01. Me And My Downfall (7:09)
02. Maybe September (7:39)
03. Marty And The Magic Moose (4:41)
04. The King Of Number 33 (26:47)
I - Pauper's Parade
II - Accession
III - The Physician And The Traitor
IV - The Hunt
V - Never Ending Elysium
VI - Rex Mortuus Est
05. Memo (7:28)
Czas całkowity: 49:44
- Tony Wright (vocals)
- Andy Ditchfield (guitars, keyboards)
- Steve Wright (guitar)
- John Dawson (bass)
- Henry Rogers (drums)
oraz:
- Mark Kelly (keyboards)
2 komentarzy
-
Za niektórymi płytami potrafiłem gonić przez pół świata, tropiąc je zawzięcie po różnych zakamarkach, komisach, giełdach i innych dziwnych miejscach, a niektóre same, jakby przez przypadek wpadały w moje sidła... Dokładnie tak było z DeeExpus. Kupując piękne, sześciopłytowe, bootlegowe wydawnictwo Marillion, mocno rozochocony sprzedawca położył jeszcze ich drugą płytę na ladzie mówiąc - 'to prawie jak Marillion, bo Mark Kelly na klawiszach'. Zaciekawił mnie, bo uwielbiam grę Marka i przyznam się, że jakieś dziesięć ostatnich płyt Marillion kupiłem jedynie dla tych klawiszy... Zapłaciłem i poleciałem do domu na ucztę. Oczywiście na pierwszy ogień poszły bootlegi i napój bogów. Przesłuchanie ze zrozumieniem sześciu płyt Marillion stanowi nie lada wyzwanie, więc po skończeniu zarówno tegoż maratonu jak i napoju, usiłowałem zapanować nad wzburzonymi emocjami i w ramach procesu wyluzowawczego włączyłem DeeExpus. Początek ostry, więc pomyślałem, że to kolejna kapelka usiłująca 'przyłoić', ale bez umiejętności zarówno instrumentalnych jak i aranżacyjnych, rytm 4/4 więc po trzech minutach dałem sobie spokój i wyłączyłem, koncentrując się na głęboko twórczym procesie poszukiwania dobrze zachomikowanej żelaznej rezerwy napoju bardzo orzeźwiającego. Rano, szykując sobie kawusię, odruchowo włączyłem sprzęt i po pierwszych dźwiękach, mocno zdegustowany, że będę musiał tego słuchać jeszcze raz, pomaszerowałem pod prysznic. Wychodząc z pod niego usłyszałem inną muzykę - cudowną solówkę klawiszową. Natychmiast uświadomiłem sobie, że to chyba Mark Kelly. Zaintrygowany zasiadłem w fotelu, lecząc kawą objawy symptomu dnia wczorajszego i strzygąc uszami, bo to, co zaczęło się (oczywiście dla mnie) niemal koszmarnie przerodziło się w rewelacyjne granie. Po chwili kochałem już ten album, bo odezwał się gitarzysta i to w sposób jaki cenię chyba najbardziej... Sięgnąłem po okładkę - 5 utworów, z czego jeden trwa prawie 27 minut, łącznie 50 minut muzyki. Z każdą chwilą lepszej. Wiedziałem, że na jednym przesłuchaniu się nie skończy, czułem, że to dobra płyta. Chyba nawet bardzo dobra... A po piątym utworze zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że znakomita... Chyba tak wyobrażałem sobie w snach Marillion, gdyby Fish nie odszedł i gdyby reszta 'poszła' w kierunku wytyczonym pierwszymi albumami. Pyszna płyta, jedna z naprawdę niewielu w neoprogresie, która zrobiła na mnie takie wrażenie. I to nie tylko za sprawą rewelacyjnych klawiszy. Każdy instrument ma tu swoją rolę i warto któreś tam, kolejne przesłuchanie poświęcić konkretnym instrumentom - usłyszycie rzeczy które mogą 'umknąć' przy normalnym odsłuchu, a które są czasami wręcz genialne. Polecam tę płytę absolutnie wszystkim wielbicielom 'świeżej' krwi w progu, amatorom dobrego neoproga, a i niektórzy fani starych, dobrych czasów powinni się uśmiechnąć przy tej muzyce. Oczywiście moim, cholernie subiektywnym, zdaniem...
