Pollen

Oceń ten artykuł
(2 głosów)
(1976, album studyjny)

Side 1
1. Vieux corps de vie d'Ange (07:11)
2. L'Etoile (06:24)
3. L'indien (04:50)

Strona 2
4. Tout l'temps (03:26)
5. Vivre la mort (05:28)
6. La femme ailée (10:30)

Całkowity czas: 37:29

- Jacques Tom Rivest (vocals, bass, acoustic guitar, keyboards)
- Sylvain Coutu (drums, vibraphone, percussion)
- Claude Lemay (keyboards, flute, vibraphone, bass, vocals)
- Richard Lemoyne (electric and acoustic guitar, keyboards, bass)

1 komentarz

  • Aleksander Król

    Pollen… Kanada lat 70-tych to wrzący tygiel polityczno-społeczny. Quebec. Największe miasto prowincji o tej samej nazwie, słynie na cały świat z wędkarskiego raju (tysiące rzek i strumieni wpływających do olbrzymiej rzeki św Wawrzyńca – a w każdym z tych potoków pstrągi rozmiarów małej łodzi podwodnej…) jak i tendencji separatystycznych (Wolny Quebec !) czyli obłąkanej chęci oderwania się od Kanady. Ale ponieważ większość mieszkańców nie bardzo wiedziała po co – pogoniła pomysłodawców i teraz mają już spokój…. Ale wtedy wrzało…. Językiem obowiązującym jest francuski, stąd większość kanadyjskich grup rockowych śpiewa właśnie w tym języku. Oczywiście tych z Quebec’ku , ale to właśnie tam działał cały (no, prawie cały…) ruch art-rockowy Kanady. Pollen to jeden z setek zespołów które tworzyły coś co historia nazwała Sceną Quebec. Jeden z najlepszych. W 1976 roku światło dzienne ujrzała ich jedyna płyta (trzy lata po tym debiucie ukazała się kolejna, jednak była już firmowana nazwiskiem lidera - Jacques Tom Rivest) i rzuciła świat na kolana. To prawdziwy symfoniczno-rockowy diament, będący wypadkową muzycznych styli uprawianych w Europie przez takie grupy jak Genesis, Premiata Forneria Marconi, Gentle Giant, Yes, Ange lub Harmonium. Wspaniała melodyka, świetne, wyważone solówki (klawisze i gitara), zmiany rytmu, tempa i nastroju oraz pełen wór doskonałych pomysłów muzycznych uczyniły ten album perełką światowego symfonika, ikoną kanadyjskiego prog-rocka i wizytówką Sceny Quebec. A czy u nas ktoś o tym słyszał…? Zgroza… 6 utworów, 37 minut muzyki. Wielkiej muzyki. Na świecie porównywana do największych osiągnięć Genesis, powszechnie stawiana nawet wyżej niż Foxtrot, u nas pozostaje kompletnie nieznana… Polecam ją wszystkim wyznawcom wczesnego, surowego symfonika, amatorom okresu narodzin progresu, a dla sympatyków wczesnego Genesis – absolutny Mus! Oczywiście, jak zwykle moim, cholernie subiektywnym zdaniem…

    Aleksander Król wtorek, 04, czerwiec 2013 09:04 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Symfoniczny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.