Skylge's Lair

Oceń ten artykuł
(15 głosów)
(2011, album studyjny)
1. The Messenger (7:33)
2. Road To Yourself (7:10)
3. Home At Last (8:22)
4. Humble Origin (1:39)
5. Walls (9:11)
6. The Willow Tree (4:23)
7. Skylge's Lair (6:20)
8. Time Passing By (7:25)

Czas całkowity 55:40
Gert van Engelenburg (keyboards, backing vocals)
Jos Harteveld (lead vocals, guitar)
Eddie Mulder (guitars, backing vocals)
Koen Roozen (drums)
Peter Stel (bass)
Derk Evert Waalkens (keyboards, backing vocals)

1 komentarz

  • Krzysztof Baran

    Miał sześć lat, gdy zaczynał swoje pierwsze harce z zabawkową gitarą. Taką jak zapewne i większość z nas bawiła się w dzieciństwie - plastykową z nylonowymi strunami. Naśladował wówczas swoich pierwszych idoli, których słyszał w radiu i za pośrednictwem gramofonu. W wieku 12 lat grał już na prawdziwej basówce, w szkolnym zespole. Dziś jest jednym z najważniejszym muzyków holenderskiej sceny rockowej. Uznanym multiinstrumentalistą i kompozytorem, a także bardzo sympatycznym, pozytywnie nastawionym do życia facetem. Eddie Mulder. Jego prawdziwa, muzyczna kariera rozpoczęła się na początku lat 80., a swe pierwsze kroki stawiał wówczas w zespole Bakerstrain. Później po drodze były zespoły Circus Cysters i Avenue, z którymi nagrywał mini-albumy, a także (już w latach 90.) zespół French Connection, z którym nagrywał pełne, długogrające albumy. Jest także byłym muzykiem i współliderem znanej przed laty i bardzo cenionej formacji Flamborough Head, a także wciąż istniejącego zespołu Trion. Eddie to także oddany fan zespołu Pink Floyd, dla którego w hołdzie grywał w cover-bandzie The Pink Floyd Project, bardzo lubianym w krajach Beneluxu. Obecnie lideruje kolejnemu, muzycznemu przedsięwzięciu - supergrupie Leap Day. W marcu 2011 roku zespół wpadł do nas na parę dni, by zagrać kilka koncertów wraz z The Watch. Wiele osób wspomina koncerty holendrów jako bardzo przyjemną podróż z melodyjnym rockiem progresywnym, przez wyimaginowane krainy wymyślone prze Eddiego i jego kolegów na płytach Awaking The Muse oraz Skylge's Lair. Ta druga to najnowsze dzieło holenderskiej supergrupy i to właśnie ona będzie przedmiotem niniejszej recenzji.

    Jak już wspomniałem, Leap Day to tzw. supergrupa czyli zespół złożony z wybijających się muzyków z tzw. 'barwną przeszłością'. Obok lidera, Eddiego który gra w zespole na gitarze oraz udziela się jako chórzysta, w Leap Day ważną postacią jest Jos Harteveld, drugi gitarzysta i główny wokalista o bardzo charakterystycznym głosie. Jos dotąd grywał m.in. we wspomnianym cover-bandzie The Pink Floyd Project, a także w formacjach Two Faces oraz Heroes Of Rock. Ciekawą postacią jest klawiszowiec zespołu, Gert Van Engelenburg, który tak naprawdę dotąd nie grał w zespołach rockowych. Pisał i nagrywał za to muzykę do poważnych przedstawień teatralnych. Udzielał się także jako kompozytor muzyki do dziecięcych przedstawień, stąd zapewne w wielu momentach do muzyki Leap Day wdziera się bajkowy klimat. W składzie Leap Day jest aż dwóch klawiszowców. Drugim z nich jest Derk Evert Waalkens, który co prawda w dzieciństwie pragnął być perkusistą, ale w wieku 15 lat stanął jednak za klawiszami i tak już zostało. Sentyment do wystukiwania rytmu jednak bardzo zakorzenił się w charakterze jego gry, bowiem Derk lubuje się w rytmicznej grze na pianinie. W przeszłości występował m.in. w znanym, holenderskim zespole King Eider. Perkusista, Koen Roozen zna się z liderem, Eddim, znakomicie z czasów istnienia Flamborough Head. Obaj byli jego członkami. Karierę muzyka rozpoczynał pod koniec lat 70. w zespole Endless Road, grającym muzykę w stylu Focus. W latach 80. poznawał przyszłych kolegów z FH, grając z nimi w zespole Stiffener. To bardzo ceniony w Holandii i doskonały technicznie perkusista. Kolejną postacią w zespole jest basista Peter Stel, który ma za sobą doświadczenia gry w aż dziewięciu zespołach! Leap Day jest dziesiątym. Żadna z tych grup, co prawda nie zaznaczyła się specjalnie głośno w rockowym światku, ale Peter uchodzi za wytrawnego basistę i granie w tych wszystkich formacjach, u boku bardzo różnych muzyków z pewnością jest wypadkową jego dużych umiejętności. Peter uwielbia muzykę lat 80. i lata tzw. New Age. Echa tych fascynacji także słychać w jego grze rytmicznej. Tak więc na skład personalny Leap Day składają się muzycy o bardzo dużym doświadczeniu, a co za tym idzie o wysokich umiejętnościach instrumentalnych.

