Malachity

Oceń ten artykuł
(67 głosów)
(2010, album studyjny)

01. Wstyd  (4:43)
02. Amidalla  (3:19)
03. Mayday  (3:24)
04. Perfumy  (5:33)
05. Prana  (3:35)
06. Asyż  (7:41)
07. Akasha  (4:35)
08. Latawce  (4:20)
09. Talisman  (4:57)
10. Mojra  (6:52)

Czas całkowity: 48:59

- Adam Łassa  (vocals)
- Krzysztof Pacholski (keyboards)
- Karol Szolz  (guitars)
- Bartek Styś  (bass)
- Wiktor Wyka  (drums)
oraz:
- Łukasz Święch  (12-strings acoustic guitar (2,9)

 

Więcej w tej kategorii: Shangri-La »

1 komentarz

  • Jan Włodarski

    Malachity to płytowy debiut grupy Ananke, założonej w 2009 roku w Bydgoszczy przez Adama Łassę i Krzysztofa Pacholskiego.
    Znam przynajmniej kilkadziesiąt osób, dla których powyższe zdanie wystarczy za całą recenzję i będzie dostatecznym powodem, by nabyć ten krążek.
    Adam Łassa to postać doskonale znana wszystkim fanom rodzimego rocka progresywnego, wokalista i autor tekstów kultowej grupy Abraxas. Przez jednych uwielbiany i kochany miłością wręcz bezgraniczną, przez innych niedoceniany i bagatelizowany.
    Osobiście zaliczam się do tej pierwszej grupy. Specyficzna barwa głosu i sposób interpretacji tekstów utworów przez Adama bardzo mi odpowiada. Mam też niezawodny i sprawdzony sposób, by polubić twórczość sygnowaną przez Adama. Trzeba po prostu dać mu szansę, nie wolno poprzestać na jednokrotnym przesłuchaniu muzyki. Trzeba posłuchać kilka razy i powoli dać się wciągnąć w muzyczne wizje i światy Adama. Jeśli tylko w Waszej duszy są malutkie pokłady melancholii i refleksji to jestem pewien, że nawet się nie spostrzeżecie, jak będziecie fanami jego twórczości.
    Postaram się teraz na moment zapomnieć o mojej fascynacji osobą wokalisty zespołu Ananke i spojrzeć na materiał zawarty na płycie Malachity, jak na debiut płytowy zupełnie mi nieznanej grupy.
    Jak już wiemy, grupę założyli Adam i Krzysztof. Ponieważ dwie osoby to trochę za mało jak na poważny zespół, panowie zaprosili do współpracy trójkę młodych i zdolnych instrumentalistów. Za perkusją zasiadł Wiktor Wyka, basistą został Bartek Styś, a gitarzystą Karol Szolz. Używając terminologii sprawozdawców sportowych - zespół to mieszanka doświadczenia i młodości.
    Pod koniec grudnia 2009 roku Ananke miało już skompletowany i nagrany repertuar debiutanckiego albumu. Ostatecznie album ukazał się wiosną 2010 roku, a wydała go prężnie działająca na polskim progresywnym rynku wytwórnia LYNX.
    Płyta trwa niecałe 50 minut, zawiera 10 kompozycji i, jak łatwo się domyślić, mamy do czynienia w większości przypadków z krótkimi, piosenkowymi formami muzycznymi. Każdy z utworów odpowiada normą współczesnych stacji radiowych i spokojnie mógłby zagościć na ich playlistach. Może kiedyś, pomarzyć przecież można.
    Bardzo rzadko mi się to zdarza, ale nie mam ulubionego numeru na tej płycie. Podobają mi się po prostu wszystkie. Wszystkie trzymają jeden, wysoki poziom. Wszystkie szalenie melodyjne i wręcz przebojowe, co akurat w tym przypadku jest pozytywem. Wszystkie z polskimi tekstami napisanymi przez Adama. I to też wielki plus tego wydawnictwa. Teksty wydają się bardzo osobiste, ale mają też uniwersalny, ponad czasowy wymiar. Słowa doskonale współgrają z muzyką, tworząc jedną doskonałą i nierozerwalną całość.
    Brzmienie grupy jest zdecydowanie neo-progresywne, chociaż trudno ją zaliczyć do tego nurtu. Chodzi mi raczej o to, że zespół nie ogranicza się żadnymi ramami co powoduję, że poszczególne utwory są bogato zaaranżowane, a muzycy stosują szeroką paletę brzmień swoich instrumentów. Najbardziej kreatywny wydaje się być kompozytor wszystkich numerów na płycie - Krzysztof. Doskonale udało mu się zbudować odpowiednią atmosferę każdego kawałka . Karol też gra kilka partii solowych, znamionujących spory talent do gry na gitarze. Sekcja rytmiczna jest doskonale zgrana i dbająca o odpowiedni feeling każdej kompozycji. W dwóch utworach gościnnie na 12-strunowej gitarze zagrał Łukasz Święch, co dodatkowo wzbogaciło brzmienie płyty.
    Malachity to płyta zdecydowanie piosenkowa, ale fani bardziej wyrafinowanych progresywnych dźwięków znajdą tu też coś dla siebie. Pierwszy przykład, który przychodzi mi na myśl, to instrumentalne zakończenie numeru pt. Perfumy. To brzmieniowy majstersztyk. Takich momentów jest na krążku sporo, trzeba się tylko do nich dokopać, ale to przecież sama przyjemność.
    Zdecydowanie polecam każdemu debiut grupy Ananke. Gdy już znużą Was wszystkie połamane rytmy, kompozycyjne zawiłości, brzmieniowe eksperymenty i monumentalne suity, to włączcie sobie tę płytę. Cały czas będziecie w progresywnym temacie, a jednocześnie zrelaksujecie się i poprawicie sobie humor. Całkiem możliwe też, że będziecie nucić pod nosem anankowe piosenki.
    5/5
    JanYanoWłodarski

    Jan Włodarski sobota, 29, maj 2010 01:40 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Neoprogresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.