Force Of Gravity

Oceń ten artykuł
(22 głosów)
(2009, album studyjny)

01. Force Of Gravity - 5:12
02. Follow Me - 4:39
03. Isle In Me - 6:00
04. Embedded - 3:30
05. Turn Of the Tide - 6:53
06. From The Silence - 5:43
07. Midnight Sun - 5:12
08. King Porn - 7:31
09. Episode 609 - 6:00
10. God of Rubbish - 4:01
11. Vapour Trail - 14:30

Czas całkowity - 1:09:11

- Marco Glühmann - wokal
- Jan Petersen - gitara
- Volker Söhl - instrumenty klawiszowe
- Sebastian Harnack - gitara basowa
- Matthias Harder - perkusja
oraz:
- Miriam Schell - wokal (7)
- Ann-Katrin Eisold - wiolonczela
- Joachim Kelber - altówka
- Ida Fan - skrzypce
- Maike Mader - skrzypce

 

Media

1 komentarz

  • Krzysztof Baran

    Apetyt rośnie w miarę jedzenia. To przysłowie jest adekwatne w wielu codziennych aspektach i podłożach. Również w muzyce, niektórzy wykonawcy grając z roku na rok coraz ciekawiej, nagrywając coraz to lepsze płyty i przyzwyczajając czasem do lwiego głodu kolejnych wydawnictw, swych fanów, pieczętują to przysłowie. Inna sprawa, że każdy apetyt ma to do siebie, że musi zostać kiedyś lekko zachwiany. Bądź to przez coś mniej smakowitego, a czasem nawet nie strawnego. Cóż! Taka już jego wredna natura...

    Zespół Sylvan istnieje już od połowy poprzedniej dekady. Każdą płytę, w moim mniemaniu nagrywał coraz ciekawszą. Trzy ostatnie, bez krzty przesady, nazwałbym wybitnymi. Muzycy wykrystalizowali na nich swój rozpoznawalny, bardzo charakterystyczny klimat. Doprawiany niczym smakowita potrawa, dla bardzo wygłodniałych smakoszy. Informacje o nowej płycie Niemców z Hamburga, przyprawiły mnie o dreszczyk emocji, oraz oczywiście sporą dawkę apetytu. Płyta 'Force Of Gravity' miała mój głód zaspokoić. Czy zaspokoiła???
    Wszystko zależy od tego, co muzycy Sylvan chcieli nam zaserwować. Jeśli to tylko lekkostrawna sałatka, przed kolejnym daniem głównym, które za jakiś czas wysmażą nam w swej przebogatej kuchni, to skonsumowałem ją z przyjemnością. Jeśli z kolei, to jest zupa, którą od teraz mają zamiar nas częstować, co jakiś tam czas, to ja jednak wolę befsztyk i lampkę wytrawnego wina. Czyli to, co ostatnio. Choć powtarzam! Ta sałatka jest niczego sobie!

    Płyta jest dość zróżnicowana, a mimo to utrzymuje pewną tendencję. Oprócz kilku utworów, trzymających poziom poprzednich albumów, mamy tu do czynienia z dość prosto brzmiącymi (jak na Sylvan) piosenkami, a nawet melancholijnie chwytającymi za serce balladami. Wszystko spina dość mocne postanowienie muzyków, w zbudowaniu form prostszych, mających za zadanie łatwiej dotrzeć do słuchaczy. Myślę, że taka właśnie idea przyświecała Marco Gluhmannowi i jego kolegom z zespołu. Nawet te najdłuższe, bardziej rozbudowane utwory, są zbudowane w przystępny sposób, dzięki któremu być może zespół zaskarbi sobie serca nowych fanów. Jeśli, bowiem jakiś świeżo upieczony słuchacz rocka progresywnego chciałby, żebym mu zaproponował płytę Sylvan, dzięki której będzie mógł się zaznajomić z zespołem, poleciłbym mu właśnie ten album.

