Far From Home

Oceń ten artykuł
(5 głosów)
(2009, album koncertowy DVD)

01. Intro     
02. Greed     
03. Pttee     
04. One 8     
05. Pointless Child     
06. Red     
07. Half Way Home     
08. One Day     
09. 7 Nights     
10. The Journey Home [bonus video]

- Tony Wright (vocals)
- Andy Ditchfield - (guitars, backing vocals)
- Steve Wright (guitars, backing vocals)
- Ian Raine (bass, backing vocals)
- Marc Jolliffe (keyboards)
- Kev Jager (drums, backing vocals)

1 komentarz

  • Rafał Ziemba

    Rzadko cieszy mnie informacja, że zespół który dopiero co powstał i wypuścił do tej pory jedną czy dwie płyty, wydaje koncertowe dvd. No bo niby z jakiego powodu? Przecież po jednej płycie nie ma się ani popularności ani materiału na takie wydawnictwo zazwyczaj.
    Ale gdy usłyszałem, że Metal Mind wypuszcza koncert DeeExpus, ucieszyłem się niezmiernie. Raz, że to gig z Polski na którym nie miałem okazji być, dwa - że wierzyłem, ze zespół podejdzie do wszystkiego bardzo profesjonalnie, gdyż ma dobry materiał i żal byłoby go zepsuć.

    Setlista nie jest zbyt zaskakująca. Cały materiał z debiutu plus niepublikowany wcześniej Red (nie jest to cover King Crimson od razu uprzedzam) oraz intro. Poza samym koncertem, na dvd możemy także uświadczyć wywiadu z dwoma członkami zespołu, bonusowe wideo pod tytułem The Journey Home, oraz biografię, dyskografię, galerię zdjęć, tapety na pulpit oraz linki do stron internetowych. Czyli w zasadzie standardowe dodatki, których zazwyczaj (poza wywiadem i bonusowym wideo) nikt nie ogląda, ale każde porządne dvd powinno mieć, tak na wszelki wypadek :)

    Kilka słów o samym koncercie - DeeExpus zagościł w naszym kraju 17 lutego tego roku, w ramach festiwalu kapel prog rockowych, organizowanego przez Metal Mind. Całość miała miejsce podczas dwóch dni w Katowicach w Teatrze Śląskim imienia Stanisława Wyspiańskiego.

    Od strony technicznej dvd, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Oczywiście zdarza się, że gdzies w tle zespołu przemknie się kamerzysta, ale to żaden minus i zawsze się zdarza. Grunt, że praca wspomnianego kamerzysty, oraz jego kolegów przyniosła bardzo dobry rezultat. Całość jest bardzo ładnie zmiksowana, i raczej nie ma wpadek typu - słyszymy solówkę gitary a widzimy perkusistę.
    Dźwięk mogę ocenić tylko ten który znam, czyli ten dobiegający z dwóch, a nie pięciu głośników. Jednak to co słyszę jest bardzo zadowalające. Klarowne brzmienie, wolne od przesterów, pyknięć, szumów i innych takich uprzykrzających odbiór koncertu przeszkód.

    Może zacznę już jednak pisać o samym występie.

