A+ A A-

Other Crimes And Misdemeanours, parts II and III

Oceń ten artykuł
(12 głosów)
(2009, album kompilacyjny)

CD 1
Session One:
1.Dreaming From The Inside (5:48)
2. The Opiate (4:54)
Session Two:
3.Reach In To The Flames (4:55)
4. Dreams Of Tomorrow (4:05)
5. GSX (3:30)
6. Truth Of You (6:26)
Session Three:
7. Aqua Nimue (2:34)
8. Painted Lady (1:19)
Session Four:
9. Pretty In The Sun (4:04)
10. There Must Be A Way (5:38)
11. Rollercoaster (2:57)
12. Suffering In Silence (4:24)
Bonus: Session Five, Fire In The Sky:
13. FireworK Medley (23:27)
14. Lady Messiah (instrumental) (6:04)

CD 2
Session One:
1. Aries (10:27)
2. The Chase (4:20)
3. Learning Curve (Live & Learn - part two) (4:26)
Session Two:
4. Face To The Sun (6:13)
5. One For The Record (4:55)
6. Room 801 (7:22)
Session Three:
7. Exorcising Demons (9:38)
Session Four:
8. The Ceiling Speaks (6:10)
9. Lady Fantasy (11:42)
10. The Chamber Of 32 Doors (5:17)
Bonus: Session Five:
11. The Pleasure House (9:25)

Different lineups

1 komentarz

  • Paweł Tryba

    Czasem mówi się o kimś, kogo bardzo lubimy, że można go jeść łyżkami. Osobiście mógłbym na przykład w ilościach hurtowych przyswajać muzykę Galahad - i właśnie dano mi taką możliwość. Ale to już nawet nie jest łyżka, a potężna chochla! Mam wrażenie, że Galahad staje się kolejnym hołubionym przez Polaków angielskim zespołem neoprogowym . Marillion kochamy od zawsze, Pendragon nagrali u nas pełno koncertowych DVD, Galahad też pojawia się ostatnio co roku. Od czasu Empires Never Last nie wydali co prawda nic nowego (a to już ponad dwa lata), ale nie dają o sobie zapomnieć. Ot, choćby wypuszczając reedycję albumów z 'utworami rozproszonymi'. Pierwsza część Other Crimes And Misdemeanours premierę miała w 1992 roku, a ponownego wydania (nakładem rodzimego Oskara) doczekała się kilka miesięcy temu. Druga i trzecia część Innych zbrodni i wykroczeń wyszły odpowiednio w 1997. i 2001. roku, teraz zaś ich nowe, wzbogacone wersje ukazują się jako zbiorcze dwupłytowe wydawnictwo. Tu pojawia się pytanie - po co było tak dziwnie traktować zbiór Galahadowych rarytasów? Czy nie lepiej byłoby wydać boks zawierający wszystkie odsłony Other Crimes...? Ano, można było, na pewno. Ale taki boks musiałby mieć adekwatną cenę. Że 'dwójka' i 'trójka' zostały wydane wspólnie - też nie mam zamiaru narzekać. Moje wieloletnie doświadczenie nałogowego kolekcjonera dowodzi, że albumy dwupłytowe są tańsze od dwóch płyt pojedynczych. Uznajmy, ze dostajemy wariant optymalny cenowo, w dodatku płyty są świetnie wydane (grube, pancerne wręcz 'digi' z książeczką drobiazgowo wyjaśniającą w jakich okolicznościach dane nagrania powstały). Oczywiście całość została poddana remasteringowi i wzbogacona o ciekawe bonusy. A i tak wszystkie te zabiegi nic by nie dały, gdyby zasadniczy program płyt był mizerny. Bez obaw jednak!

