The?Book

Oceń ten artykuł
(11 głosów)
(2011, album studyjny)

01. Prologue (A Man And The Book)  (4:19)
02. The Empty Room / The Realization  (6:03)
03. The Crying Child (1st Nail)  (3:47)
04. The Healing Wonder (2nd Nail)  (5:54)
05. The Dividing Water (3rd Nail)  (8:20)
06. The Last Supper (4th Nail)  (4:26)
07. The Eternal Abstinence (5th Nail)  (8:06)
08. The Deadly Crucifixion  (6:46)
09. The Green Door - Looking For The Last Solution  ((9:51)
10. Epilogue (A Bird And The Book)  (5:40)

Czas całkowity: 1:03:12

- Lars Koehler  (vocals)
- Anne Trautmann  (vocals)
- Andreas Gemeinhardt  (guitars)
- Marek Arnold  (keyboards, saxophone)
- Heiko Rehm  (bass)
- Ulf Reinhardt  (drums)
Więcej w tej kategorii: « The Puzzle Fetish »

2 komentarzy

  • Gabriel Koleński

    „The? book” Seven Steps To The Green Door” to póki co ostatnie wydawnictwo ze stajni niemieckiej wytwórni Progressive Promotion Records jakie dane mi będzie recenzować. Zupełnie przypadkiem okazało się, że najlepsze ze wszystkich trzech jakie otrzymałem. Kto przypuszczał, że tak przypadnie mi do gustu. Z drugiej strony - mroczna okładka, concept album, różni wokaliści, długie, rozbudowane utwory, bardzo eklektyczna muzyka, może jednak miało prawo mi się spodobać.
    Teksty zawarte na „The? book” opowiadają historię młodego człowieka, Samuela, bardzo religijnego młodzieńca, głęboko wierzącego w Boga. Pewnego dnia Samuel zostaje wyrwany ze swojego świata, oddzielony od swojej ukochanej, trafia do bardzo specyficznego pomieszczenia. Chłopak zostaje wystawiony na ciężką próbę, osamotniony musi zmierzyć się z kolejnymi przypadłościami dręczącymi cywilizację ludzką by osiągnąć upragniony spokój. W końcu do zielonych drzwi prowadzi aż siedem kroków. Główny bohater przemierza kolejne pokoje symbolizujące poszczególne wyzwania. Zresztą wszystko w tych tekstach jest bardzo symboliczne. Z upływem czasu Samuel zmienia się, podobnie jak rola jaką pełni w całej historii, przeobrażać zaczyna się również jego stosunek do Boga i wiary.
    Muzycznie otrzymujemy naprawdę ciekawy tygiel. Podstawą jest szeroko rozumiany rock progresywny (częste zmiany nastrojów i klimatów, długie utwory, częste solówki gitarowe (świetne swoją drogą), liczne partie instrumentów klawiszowych (ja przede wszystkim zwracam uwagę na soczyste i wysmakowane hammondy)). Osobiście bardzo przypadło mi do gustu zgrabne łączenie ze sobą różnych stylów i gatunków. Momentami przewija się nieco soulowy klimat („The empty room”, „The dividing water” czy „The deadly crucifixion”) przede wszystkim w bardzo żarliwym śpiewie Larsa Köhlera oraz wspaniale rozbujanej, „leniwej” sekcji rytmicznej. Przyjemnym smaczkiem są również funkowe partie gitar („The healing wonder”) czy saksofonu, na którym gra niezmordowany lider zespołu Marek Arnold (wystrzałowe solo w „The last supper” czy cudowny klimat stworzony przez ten instrument w „The eternal abstinence”). Nie brakuje też tak modnych aktualnie elementów prog metalowych („The empty room”, „The crying child”, „The deadly crucifixion” (czy to Star One?)), na szczęście są one powplatane w sposób przemyślany i nienachalny.
    Kolejną ważną rzeczą na „The? book” są obsadzający poszczególne role wokaliści. W podstawowym składzie zespołu znajduje się dwoje – Lars Köhler i Anne Trautmann. Moim zdaniem Lars lepiej wypada w spokojniejszych utworach, ze swoją soulową manierą lub bez niej („The last supper”) niż w mocnych, metalowych fragmentach (radzi sobie w „The crying child”, ale słychać lekkie niedostatki mocy). Anne Trautmann śpiewa czysto i poprawnie, aczkolwiek myślę, że najlepiej sprawdza się w duecie z Larsem. Dużo większe wrażenie zrobiła na mnie gościnnie występująca w „The crying child” Amelie Hofmann ze swoim anielskim, delikatnym, dziecięcym głosikiem (nic dziwnego że zagrała dziecko, ile ona właściwie ma lat?), trochę kojarzy mi się ona z Elizabeth Fraser z Cocteau Twins, pojawiła się również na tegorocznym debiucie Cyril „Gone through years”. W „The eternal abstinence” dla odmiany w ogóle nie pojawia się Lars, za to dwóch innych jegomościów – Steven Powesland (świetna melorecytacja!) i znany skądinąd Larry B. (udziela się w Toxic Smile i Cyril), tu również znakomity, bardzo emocjonalny. Sporadycznie w chórkach dośpiewuje również sam Marek Arnold, w „The Green Door” niecodzienny nastrój tworzy kobiecy chór „sjaella”, a duet Kim Spillner i Ronny Gruber odpowiedzialni są za fachowy growhl w „The crying child”.
    Już dawno nie zdarzyło mi się aż tak rozpisać w recenzji, co chyba jest najlepszą rekomendacją. Na tej płycie dzieje się to wszystko i o wiele więcej! Najważniejsze, że kompozycje są na naprawdę wysokim poziomie, przemyślane co do szczegółu, nie ma tu miejsca na improwizacje ani żadne przypadkowe dźwięki. Dla niektórych może być to wada, ale cały album nie jest nudny ani przewidywalny, nie ma tu po prostu chaosu, jest też bardzo bogaty brzmieniowo, ale nie przeładowany. To porządna, nowoczesna progresywna płyta, nagrana przez ludzi, którzy wiedzą czego chcą, wiedzą jak to osiągnąć i potrafią to zrobić. Gorąco polecam!