    Jak już gdzieś wspomniałem wcześniej, wita nas intro. Zespołu jeszcze nie ma na scenie. Powoli się pojawiają i bez żadnych zapowiedzi zaczynają od Greed.
    Od razu urzeka mnie brzmienie jakie DeeExpus proponuje na żywo. Gitary są grungeowo ciepłe, bez zbędnego młócenia, które czasami mnie raziło na debiucie. Wokalista nie forsuje głosu, ale zdaje mi się, ze to sprawa stresu, przez który ścisnęło mu trochę gardełko.
    Numer jest odegrany bardzo ładnie, poprawnie, bez improwizacji. Solo gitary urzeka jeszcze bardziej niż w studyjnej wersji. Trochę szkoda tego wokalu, ale liczę, że z minuty na minutę będzie coraz lepiej.
    A... wypadało by wspomnieć o prezencji scenicznej zespołu. Nie ma fajerwerków. DeeExpus jest tak daleko od tego, co się zwykło nazywać 'show', że już chyba dalej nie można. Wszyscy w czarnych podkoszulkach, w normalnych fryzurach (lub bez...), nie skaczą, nie tańczą, nawet wokalista prawie się nie rusza. Są tego plusy i minusy, ale generalnie chodzi o to, żeby plusy nie przysłoniły wam minusów:)
    No dobra, teraz chwile na poważnie - W zasadzie minusem jest to, że koncert dvd powinien jednak obfitować w coś więcej niż w widok sześciu panów ze swoimi... instrumentami... Nie tego w sumie się oczekuje od nośnika z wizją i fonią. W tym przypadku sama fonia by wystarczyła. No, ale żeby posiadać samą fonię, trzeba kupić wersję Far From Home z dodatkowym krążkiem cd...
    Rozpisałem się, a tu już PTtee powoli zmierza ku końcowi. Jedna zasadnicza zmiana - gitary już nie młócą tak przeraźliwie jak na płycie, z czego jestem niezmiernie zadowolony, gdyż dało mi to wreszcie szansę na polubienie tego numeru. I ja z tej danej mi przez zespół oraz Metal Mind Productions szansy skorzystałem:)
    Przed One Eight mamy wreszcie kilka słów od wokalisty. Poza standardowym 'cześć nazywamy się X i jesteśmy z Y' dowiadujemy się o czym traktuje utwór, który zaraz wybrzmi. Milusio. To lubię.
    A sam kawałek jest pierwszej urody balladą, która na koncercie nabrała jeszcze rumieńców. Szczególnie podoba mi się zakończenie - prawie Maidenowska galopada na dwie gitary unisono. Cudo.
    Teraz znów krótka zapowiedź, i mój ulubiony Pointless Child. Tez wszystko jest super, poza faktem, że fragment który najbardziej lubię został trochę położony, wokalnie:) Dwugłosy nie są najmocniejszym atutem tego zespołu. Ale wierzę, że to jest do naprawienia, gdyż chórki nie zawsze wypadają słabo.
    Przed Red wokalista zabawnie pomylił się w zapowiedzi... ale to już sami zobaczycie. Sam utwór, jest przyjemny, ale w sumie nic ponadto. Jest to taka DeeExpusowa wysoka średnia. Wolny z początku, nabiera tempa, potem szybkie solo i znów zwolnienie. Może to i nie dziwne, ze przeleżał 6 lat w szufladzie i nie znalazł się na albumie.
    Jako ostatni w regularnym secie jest Half Way Home. Długi, 17 minutowy progresywny potwór:)
    Kompozycja ta nosi w sobie wszystkie najbardziej charakterystyczne dla DeeExpus elementy. Zmiany tempa i nastroju, ciepłe brzmienie gitar, świetne solówki i poprawną (niestety na koncercie tym razem tylko poprawną) wokalizę. Jest też pewną wadą, że koncert obywa się w zasadzie bez improwizacji, ale może to i dobrze - jeśli nie potrafią niech nie próbują. Lepsze dobre odegranie własnych numerów, niż zepsucie ich przez zanudzenie publiki na śmierć, jak moim zdaniem mieli zwyczaj to czynić na przykład Led Zeppelin (tak wiem, bluźnierstwo).
    Bardzo pięknie wypada motyw, w którym słyszymy samą perkusje, klawisze i głos narratora. Naprawdę piękna muzyka. Aż szkoda, ze to tylko 17 minut...
    Ale przecież nie obędzie się bez bisów.

    Pierwszy z nich to One Day. Taka ładna miniaturka na klawisze i gitarę akustyczną. Producenci uraczyli nas też na tą okazją widokami stacji benzynowej. W zasadzie ma to związek z cała otoczką debiutu i oprawa tego dvd więc nie ma czego się czepić, a w końcu chciałbym móc tak po swojemu czegoś się czepić :)
    One Day przechodzi w Seven Nights. Co może mieć swój głębszy sens:)
    Po raz kolejny numer jest odegrany bardzo ładnie i bez wpadek. I w zasadzie to tyle. Ale czy spodziewałem się czegoś więcej? Otóż odpowiedź brzmi... nie. Po prostu nie. Spokojny koncert, z piękną, rockowa, bezpretensjonalną choć progowa muzyką - tego mi było trzeba.

    Żałuję, ze nie wdziałem tego gigu na żywo, no ale trudno. teraz mogę go oglądać ile razy chcę. A chcę i chcę i chcę...

    Gratuluje zespołowi, i życzę owocnej kariery.
    Gratuluję Metal Mind Productions i życzę jeszcze wielu tak dobrych dvd.
    Wreszcie gratuluję sobie, za napisanie tak dobrej recenzji:)

    A ocena... 4,5 za muzyką, 4,5 za koncert... no niech będzie 4,5 :)

    4,5/5

    Rafał Ziemba środa, 07, październik 2009 22:38 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Neoprogresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.