Making Sense

Oceń ten artykuł
(7 głosów)
(2014, album studyjny)


01. Rear-view Mirror - 5:23
02. Making Sense - 5:16
03. What Is Real - 5:23
04. Nothing Here Is Innocent - 5:30
05. Missing Star - 7:38
06. Spanish Castle - 3:22
07. Dagger - 3:49
08. Out of Range / Out of Line - 9:34


Czas całkowity - 45:55



- Stéphane Desbiens - wokal, gitara, instrumenty klawiszowe
- Matheu Gosselin - gitara basowa, Stick
- Jean Gosselin - perkusja
oraz:
- Sean Filkins - gitara
- Claude Leonetti - Léode
- Guillaume Fontaine - instrumenty klawiszowe




 

1 komentarz

  • Gabriel Koleński

    Formuła power trio zdaje się być niewyczerpanym źródłem wielu nowych zespołów, które proponują muzykę szybką, prostą, ostrą, najczęściej o garażowym brzmieniu, z lekko rock'n'rollowym sznytem. Skład kanadyjskiego The D Project jest właśnie trzyosobowy i na tym ich podobieństwo do typowych składów power trio się kończy, może poza energią i szczerością.
    Muzyka The D Project to szeroko pojęty rock progresywny z lekkimi ciągotami w stronę cięższego brzmienia. Nie ma tu jednak przesady w żadną stronę, raczej równowaga między wszystkimi elementami. Już utwór otwierający album "Making sense" czyli "Rearview mirror" zawiera ciekawą paletę różnych brzmień, bardzo zgrabnie połączonych ze sobą. Jest tu miejsce zarówno na cięższe riffy, jak i na klimaty w stylu Pink Floyd, które zresztą przewijają się przez całą płytę. Charakterystyczne chórki czy dźwięki saksofonu mógł równie dobrze zaaranżować David Gilmour (co nie raz robił w przeszłości). Utwór tytułowy to już Pink Floyd pełną gębą. Spokojna, nieco patetyczna ballada, pełna bardzo pięknych, wzruszających dźwięków (mnie porusza zwłaszcza fragment "Never knew why I needed the rain"). Wracają w tym utworze chórki, saksofon i cały ten pinkfloydowy bagaż, ale przyznaję że przyjemność płynąca ze słuchania tego wszystkiego jest duża. Nie brakuje oczywiście solówek klawiszowych, zatem wszystko jest na swoim prawowitym, progresywnym miejscu. "What is real" skręca w nieco inną brzmieniową stronę. Najpierw elektroniczne wstawki i mocne, urywane, nowoczesne riffy, później bardziej melodyjnie oraz z dodatkiem instrumentów smyczkowych, bardzo zgrabnie wplecionych. Pod koniec robi się jeszcze bardziej melodyjnie, uroczo i sentymentalnie, ale bez wywoływania mdłości. "No one here is innocent" to jeden z moich ulubionych utworów na płycie, głównie ze względu na świetny, chwytliwy refren (bardziej ambitne stacje radiowe powinny grać taką muzykę, moim skromnym zdaniem). Poza tym, usłyszymy w tym utworze bardzo zgrabne (chyba już użyłem tego określenia w tej recenzji, ale bardzo pasuje ono do muzyki Kanadyjczyków) gitarowe, basowe i hammondowe solówki, przejścia, pasaże i inne wygibasy (momentami słyszę tu Deep Purple). Początek "Missing star" z jakiegoś powodu bardzo mocno kojarzy mi się z Dead Can Dance, prawdopodobnie przez podobieństwo brzmienia głosu wokalisty The D Project w tym utworze do Brendana Perry'ego. Dużo tu też dźwięków instrumentów smyczkowych i emocjonalny refren. Wisienką na torcie jest wzniosła, chwytająca za serce i gardło solówka gitarowa, która kończy się...solówką na saksofonie! Aczkolwiek ta druga już tak bardzo nie porywa. W przypadku "Spanish castle" nazwa zobowiązuje, ponieważ w tym instrumentalnym utworze dominuje gitara flamenco, uzupełniona o instrumenty smyczkowe i perkusyjne. Dla miłośników takich klimatów to na pewno wspaniała rzecz, ale myślę że dla pozostałych również może stanowić interesującą ciekawostkę. Powiedziałbym, że "Dagger" to absolutny radiowy hit, gdyby nie fakt, że prawdopodobnie nigdy nie usłyszymy go w żadnym radiu, na pewno nie komercyjnym. Zaczyna się od melodii zagranej na gitarze, następnie wchodzi wokalista. Tekst jest trochę banalny. Następnie przejście i prościutki refren, który każdy zapamięta i zaśpiewa pod prysznicem, tudzież przy goleniu. Na końcu prosta i krótka solówka gitarowa. Wieńczący album utwór "Out of range/ out of line" to powrót do bardziej rozbudowanego brzmienia i ciekawszych, zaangażowanych tekstów. Mimo wszystko refren jest całkiem chwytliwy, a cały utwór ciekawy, nie nudzi (fajne, wielowątkowe solówki gitarowe oraz delikatne partie fletu).
    Choć "Making sense" to bardzo dobry album, którego słucha się przyjemnie, prawdopodobnie nie przyniesie zespołowi wielkiej kariery, rozgłosu i pieniędzy. Mimo wszystko, dobrze że istnieją takie zespoły i kultywują progresywne tradycje, wbrew modom, trendom, histeriom i innym zjawiskom kończącym się na -om. Osobiście polecam, aczkolwiek nie każdy musi podzielić moje zdanie.

    Gabriel "Gonzo" Koleński

    Gabriel Koleński sobota, 29, sierpień 2015 19:16 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Neoprogresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.