Green Man

Oceń ten artykuł
(24 głosów)
(1971, album studyjny)
1. Equatorial rain (6:59)
2. Sweet Jolly Joyce (3:47)
3. The Invasion (5:58)
4. Shadow Of A Gypsy (4:38)
5. Green Man (4:38)
6. Accheron (4:47)
7. We Can Work It Out (8:43)

Czas całkowity: 39:29
- Torsten Olafsson ( vocals, bass, spinet )
- Peter Mellin ( Hammond organ, grand piano, vibraphone, vocals )
- Finn Olafsson ( electric & acoustic guitars, vocals, percussion )
- Glenn Fischer ( drums, percussion )
- Johnny Reimar ( backing vocals )
Więcej w tej kategorii: De Homine Urbano / Green Man »

1 komentarz

  • Aleksander Król

    1971 rok… Jeden z lepszych roczników dla rocka umownie nazwanego progresywnym. Dobry czas w którym muzyka była stylem życia a nie sposobem zarabiania na życie, gdzie przyjaźń była rzeczą świętą i trwała całe życie a nie była zawierana na czas określony „przydatnością” drugiej strony. Czas w którym liczyły się wartości i ludzkie postawy, a nie to gdzie kto pracuje i co może załatwić… Duch tego czasu był w tych ludziach i w tej muzyce. To czuć i słychać po 30, 40 i więcej latach… To właśnie dlatego coraz częściej młodzi ludzie sięgają po takie starocie i długo siedzą w ciszy po przesłuchaniu TAKIEJ płyty… Zaczyna do nas docierać co zrobiliśmy z tym światem, co zrobiliśmy z własną duszą…. Jakie draństwo wychowaliśmy wokół siebie. Jakim bydlakom podarowaliśmy swój czas i swoje serce… A w tych zapomnianych, duńskich dźwiękach, jest cała prawda o tamtych czasach – o przyjaźniach, o bezinteresowności, o pytaniach, które musimy zadać sami sobie, o miłości, o szukaniu Boga, o drodze którą musi przejść każdy, kto ma choć odrobinę świadomości bycia CZŁOWIEKIEM. Ache to kwintesencja TAMTEJ muzyki, tamtych czasów i tamtych postaw… Wspaniała płyta, druga w skromnym dorobku tej kompletnie nie docenionej grupy. Doskonała ! Piękna… 7 utworów, blisko 40 minut muzyki. Muzyki, która gdyby miała nieco lepszą promocję w swoim czasie, wywróciła by do góry nogami progresywną mapę świata. Stawiana przez zachodnich krytyków na równi z największymi płytami Genesis, Yes, ELP, Banco i PFM, pozostaje u nas kompletnie nie znana… Szkoda, bo to naprawdę piękne, niezwykle pozytywne dźwięki, które „ruszą” każdego wielbiciela starego progresu. Wspaniale połamana rytmika, niesamowita sekcja, dobra gitara, szczerość i autentyczność wręcz wylewająca się z głośników… Polecam wszystkim fanom staroci i autentyzmu w muzyce, oraz miłośnikom starego dobrego progresu z czasu początków.. A wielbiciele progresywnej surowizny popłaczą się ze szczęścia – oczywiście jak zwykle moim, cholernie subiektywnym zdaniem…

    Aleksander Król poniedziałek, 12, sierpień 2013 10:01 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Symfoniczny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.