Cor Cordium

Oceń ten artykuł
(28 głosów)
(2011, album studyjny)
1. Nothing Box (10:53)
2. One Heart (6:20)
3. Salvation Station (5:08)
4. Dear Daddy (10:30)
5. To Someone (18:15)
6. She, A Lonely Tower (10:57)

Total Time 62:03
- Fred Schendel / keyboards, steel guitar, backing vocals
- Steve Babb / bass guitar, keyboards, backing vocals
- Jon Davison / lead vocals, acoustic guitars
- Alan Shikoh / guitars (electric and acoustic), sitar

With:
- Randall Williams / drums
- Jeffrey Sick / violin on Dear Daddy
- Ed Davis / viola on Dear Daddy

1 komentarz

  • Aleksander Król

    Yes! Yes! Yes! Jak mawiał nasz były premier... Pewnie nawet nie wie, że jest taki zespół, który na muzyce rockowej odcisnął ogromne piętno. Kocham tę grupę 'od zawsze' a 'Yes Album' to była pierwsza zagraniczna płyta jaką sobie kupiłem jako dzieciak... Ech, łza się w oku kręci... Czemu o tym piszę? Bo w 2011 roku ukazała się płyta dzięki której wszystkie te wspomnienia odżyły, czyli piętnasta pozycja w dyskografii Glass Hammer.

    Grupa ze Stanów, a to lubię, bo amerykanie grać naprawdę umieją. A żeby grać jak Yes, trzeba naprawdę dużo umieć. Glass Hammer od pierwszej płyty wzbudzał u mnie ciepłe uczucia. Nagrywali płyty raz lepsze, raz gorsze, coraz bardziej zbliżając się do brzmienia swoich idoli. Apogeum osiągnęli gdy na płycie Culture Of Ascent zaśpiewał u nich sam Jon Anderson... A potem, mam nadzieję już na stałe, miejsce za mikrofonem zajął Jon Davison dysponujący głosem niemal identycznym jak Anderson. Cor Cordium to już druga płyta z jego udziałem. I nie wiem czy nie najlepsza w dyskografii. A na pewno ZNAKOMITA. Sześć utworów. 62 minuty muzyki. Muzyki, która każdemu yessowcowi podniesie ciśnienie. To nie tylko doskonała , bardzo yessowska płyta, to przede wszystkim znakomity przykład, że wielki rock symfoniczny lat siedemdziesiątych nie umarł. Mam nadzieję, że w Glass Hammer na dobre rozpoczęła się 'era Davisona', gdyż wniósł on w ich muzykę powiew świeżości i yessowski rozmach. Ta muzyka to nie odgrzewany kotlet. To wszystko żyje, oddycha, pulsuje i cieszy.

    Świetna płyta! Polecam każdemu kochającemu symfonik z lat 70., a dla amatorów Yes - jazda obowiązkowa. Oczywiście moim, cholernie subiektywnym, zdaniem...

    Aleksander Król sobota, 03, marzec 2012 11:12 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Symfoniczny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.