2. Bringing it back (3:33)
3. Lonely wind (4:15)
4. Belexes (4:22)
5. Journey from Mariabronn (7:55)
6. The pilgrimage (3:42)
7. Apercu (9:43)
8. Death of Mother Nature suite (7:43)
Czas całkowity: 44:44
- Dave Hope ( bass, backing vocals )
- Kerry Livgren ( lead & Rhythm guitar, backing vocals, keyboards )
- Robbie Steinhardt ( violin, lead vocals )
- Steve Walsh ( lead vocals, organ, piano, congas )
- Rich Williams ( lead guitar )
1 komentarz
-
W 1974 roku panowie z Kansas weszli do studia, by zarejestrować debiutancki album. Nie znaczy to jednak, że muzycy byli nowicjuszami w branży: Kansas zaistniał już na początku lat siedemdziesiątych, zapisując się w świadomości słuchaczy jako suport The Doors. Tego okresu działalności zespołu nie dokumentują jednak żadne nagrania, bo panowie się poprztykali i podzielili na White Clover (z panami Hope'em i Ehartem) i Kansas (z panem Livgrenem), z tym, że ten Kansas, nazwijmy go Kansasem pierwszym, bardzo szybko poszedł w rozsypkę. Natomiast formacja White Clover po licznych perturbacjach przekształciła się w Kansas właściwy, przyjmując w swoje szeregi panów Walsha i Steinhardta. Na końcu doszlusował Kerry Livgren, przynosząc - jako wiano - nazwę zespołu.
Michał Jurek wtorek, 15, marzec 2011 18:50 Link do komentarza
Wydanie debiutu nie było sprawą łatwą, bo na początku lat siedemdziesiątych amerykańska publiczność jeszcze nie zdążyła rozsmakować się w rocku progresywnym. Wydanie płyty z taką muzyką było sporym ryzykiem. Nic więc dziwnego, że menadżer zespołu, Don Kirshner, ciął koszty, żeby zminimalizować ewentualne straty. Nowojorskie studio zostało wynajęte tylko na dwa tygodnie, a muzykom polecono nie zabierać swoich instrumentów, żeby było jeszcze taniej. Panowie z Kansas musieli więc grać na pożyczonym sprzęcie.
Zaskakujące, że mimo tych niesprzyjających warunków powstała całkiem dobra płyta, zawierająca kilka perełek. Trzeba się jednak na nie naczekać, bo otwarcie płyty jest dość miałkie: rytmiczny, skandowany 'Can I Tell You' nuży, mimo ładnej partii skrzypiec. Zbyt jednokopytne to nagranie, nic dziwnego, że nie zawojowało list przebojów, mimo że wytypowano je na singiel. Równie dynamicznie i rock'n'rollowo jest w następnym 'Bringing It Back'. Progresu tu jednak ze świecą szukać, bo to przecież cover J.J. Cale'a. Skrzypce znowu szaleją i dzięki nim oraz zacnej partii organów utwór się broni. Balladowe 'Lonely Wind' już bardziej pasuje do stylistyki następnych płyt Kansas: subtelne, z ładną partią skrzypiec i fortepianu, wzbogacone całuśnymi chórkami. Aż się chce zapalniczki zapalać i w powietrzu machać, kołysząc się do taktu*. Balladowy nastrój szybko znika, bo następny 'Belexes' to już ukłon w stronę Wishbone Ash (choć zamiast dwóch gitar prowadzących mamy tu gitarę + skrzypce) i Deep Purple (masywne organy Hammonda).
Z powyższego wynika, że pierwsza połowa debiutu Kansas jest przeciętna. Ale począwszy od 'Journey From Mariabronn' zaczynają się dziać rzeczy wielkie. 'Journey...' po prostu powala organowymi pasażami i wibrującymi solówkami gitarowymi. Skrzypce Robbiego Steinhardta fruwają tu w sposób zupełnie nieprawdopodobny. Steve Walsh śpiewa tak, jakby chciał roznieść studio w pył. A w środkowej części utworu zespół po prostu odjeżdża, gnając na złamanie karku aż do finałowej kulminacji, w której walshowskie 'destiny fulfilled, their words will burn an eternal flame' i to, co pan Steve robi potem z wokalem, sprowadzają do parteru wszystkich, którzy jakimś cudem jeszcze tam nie są. Genialne nagranie! Niestety, potem jest nieco słabiej, bo 'The Pilgrimage' niebezpiecznie skręca w stronę country i sztampowego southernowego grania. Nie jest złe, ale po 'Journey...' wypada bardzo blado. Szczęściem kolejne 'Apercu' to znowu powrót do progresywnych form. Nagranie wyróżniają zaskakujące zmiany tempa i melodii, szaleńcze pasaże organowe, a także bez pardonu wymiatające skrzypce. Gdy jeszcze w trzeciej minucie Steve Walsh przejmuje główną partię wokalną, robi się magicznie. A potem już tylko skrzypce, zabierające słuchaczy gdzieś wysoko i gonitwa na złamanie karku całego zespołu, aż do finału ze skrzypcową solówką, na określenie której brak mi już słów. Szkoda tylko, że przełamuje ją ostra gitara, ale i tak jest pięknie. Ostatnie w zestawie 'Death of Mother Nature' jest bardziej ciężkie i momentami wręcz hard rockowe, wyróżniające się splecionymi skrzypcowo-gitarowymi pochodami. Do jednego mógłbym się tylko przyczepić: do tego mianowicie, że nagranie to miało chyba w zamyśle być taka próbką umiejętności członków zespołu i każdy dostał swoje przysłowiowe kilka (-dziesiąt) sekund na partię solową. Trochę to burzy nastrój, wprowadzając nieco chaosu. Ale z drugiej strony: grzeją panowie, jak się patrzy.
