Vittja

Oceń ten artykuł
(8 głosów)
(2012, album studyjny)

01. First Distraction 3.00
02. Lightblue And Green 11:59
03. Our Silent Ballroom Band 22:08
04. Vittjar 3:47
05. Treasure-House 7:32
06. A Universe Of Tinyness 7:22
07. The Crowned Hillsides 10:31
08. Second Distraction 2:20

Czas całkowity: 68:39

 

- Hans Lundin (Electric and acoustic keyboards, vocals)
- Per Nilsson (Electric and acoustic guitars)
- Morgan Ågren (Drums (Mats & Morgan, Zappa)
- Jonas Reingold (Electric basses)
- Patrik Lundström (Vocals)
- Aleena Gibson (Vocals)

gościnnie:

- Fredrik Lindqvist (Recorders & whistles)
- Elin Rubinsztein (Violin)

Więcej w tej kategorii: « Angling Feelings Sattyg »

2 komentarzy

  • Michał Jurek

    Nazwa Kaipa nie powinna być obca fanom rocka progresywnego. Ten szwedzki zespół rozpoczął działalność w drugiej połowie lat siedemdziesiątych, wydając dwie bardzo dobre płyty: debiut zatytułowany po prostu 'Kaipa' i następujący po nim album 'Inget Nytt Under Solen'. Płyty portretowały grupę muzyków o wysokich umiejętnościach, którzy chcieli podążyć drogą wytyczoną przez takie grupy jak ELP czy Yes, wzbogacając jednakże brzmienie szczyptą jazzu i domieszką skandynawskiej muzyki folkowej.

    Kaipa A.D. to już jednak zupełnie inny zespół. Z oryginalnego składu pozostał jedynie Hans Ludin, zmieniła się też muzyka proponowana przez grupę. 'Vittjar', ostatni album grupy, który ukaże się dosłownie za kilka dni, przynosi muzykę nieco prostszą, wciąż pełną folkowych odniesień, ale przy okazji bardziej energetyczną niż ta zawarta na pierwszych albumach grupy. Muzycznie utwory zawarte na 'Vittjar' lokują się w szerokim nurcie rocka neoprogresywnego, ze wszystkimi tego plusami i minusami.

    Zacznijmy od plusów. Z pewnością umiejętności muzyków tworzących dziś Kaipę nie są mniejsze od tych, które mieli pierwotni założyciele grupy. Wątki utworów zawartych na 'Vittjar' przeplatają się z łatwością, a faktura muzyczna jest tak bogata, zwłaszcza w dłuższych utworach, że jest to aż frapujące. Wystarczy posłuchać 'Lightblue and Green' czy ponad dwudziestominutowego kolosa 'Our Silent Ballroom Band'. Zespół potrafi płynnie przejść od energetycznego grania do fragmentów bardzo lirycznych i delikatnych. Nie stroni również od rozwiązań zaskakujących, jakim jest np. wykorzystanie rytmiki reggae w 'Treasure-House'. Pozwala to nieco odsapnąć po progresywnych wygibasach.

    Fajnie wypadają folkowe partie, grane a to na skrzypcach, a to na flecie lub piszczałkach, wplatane do utworów w sposób najzupełniej naturalny. Często są one mieszane z ciężkimi riffami, jak np. w otwierającym album 'First Distraction', czy w początkowej i finałowej części 'Lightblue and Green', a niekiedy stanowią fundament, na którym spoczywa cały utwór, jak np. tytułowy 'Vittjar', 'A Universe of Tinyness' lub 'The Crowned Hillsides'. Przypadła mi też do gustu gra gitarzysty, który bez problemu przechodzi od agresywnych, metalowych wręcz riffów do długich, wysublimowanych solówek gitarowych. Bardzo przyjemnie się słucha wirtuozerskiej gry Pera Nilssona we wspomnianym 'Lightblue and Green', 'Our Silent Ballroom Band', 'The Crowned Hillsides' czy w instrumentalnych utworach otwierających i zamykających płytę. Widać że lider, pianista Hans Ludin, daje panu Nilssonowi sporo miejsca do zagospodarowania. Sprawnie radzi sobie też sekcja rytmiczna, ze szczególnym wskazaniem na gęsto grającego basistę.

