A+ A A-

In A Perfect World

Oceń ten artykuł
(10 głosów)
(2012, album studyjny)
1. 1969 (14:14)
2. Turn It Up (6:55)
3. The World Is Caving In (9:00)
4. Can't Take It With You (5:44)
5. There's Nothing Wrong With The World (7:23)
6. Bite The Grit (4:59)
7. When Fear Came To Town (9:55)

Czas całkowity: 58:10
- Jonas Reingold / fretted & fretless bass, backing vocals
- Marcus Liliequist / drums
- Göran Edman / vocals
- Lalle Larsson / keyboards, backing vocals
- Nils Erikson / vocals, keyboards
- Krister Jonsson / guitars
Więcej w tej kategorii: « Entering the Spectra

1 komentarz

  • Mikołaj Grażul

    In a Perfect World to najnowszy album szwedzkiej supergrupy Karmakanic. Ich dotychczasowy dorobek gromadzi trzy bardzo udane albumy. Jako miłośnik szwedzkiego rocka progresywnego pokładałem w niej ogromne nadzieje. Pierwsze odsłuchanie wywołało u mnie mieszane uczucia. Potrzebowałem czasu. Przesłuchałem płytę wiele razy i starałem wyrobić sobie opinię na temat tego albumu. Ciężka sprawa, gdyż In a Perfect World to materiał eklektyczny i niesamowicie pokręcony.

    Dzieje się tu wiele. Spektrum stylistyk wybrzmiewających na tym albumie jest szersze niż dotychczas. Z każdą kolejną kompozycją słychać jednak coraz mniej instrumentalnych popaprańców, od których aż się roiło na płytach Wheel of Life i Entering the Spectra. Nie mówię, że brak tu genialnych partii instrumentalnych, skomplikowanych progresji harmonicznych, czy nieregularnych podziałów. Ich redukcja po prostu uczyniła muzykę bardziej przystępną. Ma to swoje plusy i minusy, ale o tym za chwilę.
    Warto wspomnieć na wstępie, że w załodze Jonasa Reingolda doszło do małych zmian. Z zespołu odszedł dotychczasowy perkusista Zoltan Csorsz, jego miejsce zajął Marcus Liliequist. Niespodzianką jest Nils Erikson, który wspomógł Lalle Larssona dodatkowym klawiszem oraz Gorana Edmana ciekawym głosem, który słychać już na początku płyty.
    Płytę otwiera niesamowity 1969, który jest jednym z najmocniejszych punktów w całej dyskografii zespołu Karmakanic. Czternastominutowa kompozycja, w której słychać kunszt starego symfonicznego rocka, szczególnie spod znaku Yes (np. wokaliza w okolicy 11 minuty).

    Kolejne Turn it Up zmieniło całkowicie brzmienie płyty jak po wstrząśnięciu kalejdoskopem. Z poważnego, symfonicznego monstrum przeszło w rytmiczny przebój, wręcz piosenkę. Z resztą na płycie znajduje się jego skrócona, radiowa edycja, co średnio mi się podoba. Utwór jest najsłabszą pozycją na czwartym krążku Szwedów, choć przyznam, że na koncercie bawiłem się przy nim znakomicie.
    When the World is Caving In jest fajnie zaaranżowanym utworem. Niezwykle rytmiczne hardrockowe riffy ciekawie napędzają cały utwór, dając każdemu ogromne pole do popisu. Wokal Gorana Edmana w 7 minucie stanowi jeden z moich ulubionych fragmentów na płycie. Mówiąc o przystępności twórczości Karmakanic w pozytywnym sensie, miałem na myśli takie granie.

    Czwarte Can't Take It With You wydaje mi się być mocno przekombinowane; robione na gorąco pod wpływem mocnego zastrzyku adrenaliny. Godne uwagi momenty gwałtownie znikają nie pozostawiając po sobie śladu. Początkowe wejście a'la latin zakłóca już po chwili metalowy riff gitary Kristera Jonssona. Sam refren jest z innego, piosenkowego świata. Kompozycje ratuje motyw w 3:30 z ciekawymi akcentami i świetne dogrywającym klawiszem.

    W There's Nothing With The World panuje o wiele większy porządek niż w przypadku poprzedniego kawałka, dając odpocząć uchu. Pięknie brzmiący bass Jonasa Reingolda, perkusyjne bicie na ˝, ciekawa praca instrumentów klawiszowych tworzą brzmienie jak za czasów płyty Wheel of Life.
    Kolejnym utworem jest Bite the Grit - bardzo mocny punkt albumu! Zaczyna się niepozornie. Pomyśleć można Świetny utwór do samochodu, aż tu nagle urwanie i potężny gitarowy riff. Podobnie jak w When the World Is Caving In rytmika i ciężar powalają na kolana.

    Plytę zamyka When the Fear Came To Town. Goran Edman wspomagany przez gitarę akustyczną tworzy bardzo fajny klimatyczny kawałek. Jest przyjemnie i balladowo, co kontrastuje z resztą płyty. Dalej skromna w ilość dźwięków gra gitary basowej i klawisza robi piękne tło dla wprawnie wkomponowanego solo gitary. Harmonia, którą razem udało im się stworzyć potęguje moje odczucia z każdym taktem& Wydaję mi się jednak, że umieszczanie takiego utworu na koniec nie było do końca dobrym zabiegiem. Po cichu liczyłem na 'bum!', co sprawdziło się w przypadku Eternally Pt.2. Muzycy postanowili inaczej...
    Podsumowując:

    Czwarty album zespołu Karmakanic przedstawia kolejne, bardzo spontaniczne oblicze genialnych muzyków ze Skandynawii. Nie jest tak rewelacyjny jak poprzednik Who's the Boss In the Factory, ale na pewno zasługuje na uznanie. Szwedzi nabyli przebojowej maniery, co momentami zachwyca, a czasem przeraża. Mimo świetnych momentów płycie brakuje mi spójności. Utwory przypominają osiem przypadkowo wyjętych kart z talii, choć efekt końcowy jest zaskakujący. Gdybyśmy mówili o pokerze, byłby to co najmniej full.
    3/5
    Mikołaj Grażul

    Mikołaj Grażul niedziela, 05, sierpień 2012 00:18 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Symfoniczny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.