Aleksander Król sobota, 09, czerwiec 2012 21:48 Link do komentarza -
Drugi studyjny album Dee Expus 'King of Number 33' zabiera słuchaczy w epicką podróż opowiadającą o losach ponoć legendarnego Króla 33. W odróżnieniu od pierwszego krążka jest to album koncepcyjny. Świat wydobyty z wyobraźni Andy Ditchfielda zadziwia mnogością dźwięków jest bajkowy jak i okładka płyty, przedstawiająca powóz ciągnięty przez konie, gdzie jest i miejsce na pastelowe barwy, pęd pociągu jak i mrocznego kata trzymającego w ręce odciętą głowę. Nowe wydawnictwo pokazuje zespół z innej strony niż na 'Half Way Home' - płyty równie dobrej, lecz w moim odczuciu nagranej w bardziej rockowym brzmieniu niż obecny projekt. Nowe zadziwiające wirtuozerią dzieło to niewątpliwie wielka zasługa Marka Kelly, którego do swojego projektu zaprosił gościnnie Andy Ditchfield, jak i oczywiście pozostałych członków grupy, którzy - ma się wrażenie - odsłonili w pełni swój kunszt.
Amethis sobota, 09, czerwiec 2012 21:48 Link do komentarza
'King of Number 33' przynosi muzykę pełną ekspresji, zalewa słuchacza wulkanem perfekcyjnie dobranych dźwięków, gdzie każda nuta zdaje się być idealnie wpasowana w swoje miejsce. Każdy z muzyków ukazuje wachlarz swoich umiejętności jak i mocy instrumentów. Utwory są tak rozbudowane, że jest w nich miejsce na niezwykłe solówki gitar, klawiszy, perkusji, wyeksponowanie głosu Toma Wrigtha, jak również na harmonijne współbrzmienie całego zespołu.
Płytę rozpoczyna porywający 'Me and My Downfall', zaakcentowany mocnym brzmieniem gitar i klawiszy. Zaraz potem następuje płynne przejście do zdawałoby się wyciszonego 'Maybe September'. Słyszymy na początku tylko głos Toma i dźwięki pianina przenikające się raz po raz ze skrzypcami. Kawałek wybrzmiewa jakby nostalgią, ale w połowie utworu kawalkada dźwięków porywa słuchacza swym żywiołem. 'Marty and Magic Moose' przynosi ze sobą moc perkusji i ciężkich gitar przerywanych delikatnymi klawiszami i akustyczną gitarą. Za chwilę w 'Paupers Parade' fanfary jakby odegrane z winylowej płyty, z narratora głosem i rżeniem koni przenoszą nas w bajkowy świat. Kolejny 'Accesion' to przede wszystkim niezwykły głos wokalisty podkreślony chórkami, strzeliste riffy gitar kojarzące się w idącym wojskiem i melorecytacją w środku przywodzącą nieco na myśl 'Grendela' Marillion. Po nich dawkę mocnej energii przynoszą kolejne utwory, by dwoma ostatnimi ('Rex Mortuus Est' i 'Memo') w piękny sposób zamknąć opowieść o tajemniczym królu. Niesamowity wokal Toma Wrighta, piękne klawisze, gitara akustyczna, chórki i energetyczne przejścia sprawiają, że chce się ich słuchać od nowa i podążać za każdą nutą...
Obowiązkowa pozycja dla koneserów neoprogresywnych dźwięków.