    Grę Leap Day, podobnie jak na debiutanckim albumie Awaking The Muse cechuje melodyjność. To muzyka niesamowicie przyjemna dla ucha, o (jak ja to nazywam) nastawieniu wybitnie pokojowym, bez ciągot do form zakręconych i bardzo trudnych w odbiorze. Utwory są jednak rozbudowane i co za tym idzie poparte progresywnymi formami. Na pierwszym planie operuje gitara Eddiego śpiewająca wraz z wokalistą Josem. Fakt wykorzystania aż dwóch klawiszowców buduje bardzo charakterystyczną przestrzeń, ocierającą się o nowocześnie brzmiące formy symfoniczne. Tylko pierwszy utwór (The Messenger), a właściwie jego dość szalony początek, zdaje się zadawać kłam tej bajkowej całości. W przeważającej części materiału muzycy podążają za tym, co nakreślili na debiucie. Na pierwszy plan zdecydowanie wysuwają się utwory: Walls oraz Skylge's Lair. Pięknie zaaranżowane, zgrabnie rozbudowane i łatwo trafiające do ucha. Przyjemnie brzmi także Home At Last, utwór chwilami brzmiący niemal przebojowy i posiadający ciągoty zarówno w stronę melodyjnego neoprogresu w stylu Pendragon, jak i w okolice Camel z pierwszej połowy lat 80. Podobnie zresztą jest też w finale płyty (Time Passing By). Ciekawymi kompozycjami są niemal akustycznie brzmiące miniaturki: Humble Origin i The Willow Tree. Czyżby to zapowiedź zmian w muzyce Leap Day?

    Podobnie jak w przypadku pierwszego albumu Leap Day, zachwyca booklet tego wydawnictwa. Książeczkę wypełniają bardzo ładne, kolorowe grafiki, które podczas słuchania muzyki holenderskiego zespołu mogą działać na wyobraźnię. Autorem tych kolorowych grafik jest Henny van Veeendaal.

    Muzyka na albumie Skylge's Lair jest skierowana głównie do słuchaczy rocka neoprogresywnego. Nowoczesne, bogate brzmienie, udana produkcja i bateria pozytywnej energii i wiosennego ciepła z pewnością mogą też posłużyć za przetarcie progresywnych szlaków dla początkujących słuchaczy tego gatunku. Album ten może ich znakomicie wprowadzić w kanony rocka progresywnego. Dużo tu elementów charakterystycznych przede wszystkim dla Pendragon, ale także i Pink Floyd (gitara Eddiego Muldera wyraźnie zainspirowała się mistrzem Gilmourem) oraz Camel z lat 80. (charakterystyczna rytmika i wykorzystanie instrumentów klawiszowych). Niechaj zatem album Skylge's Lair wprowadzi nas w ciepłą i soczyście zieloną wiosnę. Jej zapewne wypatruje latarnik ze smukłej wieży, która widnieje na okładce płyty.

    Moja ocena: dobra, solidna płyta na czwórkę (z małym plusikiem za dawkę ciepła, które potrzebne jest po długiej zimie ;)).

    Przyjemnego słuchania życzy Krzysiek 'Jester' Baran

    Krzysztof Baran sobota, 02, kwiecień 2011 13:51 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Neoprogresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.