End Of The Beginning

Oceń ten artykuł
(39 głosów)
(2010, album studyjny)

01. Will You Come - 7:07
02. Untouchables - 4:46
03. Under Control - 4:56
04. Good Believer - 4:38
05. One Second - 5:56
06. Runaway - 5:06
07. Isolation - 5:31
08. Chaos - 6:06
09. Last Exit - 2:04

Czas całkowity - 46:09

- Michał Deptuła - wokal
- Łukasz Naumowicz - gitara, instrumenty klawiszowe
- Maciek Apt - gitara
- Marek Godłoza - gitara basowa
- Marek Veith - perkusja

Więcej w tej kategorii: Songs Of Love & Disaster »

1 komentarz

  • Paweł Tryba

    Oto mamy kolejny debiut na polskiej scenie progresywnej. Choć może lepiej powinienem powiedzieć: nową formację, bo jej członków nie można nazwać debiutantami. Z dobrym z reguły skutkiem muzykowali w różnych składach, które prezentowały dość podobną wrażliwość muzyczną. Gitarzystę Łukasza Naumowicza pamiętamy z niezłej płyty projektu Delate i z grania w Ił-62, Marek Veith bębni w Amuse Me, Michał Deptuła śpiewa w Experience. Czyli spotkała się grupa dżentelmenów, którzy lubią wzbogacać zdrowy, gitarowy rdzeń muzyki elektroniką. Czy to w wersji bardziej noworomantycznej (Veith), Radioheadowsko-Jeżozwierzowej czy też - punkowej, z lekkim odchyłem na sludge (Naumowicz). Deptuła też musi czuć się w IA komfortowo, bo praca gitar nieraz przypomina dokonania Thesis i jego macierzystego Experience właśnie. Wokalista jest zresztą dla mnie bohaterem tej płyty - dysponuje szorstkim, solidnie zachrypniętym głosem, który świetnie sprawdza się w połączeniu z mocną, męską wizją proga, jaką serwuje Inside Again. Zapisałem więc w notesie wielkimi literami: kupić też debiut Experience, kiedy się ukaże. Wykrzyknik. Bardzo dobrze, że doszło do zmontowania tego dream teamu, bo wysmażył on fajny album!

    Ciężko jest orzec kto jest w Inside Again siłą dominującą, bo muzyka na End Of The Beginning ma swoją własną tożsamość, będącą zgrabnym połączeniem dokonań wyżej wymienionych składów. Elektroniczne efekty obficie leją się z syntezatorów i samplerów, gitarzyści nie żałują mocarnych riffów, ale uspokajam - tu nie rzeźnia numer 5 pod patronatem Fear Factory. Brzmienie lokuje End Of The Beginning w grupie płyt nawiązujących do późnego Porcupine czy Abigail's Ghost. Nie ma tu natomiast długachnych suit pokroju Anesthetize czy Arriving Somewhere But Not Here tych pierwszych. Czas trwania i stopień komplikacji utworów czyni z nich piosenki. Nie aż tak proste, ale jednak. Dość zróżnicowane, przez co płyta nie nudzi. Otwierające płytę Will You Come rozpoczyna się dźwiękami didgeridoo. Moja sformatowana pochłanianym hurtowo progiem pamięć automatycznie biegnie w kierunku Loser Ayreon, ale już po kilku taktach wiadomo, że to nie zrzynka z Lucassena. Australijską trombitę podbija zagrywka gitary, następnie wchodzą konkretne riffy, zadziorny refren i nastrojowe, ale też niepokojące zwolnienie. Obiecujący początek! Riffami stoi też Untouchables. Cieplej na sercu robi mi się przy Under Control. To po prostu świetna rockowa ballada. A nagrać dobrą balladę naprawdę nie jest tak łatwo. Zawsze istnieje ryzyko przesłodzenia albo nadmiernego zadęcia. Tu udało się znaleźć złoty środek. Na dobrą sprawę tę piosenkę mogłaby zagrać jakaś amerykańska kapela 'dla mas' jak 3 Doors Down czy inny Nickelback. Za cały elektroniczny sztafaż robi tym razem uparcie powtarzane elektroniczne staccato. Panowie odbijają to sobie w kolejnym Good Believer, który jest w zasadzie ciut upopowionym industrialem. Na agresywnie brzmiącej elektronice opiera się tu cała aranżacja. Magicznie znów robi się w One Second. To znów atmosferyczna ballada, ale tym razem z większym użyciem generowanych z 'parapetów' teł. Bogata faktura dźwiękowa, zbolały głos Deptuły... Bardzo udany kawałek! Inside Again wydają mi się najciekawsi właśnie w swojej nastrojowej odsłonie. Bo już mocne Runaway ma dość przytłaczający charakter (a może właśnie taki był zamysł zespołu?). Ciekawie rozwija się Isolation - od mocnej, dynamicznej perkusji, przez posępny basowy pochód, pancerne riffy, aż do melodyjnej solówki, na tle której wchodzi wokal. Tu moim zdaniem grupa osiągnęła idealny balans między dynamiką a atmosferą. Dość onirycznie jak na standardy End Of The Beginning rozpoczyna się Chaos. Delikatne wejście klawiszy, w tle radiowe komunikaty, a Deptuła częściej melorecytuje niż śpiewa. Dużo tu niepokoju, który na szczęście udanie równoważy Last Exit, będące w zasadzie instrumentalną kodą. Tak kończy się płyta, która przypomina mi rytm wielkiego, niespokojnego miasta początku trzeciego tysiąclecia. Rozedrgany, tylko chwilami złudnie spokojny. Z nakładającym się na bicie serc szumem elektroniki, która służy już nie tylko wygodzie, ale także jako osłona przed relacjami z innymi ludźmi. Także teksty dotyczą zagubienia we współczesnym świecie, potrzeby kontaktu, wiary w cokolwiek.

    Miło się End Of The Beginning słucha. Dzięki przeplataniu mocy z subtelnością płyta nie nuży, zachęca do ponownego włączenia. Mam jednak wrażenie, że bardzo szybko udało mi się ten album zrozumieć, osłuchać z poszczególnymi kawałkami razem i z osobna. Czy to zarzut? I tak i nie. Komunikatywność jest cechą pożądaną w każdej muzyce, nie widzę powodów, dla których prog miałby tu być wyjątkiem. Ale też fajnie jest pod przykrywką przystępności odkryć tzw. drugie dno - a tego akurat nie widzę. Dlatego stawiam 3,5. Ze świadomością wszakże, że będę do debiutu Inside Again wracał dość często na zasadzie odreagowania bardziej złożonych produkcji. I że jest to płyta, która na sto procent będzie się kręcić w moim odtwarzaczu podczas zbliżającego się wakacyjnego urlopu.

    Paweł Tryba poniedziałek, 31, maj 2010 22:10 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Neoprogresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.