    Gabriel „Gonzo” Koleński

    Gabriel Koleński poniedziałek, 15, lipiec 2013 15:55 Link do komentarza
  • Paweł Tryba

    No dobra, w tej recenzji sporo będzie akcentów pozamuzycznych. Zespół Seven Steps To The Green Door swoim trzecim albumem skłonił mnie bowiem do wypowiedzi o imponderabiliach. Niemiecki ansambl wpisuje się w rosnący ostatnio w siłę ruch negacji chrześcijaństwa. A tak się składa, że ja jestem chrześcijaninem i nie mogę chować swojej wiary i poglądów albo odkładać ich na bok i skupiać się tylko na warstwie muzycznej. Tak, jak Seven Steps To The Green Door stworzyli nierozerwalną słowno-muzyczną konceptualną całość, tak i ja jestem całością i nie mogę oddzielić Trybika-melomana od Trybika wierzącego. A tymczasem SSTTGD, ich ziomkowie-ewolucjoniści z Ocean Collective, nasze rodzime Hipgnosis to tylko kilka przykładów zespołów, które okraszają dobrą i bardzo dobrą muzyką teksty, z którymi niżej podpisany nijak nie może się identyfikować. Antropocentryzm, postawienie człowieka w roli jedynej arbitralnej siły, niewątpliwie jest kuszący. Tyle, że jest to afirmacja istoty niedoskonałej, która, pozbawiona odniesienia do Absolutu, bardzo łatwo może popaść w samouwielbienie i zacząć robić różne głupoty. Przykładów nawet nie będę podawał - wystarczy rozejrzeć się dookoła by dostrzec, że ludzie bywają omylni. Dlatego ja zamierzam pozostać przy może niedzisiejszej i niemodnej, ale świetnie porządkującej moje życie wierze.