    Part 2 rozpoczyna się pierwszą w ogóle sesją nagraniową w historii dżentelmenów z Dorset (1987). Jeden dzień na rejestrację i zmiksowanie singla to niewiele, a i studio musiało być średniej jakości (gitara Roya Keywortha momentami wręcz piszczy!). Tyle, że jeśli oficjalną dyskografię rozpoczyna się takim utworem jak Dreaming From The Inside, prawdziwym 'potencjalnym hitem' i na dokładkę serwuje się obfitujący w zmiany napięcia, wykonany przez Stuarta Nicholsona z aktorskim zacięciem The Opiate - brzmienie schodzi na dalszy plan. Ponownie spotykamy naszych ulubieńców w garażu na przedmieściach Southampton, już u zarania lat 90tych. Rejestrują cztery utwory. Brzmią już znacznie ostrzej, a i głos Stuarta Nicholsona zrobił się jakiś jadowity. Z tej sesji najlepiej prezentuje się dramatyczne Reach In To The Flames. Sesja kolejna to radykalna zmiana nastroju bo niby grają muzycy Galahad, ale nie jako Galahad. To poboczny projekt Nicholsona, który niestety nie doczekał się kontynuacji. Osobiście uważam Aqua Nimue i mocno przeinaczoną tu wersję Painted Lady za reakcję na popularność muzyki New Age. Był rok 1991 i różne Enye i Enigmy znaczyły wiele. Kolejne cztery utwory z 1991. roku znalazły się na demo, które panowie rozesłali do potencjalnych wydawców. Czy tylko mnie harmonie wokalne i sposób śpiewania Stu w Pretty In The Sun wydają się dowodem fascynacji Queen? A There Must Be A Way nuci się po pierwszym przesłuchaniu. Tu kończyła się oryginalna wersja Other Crimes... part 2, pozostawało jeszcze dobre pół godziny dysku do zapisu. Jako bonus dostajemy więc występ na festynie w Ringwood w 1990. roku - o tyle nietypowego, że rozłożony grypą wokalista spauzował i zespół zaprezentował się instrumentalnie. Zagrane w ten sposób Lady Messiah może nie dziwi, ale potężna, trwająca grubo ponad 20 minut 'wiązanka' - jak najbardziej. Składają się na nią fragmenty własnej twórczości, tematy Bondowskie, utwory muzyki klasycznej i, o zgrozo, You Can't Touch This znanego szkodnika MC Hammera! Podobno Galahad zdarzało się potem jeszcze wielokrotnie grać tę piosenkę. Brr!

    Trzecia część Zbrodni i wykroczeń to kompletna EPka z sesjami dla radia, wydana w 1993. roku. Naprawdę świetne wrażenie robi epicki utwór Aries, mamy też okazję poznać wcześniejszą wersję fragmentu Live And Learn z nadchodzącej wtedy płyty Sleepers. Następne trzy utwory to kolejne 'radiówki', mamy tu utwory które trafiły na pierwsze dwie oficjalne płyty zespołu. Los źle obszedł się z wersją live Exorcising Demons, która miała trafić na kompilacyjny album programu telewizyjnego Classic Rock Live, ale wypadła z programu krążka. Następnie porcja coverów - Galahad, sami zyskując z czasem status klasyków, zagrali na kilku tribute albumach. Mamy więc udane wersje The Ceilling Speaks Twelfth Night, Chamber Of 32 Doors Genesis i, co cieszy mnie najbardziej, zagraną z szacunkiem dla oryginału Lady Fantasy Camela. Dziwnych odgłosów wygenerowanych we wstępie przez keyboard nie liczę. Jako bonus 'trójki' dostajemy prawie dziesięciominutowy utwór The Pleasue House pochodzący z concept albumu The Reading Room nagranego w 2000. roku przez wiele zacnych zespołów. Nie kładzie na łopatki, ale wstydu też Galahad nie przynosi. Na reedycji dwóch płyt dostaliśmy więc, bagatela, prawie czterdzieści minut bonusów!

    W ten oto sposób odbyliśmy wycieczkę po tych mniej znanych zakamarkach historii neoprogresywnej legendy. Nie wiem jak Wy, ale ja nie czuję zmęczenia. Cieszę się, że Galahad udostępnili nam utwory z najwcześniejszych lat działalności, często nieosiągalne na regularnych albumach. Cieszę się, że mogłem ich usłyszeć w nietypowym repertuarze. Brzmienia i jakość dźwięku poszczególnych sesji oczywiście różnią się między sobą, skład też zmieniał się często (jedynym muzykiem pojawiającym się we wszystkich utworach jest Roy Keyworth) ale klamrą spinającą wszystko jest rozpoznawalny styl wczesnego, rdzennie neoprogowego Galahad. Wiadomo, ze takie wydawnictwa mają wartość głównie dla zaprzysięgłych fanów, i słuchacze wzięci z łapanki znajdą tu coś dla siebie. Puściłem tę płytę kilka dni temu w pracy i od razu posypały się pytania kto tak fajnie gra. Oceny nie podejmuję się wystawić, powiem tylko, ze posłuchać naprawdę warto. A po cichu liczę na część czwartą - musiałaby obejmować okres, kiedy Sir Galahad diametralnie odmienił oblicze. To mogłoby być interesujące!

    Paweł Tryba niedziela, 21, czerwiec 2009 03:53 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Neoprogresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.