Debiut Kansas nie jest równy. Nie jest to też album tak wyrównany jak np. 'Leftoverture', czy 'Point of Known Return'. Bezsprzecznie jednak warto po niego sięgnąć chociażby po to, żeby wysłuchać 'Journey...', 'Apercu' i 'Death...'. I pomyśleć tylko, że panowie z Kansas nagrali te nagrania w kilka dni na półamatorskim sprzęcie. Już choćby za to bez ochyby należy się:
4/5.
* Był to drugi singiel z tej płyty i, niestety, podzielił los poprzednika (na listy utwór ten wszedł dopiero w wersji koncertowej, po wydaniu 'Two For the Show').
Albumy wg lat
Recenzje Rock Symfoniczny
- Wobbler to, obok Airbag, jeden z najbardziej znanych zespołów wydających… Skomentowane przez Gabriel Koleński Dwellers Of The Deep (Wobbler)
- Miłośników brzmień z lat 70-tych wciąż nie brakuje, choć obawiam… Skomentowane przez Gabriel Koleński Devillusion (White Kites, The)
- Karfagen to ukraiński zespół założony w 1997 roku przez multiinstrumentalistę,… Skomentowane przez Szymon Chwalczuk Birds of Passage (Karfagen)
- Klasyczny rock progresywny z elementami symfonicznymi nie jest obecnie najbardziej… Skomentowane przez Gabriel Koleński Fragments Of The 5th Element (Magic Pie)
- Przedsmak nowej epoki? Płytowy come back dla zespołu z niemal… Skomentowane przez Mikołaj Skorupski The Prelude Implicit (Kansas)
- Istnieje grupa takich zespołów, które tworzą dobrą muzykę, występują, dają… Skomentowane przez Gabriel Koleński The Slow Rust Of Forgotten Machinery (Tangent, The)
- Nie ukrywam, że o projekcie Anderson/ Stolt dowiedziałem się w… Skomentowane przez Gabriel Koleński Invention of Knowledge (Anderson/Stolt)
- Rok 2014. Dużo mówiło się o nowym albumie Yes. Gdy… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Heaven & Earth (Yes)
- Nikomu nie znane, przykurzone płyty. Zapomniane zespoły jednej płyty. Bywa… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Arachnoid (Arachnoid)
- O albumach Wakemana z reguły nie sposób powiedzieć złego słowa.… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Piano Vibrations (Wakeman, Rick)
- Rick Wakeman został umieszczony na drugim miejscu najlepszych rockowych klawiszowców… Skomentowane przez Edwin Sieredziński No Earthly Connection (Wakeman, Rick)
- Pamiętam, jak swego czasu wyszukaliśmy informacje o pseudonaukowym poglądzie dotyczącym… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Journey to the Centre of the Earth (Wakeman, Rick)
- Jak powiadał główny bohater opowiadania Terry'ego Pratcheta "Wirujące kręgi nocy",… Skomentowane przez Edwin Sieredziński The Six Wives of Henry VIII (Wakeman, Rick)
- Skojarzenie rocka symfonicznego ze sceną brytyjską wydaje się per se… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Reviure (Atila)
- W tym roku Traumhaus wziął się za swoje poprzednie wydawnictwa… Skomentowane przez Gabriel Koleński Die Andere Seite (Traumhaus)
- Pierwsze dźwięki i… uśmiech na mojej twarzy. Obecnie tworzona muzyka… Skomentowane przez Paweł Caniboł Ode To Echo (Glass Hammer)
- Sięgnąłem na półkę po dawno nie słuchaną płytę, aby sprawdzić… Skomentowane przez Konrad Niemiec Tales From Topographic Oceans (Yes)
- Traumhaus, jak łatwo się domyślić, pochodzi z Niemiec i coraz… Skomentowane przez Gabriel Koleński Traumhaus (Traumhaus)
- Każdy miłośnik muzyki ma kilku wykonawców od których oczekuje tylko… Skomentowane przez Paweł Tryba Songs From November (Morse, Neal)
- Z cyklu „letnie rozczarowania”. Tryptyku część pierwsza. Tak się jakoś… Skomentowane przez Michał Jurek Heaven & Earth (Yes)
- Jedynym minusem tego wydawnictwa jest to, że zawiera tylko dwa… Skomentowane przez Krzysztof Pabis Love Songs (White Kites, The)
- Na świecie jest tylko kilka zespołów, które potrafiły na współcześnie… Skomentowane przez Krzysztof Pabis Missing (White Kites, The)
- Jaką muzykę może grać zespół o nazwie Fatal Fusion? Fatalne… Skomentowane przez Gabriel Koleński The Ancient Tale (Fatal Fusion)
- DTS / DVD-AUDIO 5.1 O tej wersji wydanej właśnie w… Skomentowane przez Konrad Niemiec Close to the Edge (Yes)
- Zespół Trion, czego można łatwo się domyślić z samej nazwy,… Skomentowane przez Paweł Caniboł Tortoise (Trion)
- Pierwszy album w dyskografii Yes ma wszystkie cechy płytowego debiutu:… Skomentowane przez Michał Jurek Yes (Yes)
- Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, iż… Skomentowane przez Gabriel Koleński Desolation Rose (Flower Kings, The)
- Są płyty, których słucha się ze swoim nabożeństwem od pierwszych… Skomentowane przez Amethis Das Geheimnis (Traumhaus)
- Ta recenzja jest inna od wszystkich, które do tej pory… Skomentowane przez Michał Jurek The Snow Goose (Re-recording) (Camel)
- Pewien malarz postanowił namalować świat w idealnych barwach. Postanowił wyjść… Skomentowane przez Krzysztof Baran Le ver dans le fruit (Nemo)