    The? Book jak łatwo domyślić się z samego tytułu to jawna krytyka Biblii. Seven Steps To The Green Door mają do tego prawo. Mają prawo umieścić na okładce swojej płyty krzyż i inne ważne dla chrześcijan symbole - kielich, lilię czy koronę cierniową. Pytanie tylko - po co? Czy nie idą w swojej polemice w zbyt dużą dosłowność przekraczając granicę obrazy uczuć religijnych? Niżej podpisany czuje się obrażony i korzysta ze swego prawa, by wyrazić sprzeciw. W warstwie fabularnej to alegoryczna podróż przez własne senne marzenia niejakiego Samuela, człeka religijnego, acz dojrzewającego do zmiany poglądów. Obszerne libretto zespół zawarł w efektownym digibooku.

    Tyle o tekstach. A co z sama muzyką? Czy wynurzenia członków SSTTGD opatrzone zostały wiekopomną oprawą dźwiękową i stworzyły wraz z nią frapujący, obrazoburczy monolit? Sęk w tym, że nie do końca. W materiałach promocyjnych bardzo na wyrost stwierdzono, że dotychczas na podobny poziom muzycznego eklektyzmu wspiął się co najwyżej Frank Zappa. Jak już równać - to do najlepszych, ja to rozumiem. Tyle, że podobnych płyt słyszałem ostatnio przynajmniej kilka. Neoprogresywna baza, wycieczki w stronę metalu (poprawne riffy, taki sobie growl), dużo klawiszy, z gatunku tych motorycznych, jak u Jolly. Tu i tam da się zauważyć kokietowanie słuchacza muzyczną erudycją. Żywiołowa partia saksofonu kończąca The Last Supper byłaby ozdobą dowolnej płyty Manninga, z kolei The Eternal Absinence rozpoczyna się ewidentnie hackettowskimi zagrywkami gitary. No i bardzo dobrze, płyta ma sporo fajnych momentów, ale nie składają się one na powalające kompozycje. Pomimo wielokrotnego słuchania nie jestem w stanie którejkolwiek z nich wyróżnić na plus. Ot, neoprogowa średnia. Doszlifowana brzmieniowo, bogata aranżacyjnie, ale nic nowego do gatunku nie wnosząca. Nie mam nic przeciw korzystaniu ze sprawdzonych wzorców o ile rezultat takiego recyklingu mnie zachwyci. A tu pobujało przez moment przyjemnie i tyle. Wolę się bujać na przykład przy ostatniej płycie Jeffa Greena. Jemu udało się utrzymać cały czas napięcie, tu mamy momenty ewidentnie przegadane. Dosłownie przegadane - najatrakcyjniejszą stroną The? Book jest gra instrumentalistów. Niestety, linie wokalne wsparte nienajlepszymi chórkami są jakieś płaskie, a że na tej akurat płycie tekst pełni rolę niepoślednią - atmosfera często siada. Dotyczy to głównie nosowego głosu Larsa Koehlera, towarzysząca mu eteryczna Anne Trautmann broni się lepiej. Parafrazując wypowiedź pewnego krytyka o innym niemieckim twórcy: Seven Steps To The Green Door miewają piękne momenty, ale i brzydkie kwadranse. Na pewno jest to album zaprojektowany już na wstępie jako dzieło z dużym rozmachem. Niestety, jak to czasem bywa - sporo pary poszło w gwizdek.

    Wszyscy miłośnicy Dawkinsa et consortes posłuchają z obowiązku, miłośnicy metalizowanego neoproga pewnie zastrzygą uszami, ale sądzę, że tylko przez chwilę. Taka sobie ta płyta. Solidna, ale nie błyskotliwa. Na pewno za mocna na trójkę, ale na trzy i pół punkcika ciut za słaba. Ale niech już będzie te lekko naciągane 3,5/5, żeby nie było, że mój religijny fanatyzm rzutuje na moje oceny. I nie, nie zamierzam spalić The? Book na stosie - szkoda czasu i zapałek

    Paweł Tryba poniedziałek, 06, luty 2012 20:54 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Neoprogresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.