnations. Ale dajmy już spokój J, bo drugiego krążka i tak świetnie się słucha.
Reasumując, ostatnie siedem lat w wykonaniu Millenium było naprawdę bardzo dobre. Płyty ewoluowały brzmieniem i coraz lepszą grą instrumentalną. Zespół wbił się w progresywny świat i zajmuje w nim ważne miejsce. Tak trzymać panowie!
Kompilacja bardzo ciekawa moja ocena 4,5