A+ A A-

Si on avait besoin d'une cinquieme saison

Oceń ten artykuł
(47 głosów)
(1975, album studyjny)

Strona 1
1. Vert (5:34)
2. Dixie (3:26)
3. Depuis L'Automne (10:25)

Strona 2
4. En Pleine Face (4:51)
5. Histoires Sans Paroles (17:12)

Czas całkowity: 41:28

- Pierre Daigneault ( flute, piccolo, Soprano saxophone, clarinet )
- Serge Fiori ( guitar, flute, zither harp, bass drum, vocals )
- Serge Locat ( piano, mellotron, synthesizer )
- Michel Normandeau ( guitar, accordion, vocals )
- Louis Valois ( bass guitar, electric piano, vocals )
- Judy Richard ( vocalisations (5) )

Więcej w tej kategorii: Harmonium »

1 komentarz

  • Rafał Ziemba

    Rewelacja. Po prostu. Czekałem około dwóch lat na usłyszenie tego albumu od momentu w którym po raz pierwszy przeczytałem o nim na progarchives. Ale czekanie opłacało się i to jak! Trudno mi sklasyfikować tą płytę. Bo to taki kolaż. Dużo tu folku, sporo symfonii i zero rocka:) Nie no może przesadzam:) Oczywiście sporo daje tu mellotron i od razu rzucają się w uszy porównania do wczesnych King Crimson, Genesis oraz Spring. Gdy słucham tych nagrań czuje się jakbym przebywał w środku baśni. Mnóstwo pięknych i delikatnych dźwięków, także częste zmiany klimatu. Zresztą nawet okładka jest taka pastelowo-baśniowa. Zajmijmy się na chwile poszczególnymi kompozycjami. Vert rozpoczynają dźwięki fletu. Potem dochodzi gitara, bas, klawisze, wokal i... o kurcze, nie ma perkusji!! Nie będzie jej z resztą w ogóle na tym albumie. I ten zabieg powoduje, że muzyka Harmonium posiada bardzo delikatną konstrukcję. Więc już wiemy... akustycznie, bez perkusji i baśniowo:) Drugi kawałek jest taki kabaretowy. No i brzmi jakby zespół był faktycznie z Francji a nie z Kanady:) W sumie to taki ładny muzyczny żarcik. I w tej układance całkowicie na miejscu. Widocznie zmieniliśmy bajkę:) Ale, że to krótka opowiastka więc szybko zmieniamy klimat. Na jesienny, bardziej nostalgiczny. Pierwszy z dwóch długich utworów. Gdy w drugiej minucie klawisze zostają na chwilę same wydaje się jakbyśmy słuchali co najmniej Chopina. Ale już po chwili robi się bardziej 'Springowo'. Cały czas jednak mamy do czynienia z bardzo oryginalnym zjawiskiem. I tak się zagłębiamy tą opowieść coraz bardziej i bardziej... póki nas czasami nie wyrwie z niej wokalista:) Ale to też taka jego rola co by nie pozwolić słuchaczowi odpłynąć zbyt daleko:) A, że głos ma ładny i śpiewać potrafi to nie ulega wątpliwości. Jeszcze nam panowie serwują trochę niepokoju w ostatnich 25 sekundach, ale po chwili wybija nas z niego utwór numer 4. Schemat oczywiście dalej ten sam. Tylko teraz jest tak bardziej Gensisowo i folkująco. W Polsce taka muzyka na pewno by nie zdobyła miana progresywnej, podobnie jak Skaldowie i Grechuta. No nic... Ostatni 17 minutowy utwór to majstersztyk. Podsumowanie całej płyty i wszystkich świetnych pomysłów na niej zawartych. Więc tu dźwięków klawiszy i tła niż w poprzednich kompozycjach. Bardzo dużo pieknej muzyki i świetnych motywów. Tak na zmianę flet-gitara-klawisze-gitara -flet... Można słuchać bez końca. Wokaliście przypada tu tylko drobna rola. Piękne zwieńczenie pięknego albumu. Dla kogoś kto czasami ma dość zgiełku rocka i dla kogoś kto lubi czytać baśnie. Ja się zagłębiam w tą płytę i wszystkim radzę tak samo. 5/5

    Rafał Ziemba wtorek, 04, grudzień 2007 21:02 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Symfoniczny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.