Living Fossils

Oceń ten artykuł
(6 głosów)
(2006, album studyjny)
1. Intro (0:24)
2. Darkest Side (7:09)
3. Prossesion I (1:52)
4. Fading Points (7:20)
5. Broken Minstrel (5:07)
6. Introspection (2:33)
7. Urban Battle I (5:18)
8. Eye in the Hole (6:29)
9. Dragonfly (4:34)
10. Sadness (2:42)
11. Urban Battle II (7:32)
12. Interludio (2:06)
13. Urban Battle III (4:26)
14. Prossession II (2:24)
15. Awareness (5:52)
- Sebastián Medina / vocals, electric & acoustic guitar
- Juan Manuel Tavella / Hammond, piano and accordion
- Federico Ferme / electric & acoustic guitar
- Juan Manuel Saldías / bass
- Mauro Graziano / drums

Guest musicians:
- María Fernanda Peluso / chorus and vocal arrangements
- Carolina Azcure / chorus
- Edurardo Graña / acoustic guitar and strings arrangements
- Mariano González / Bandoneón, Hammond and piano
- Marcela Muollo / cello
- Ricardo Luna / flute
- Pablo Varela / Bombo legüero
Więcej w tej kategorii: Silentio »

1 komentarz

  • Aleksander Król

    Trzy lata temu zdobyłem ten album nieco przez przypadek i odłożyłem na półkę żeby poczekał na swój czas. Kolejny przypadek sprawił, że nie dojechały w terminie inne płyty, na które się śliniłem od dawna i miałem nawet specjalnie przygotowanego Danielsa na tą okazję. I wreszcie trzeci przypadek, który sprawił, że moje słodkie dziewczę nie dojechało do mnie tego wieczora, pozwolił mi uwinąć się z zaległą korespondencją. Podczas tego 'uwijania' się trafiłem na starego, chyba sprzed dwóch lat, maila od znajomego Słowaka, z którym okazjonalnie informujemy się o jakichś 'perełkach' wartych poznania. Całym mailem były dwa wyrazy - William Gray i link. Kasując maila, skopiowałem linka. Połączyłem się z jakąś argentyńską stroną, kliknąłem play i zająłem się swoimi sprawami. Po chwili popłynęły pierwsze dźwięki. Nic wielkiego, nic wartego głębszej uwagi, ot przeciętny 'mocny' neo-prog z elementami prog-metalu. Praktycznie przestałem zwracać na to uwagę. Jednak po chwili 'coś' sprawiło, że zostawiłem korespondencję. Zacząłem się wsłuchiwać w tę muzykę. Pojawiły się organy, niezła gitara i fajne 'kombinowanie'. Przy drugim numerze, to już ja kombinowałem kto to u licha jest William Gray i czemu się jeszcze nie znamy? Zacząłem kopać po internecie i znalazłem - kapela z Argentyny, oczywiście bez żadnego Williama w składzie. Natomiast widok okładki sprawił, że poczułem ciarki na plecach. Znałem tę okładkę! Ale skąd?! Ruszyłem jak czołg do półki gdzie leżą i czekają na swoją kolej różne płyty, które wpadają w moje szpony przez przypadek, a jeszcze nie dostąpiły zaszczytu przesłuchania... JEST!!! Czeka grzecznie! Błyskawicznie rozpakowana, poza wszelką kolejnością wylądowała w odtwarzaczu. Daniels też został otworzony, czułem, że nie skończy się na pojedynczym przesłuchaniu... I miałem rację! Potężne brzmienie organów kościelnych miesza się z chórami, wiolonczelą, skrzypcami, delikatnym pianem i mocnym prog-metalem. Fantastyczne granie! Hammondy, mellotron i świetny, miejscami floydowski wokal, do tego monumentalny, therionowski rozmach aranżacyjny i dużo delikatnej akustyki. Cudowny romans kilku stylów, od Ayreona, przez King Crimson, Genesis, Anglagard do Pink Floyd i... Artura Piazollę. Płyta niemal doskonała! Na pewno jedna z najlepszych jakie się ukazały w 2006 roku. Spędziłem z nią cały wieczór, i kilka następnych. I śmiało mogę powiedzieć, że to Żywa Skamielina (tak się to tłumaczy...) rocka symfonicznego z lat 70. Polecam praktycznie wszystkim, a fani pięknych symfonicznych brzmień popłaczą się ze szczęścia...

    Aleksander Król środa, 07, marzec 2012 02:51 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Symfoniczny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.