Ta grupa powstała w połowie lat siedemdziesiątych na bazie fascynacji dwoma brytyjskimi gigantami - Yes i Pink Floyd. 'W epoce' nagrała tylko jedną płytę. Jedną, ale za to znakomitą. Pięć utworów, 32 minuty muzyki. Klasyczny rock symfoniczny z fantastycznymi klawiszami, świetną sekcją i ładnym fletem. I nieco piskliwą wokalistką... Ciekawostką jest brak gitary, co stylistycznie zbliża grupę do włoskich mistrzów Złotej Ery. Płyta ma dwa oblicza - strona A i B winyla. Strona A to dwa utwory, całkiem fajne, z wokalem, ale 'granie' zaczyna się na instrumentalnej stronie B, czyli od utworu nr 3. Piękna, brawurowa zagrana muzyka z dwoma zestawami keyboardów w rolach głównych. Świetne solówki, mnóstwo 'smaczków' i arcyciekawych dźwięków. Grupa fragmentami zapędza się nawet w rejony zarezerwowane dla Tangerine Dream. Fragmentami pachnie Yesem, fragmentami Floydem, czasami Banco. Piękna, zapomniana płyta. Warto odnowić tą znajomość, a jeśli ktoś jeszcze nie zdążył poznać - to pora nadrobić zaległości. Polecam absolutnie wszystkim.