Albumy wg lat
Recenzje Rock Neoprogresywny
- Reedycje kolejnych albumów Quidam budzą wiele pozytywnych emocji, ale są… Skomentowane przez Gabriel Koleński Baja Prog - Live In Mexico '99 (Quidam)
- tRKproject czyli poboczny, ale nie do końca solowy projekt lidera… Skomentowane przez Gabriel Koleński Odyssey 9999 (tRKproject)
- Czasem myślę sobie, że najtrudniej słucha się zespołów, które co… Skomentowane przez Gabriel Koleński Strange Thoughts (Loonypark)
- Z pewnym smutkiem stwierdzam, że rock neoprogresywny w dzisiejszych czasach… Skomentowane przez Gabriel Koleński Crime Scene (RPWL)
- Jedno spojrzenie na okładkę i od razu pojawia się radość… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Over And Out (Collage)
- O niektórych muzykach zwykło się mówić, że są jak wino...… Skomentowane przez Krzysztof Baran Love Will Never Come (Mr Gil)
- Rycerze Progresywnego Stołu znów wracają na suchy ląd. Po długim… Skomentowane przez Krzysztof Baran The Last Great Adventurer (Galahad)
- Świat art rocka oferuje pokaźną gamę albumów, które w sposób… Skomentowane przez Dariusz Maciuga The Masquerade Overture (Pendragon)
- Parę lat temu przeczytałem gdzieś takie oto słowa Artura Chachlowskiego:… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Baśnie (Collage)
- Krążek ten nabyłem kilkanaście lat temu za dosłownie parę złotych.… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Alone (Mr Gil)
- Właściwie „Moonshine” to chyba ostatnia płyta, którą zdecydowałbym się recenzować.… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Moonshine (Collage)
- Zacznę od tego, że nigdy nie skreślałem muzyków Marillion. Zawsze… Skomentowane przez Krzysztof Baran An Hour Before It's Dark (Marillion)
- Tym razem zrobię wyjątek i odpuszczę sobie wprowadzenie, bo nie… Skomentowane przez Dariusz Maciuga Everything to Everyone (Riis, Bjørn)
- Wojciech Szadkowski powiedział kiedyś w jednym z wywiadów, że podczas… Skomentowane przez Dariusz Maciuga A Street Between Sunrise And Sunset (Satellite)
- Pochodzący z Lublina, zespół Acute Mind powrócił po dziesięciu latach… Skomentowane przez Gabriel Koleński Under The Empty Sky (Acute Mind)
- Dość niespodziewanie, bez szczególnej pompy i uruchamiania wielkiej machiny promocyjnej,… Skomentowane przez Gabriel Koleński Song of the Wildlands (Nolan, Clive)
- „The 7th Dew” to szósty album studyjny Loonypark, zespołu prowadzonego… Skomentowane przez Gabriel Koleński The 7th Dew (Loonypark)
- Ryszard Kramarski nie pozwala za sobą zatęsknić. Nowe wydawnictwa Millenium… Skomentowane przez Gabriel Koleński Books That End In Tears (tRKproject)
- Moja historia z Pendragonem nigdy nie była dostatecznie burzliwa, częściowo… Skomentowane przez Tomasz Stępień Love Over Fear (Pendragon)
- Nasza Redakcja lubi czasem stawiać sobie wyzwania. W ramach „zróbmy… Skomentowane przez Gabriel Koleński surREvival (Quidam)
- Standardowo powinienem napisać, że „The Sin” to x album Millenium,… Skomentowane przez Gabriel Koleński The Sin (Millenium)
- Siłę napędową zespołu Blind Ego stanowi osoba Kalle Wallnera (RPWL)… Skomentowane przez Aleksandra Leszczyńska Liquid (Blind Ego)
- W 1995 roku poszedłem do pierwszej klasy szkoły podstawowej. Uczyłem… Skomentowane przez Gabriel Koleński Albion (Albion)
- Kolejne albumy solowego projektu Ryszarda Kramarskiego, którego nazwa została obecnie… Skomentowane przez Gabriel Koleński Kay & Gerda (tRKproject)
- Bjørn Riis wprowadza nas w bardzo osobisty i skryty świat… Skomentowane przez Aleksandra Leszczyńska Forever Comes To An End (Riis, Bjørn)
- Myślę, że nie tylko ja wyczekiwałem z utęsknieniem nowego albumu… Skomentowane przez Gabriel Koleński A Day At The Beach (Airbag)
- „Preaching To The Choir” to czwarty studyjny album zespołu Blind… Skomentowane przez Jan Włodarski Preaching to the Choir (Blind Ego)
- Myślę, że nie będzie przesadą, gdy napiszę, że najnowszy album… Skomentowane przez Gabriel Koleński Love Over Fear (Pendragon)
- Fani RPWL mają w tym roku obfite zbiory. Najpierw nowa… Skomentowane przez Gabriel Koleński A Way Out Of Here (Lang, Yogi)
- Istnieją takie zespoły, które mają niemalże tyle samo płyt koncertowych… Skomentowane przez Gabriel Koleński Live From Outer Space (RPWL)