    A minusy? Po pierwsze: wokalista. Jakoś nie mogę się przekonać do barwy głosu Patrika Lundströma i krzykliwej maniery śpiewania, której hołduje. Niszczy ona nastrój utworów, niekiedy z dużym pietyzmem budowany. Całe szczęście, że pana Lundströma wokalnie wspomaga Aleena Gibson, zwłaszcza że bardzo dobrze wypadają te nagrania, w których pozwolono jej pośpiewać samodzielnie ('A Universe of Tinyness'). Po drugie, no cóż... Nie da się ukryć, że muzyka Kaipy nie jest przesadnie oryginalna. Inspiracje zespołu są bardzo czytelne. Muzyka Kaipy nie odbiega wiele od dokonań takich grup jak Transatlantic, The Flower Kings, a w mniejszym stopniu np. White Willow. Dwie pierwsze grupy łączy zresztą z Kaipą osoba Roinego Stolta, który grał w pierwszym składzie, a później uczestniczył w reaktywacji Kaipy. Podobnie jak Transatlantic czy The Flower Kings, także Kaipa ma gigantomańskie zapędy i lubuje się w długaśnych kompozycjach. Można niejednokrotnie odnieść wrażenie, że dla muzyków ważna jest forma, a nie treść tego, co grają. Kłania się tu 'Our Silent Ballroom Band', który to utwór zawiera bardzo ciekawe fragmenty i świetne gitarowe sola, ale jako całość raczej nuży. Choć to oczywiście tylko moje subiektywne zdanie. Fani Transatlantic i The Flower Kings powinni być tym nagraniem zachwyceni.

    Ale koniec końców, minusy nie przesłaniają plusów. Choć muzyka zawarta na 'Vittjar' nie jest odkrywcza, i słuchając płyty raczej nie mamy szans na poszerzenie muzycznych horyzontów, to warto się z nowym albumem Kaipy zapoznać. 'Vittjar' to miła płyta do relaksacyjnego posłuchania, zwłaszcza jeśli przymknie się oko na ciągoty zespołu do rozciągania kompozycji ponad miarę.

    Michał Jurek sobota, 25, sierpień 2012 07:57 Link do komentarza
  • Aleksander Król

    Legenda skandynawskiego progresu ponownie przemówiła... Byłem sceptykiem. Na dodatek wydawca (insideout Music) chyba oszalał i bezczelnie przysłał pliki do recenzji zamiast płyty, a słuchanie płyty z nośnika elektronicznego, dla kolekcjonera i tradycjonalisty, jest lizaniem loda przez szybę, jazdą bolidem formuły 1 w wersji symulatora ekranowego w supermarkecie lub siedzeniem pod palmą fototapety zamiast na tropikalnej plaży& Tak więc moje rozgoryczenie sięgało zenitu, tym bardziej, że upały powodowały nadmierne ogrzewanie złotego płynu, a rozrzedzanie go lodem jest mi obce...Obiecałem jednak tą recenzję redakcyjnemu koledze, więc z ciężkim sercem włączyłem sprzę... i natychmiast zapomniałem o wszystkich kataklizmach których doświadczyłem& od pierwszych dzwięków  doskonała płyta ! Kaipa wyraznie złapała drugi oddech, nagrała płytę niemal doskonałą, pełną świeżych pomysłów, przestrzeni i radości grania  czyli czegoś, czego na poprzednich krążkach nieco brakowało... Widać (słychać) że między muzykami ponownie zaiskrzyło, bo jakością grania w porównaniu do i tak przecież niezłych ostatnich płyt  są lata świetlne do przodu. 8 utworów, to 8 muzycznych opowieści, mocno zróżnicowanych, ale głęboko osadzonych w konwencji gatunku. Ponad godzina Muzyki. Są tu piękne fragmenty liryczne, piękne pasaże malowane mellotronem i fletem, są momenty ostrej jazdy niemal emersonowskiego szaleństwa i jest typowa kaipowska rytmika i arytmika, niesamowity bas (Jonas Reingold czyli basista Flower Kings i Karmakanic), świetne wokale (zarówno Patrick Lunstrom  na codzień wokalista Rituala jak i Aleena Gibson) znakomita gitara ( to przecież Peter Nilsson  szarpidrut Scar Symetry...)i oczywiście genialne klawisze(Hans Lundin). Takiej Kaipy mogę słuchać godzinami... Polecam te dzwięki każdemu amatorowi skandynawskiego proga, wielbicielom fajnych , pokręconych rytmów i dobrej, ambitnej muzy. Oczywiście jak zwykle moim, cholernie subiektywnym zdaniem...)

    Aleksander Król sobota, 25, sierpień 2012 07:57 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Symfoniczny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.