    Album otwiera udana kompozycja tytułowa ('Force of Gravity'), utrzymana w starym, dobrym stylu. Jest podniosła atmosfera, przestrzeń i pełen emocji głos Marco, charakterystyczny jak zwykle. Jest delikatne pianino (Volker Söhl - instrumenty klawiszowe), fantastycznie współgrająca z nim gitara (Jan Petersen). Utwór numer dwa ('Follow Me') jest szalony, niczym siła grawitacji. Wykrzyczany dość agresywnie w refrenie tytuł, niespokojne bicie sekcji rytmicznej (Sebastian Harnack - bas, Matthias Harder - perkusja) oraz instrumentalny popis a'la Dream Theater w drugiej części nagrania. Po dawce krzyku, mamy stonowaną kompozycję 'Isle In Me'. To prawdziwa wyspa emocji we wnętrzu Marco Gluhmanna. Przepięknie zaśpiewana, wprost wyrwana z głębi Jego serca. Delikatne motywy na pianino, przechodzą w pełen symfonii refren. Bardzo uduchowiony to utwór. Krótki, trzy i pół minutowy kawałek numer cztery ('Embedded'), to z pozoru zwykła piosenka, ale bardzo zgrabnie i bogato zaaranżowana, z przyjemnym refrenem, który chce się nucić. Uduchowienie powraca w 'Turn of the Tide'. Ale tylko na początku. Po dwóch minutach robi się 'Sylvanowo', po staremu. Znów są gitary i pasaże klawiszowe. Czy to faktycznie tytułowe 'Polepszenie Sytuacji' na płycie? Bez przesady! Do tej pory też było bardzo przyjemnie. Na uwagę zasługują pięknie potęgowane emocje w finale utworu. To zdecydowanie jeden z najjaśniejszych punktów Siły Grawitacji. Kolejna kompozycja jest zadedykowana od siły, jaką jest cisza ('From the Silence'). Urzekają w tym utworze przyjemne dla ucha zagrywki na pianino, oraz świetny refren. To po prostu piosenka, ale ileż w niej uroku! 'Midnight Sun' to najbardziej zaskakujący utwór na płycie. Przynajmniej dla fanów Sylvan. Marco zaśpiewa kolejną uduchowioną kompozycję, w towarzystwie czarującej głosem - Miriam Schell. Trochę tu komercji, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. To bardzo nocny utwór. Z melancholijnego stanu, dość gwałtownie wyrywa nas gitarowy riff, rozpoczynający kolejny utwór na płycie, zatytułowany 'King Porn'. Rozbudowana kompozycja znów ma w sobie to, co lubią zagorzali fani zespołu. Choć nie brakuje tu nawet jazzujących: pianina i basu w zwrotce nagrania. Ale za chwilę emocje, wykrzyczane przez Marco oraz szalejąca gitara zawracają utwór o 180 stopni. To kolejny mój faworyt na płycie. Duchowy stan, znany nam choćby z albumu 'x-rated' powraca w numerze 9 na płycie - 'Episode 609'. Kolejny, świetny refren, który chce się nucić i urzekająca gra poszczególnych instrumentalistów. Na uwagę zasługuje także ciekawe, instrumentalne rozwinięcie tematu w drugiej części nagrania. Dawka dźwięków akustycznej gitary na początku przedostatniego na płycie 'God of Rubbish' zupełnie nie zapowiada, że to będzie dość szybki numer. Zupełnie jak poddająca się grawitacji kolejka górska w wesołym miasteczku. Brzmi nawet nieco& garażowo! W finale mamy najdłuższą na płycie kompozycję 'Vapour Trail'. Rozpoczyna ją smyczkowy motyw i spokojny głos wokalisty. Muzycy Sylvan powoli rozbudowują tę 14 minutową kompozycję. Będzie tu sporo z tego, co lubimy w zespole z Hamburga. Emocje, instrumentalny polot, klawiszowa przestrzeń... Stary Sylvan znów powraca. I to w najlepszym wydaniu!

    Skonsumowałem, przetrawiłem, czuję się dość błogo. Choć przyznam, że nadal odczuwam lekki głód. Głęboko jednak wierzę, że muzycy Sylvan już niebawem go zaspokoją. Potencjału zdecydowanie nie stracili. Tę płytę należy traktować jak odpoczynek od form bardziej złożonych. Należy się delektować spokojem, uduchowieniem i rodzynkami, których jest na niej sporo. Siła grawitacji to potężne zjawisko. Nie da się obok niego przejść obojętnie, podobnie jak obok tej płyty. I tutaj uwaga do starych fanów zespołu. Nie słuchajcie tej płyty, jak trzech poprzedniczek. Odnajdźcie w niej piękno i emocje takie, jakimi Marco i spółka je widzą tym razem.

    Album 'Force of Gravity' oceniam na mocną 4. Zaznaczam jednak, że jest tu kilka fragmentów na najwyższą, okrągłą piątkę. I to nawet z plusem!

    Smacznego!
    Krzysztof Baran

    Krzysztof Baran sobota, 17, październik 2009 15:02 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Neoprogresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.