Big Face

Oceń ten artykuł
(18 głosów)
(2011, album studyjny)

01. They - 8:46
02. So Low - 3:40
03. Anger I & II - 9:19
04. Big Face - 7:47
05. Anger III - 2:34
06. Don't Tell The Kids - 3:39
07. Macondo - 5:15
08. Conspiracy - 5:36
09. Poussiere De Lumiere - 4:25


 

Czas całkowity - 51:00



 

- Stéphane Desbiens - wokal, gitara, instrumenty klawiszowe
- Mathieu Gosselin - gitara basowa, Chapman stick, double bass
- Jean Gosselin - perkusja
oraz:
- Bartek Kossowicz - wokal (4)
- Jack Lavoie - wokal (7)
- Claire Vezina - wokal (9), dodatkowy wokal
- Isabelle Renaud - dodatkowy wokal
- Francis Foy - dodatkowy wokal
- Tony Levin - gitara basowa (1)
- Lalle Larsson - instrumenty klawiszowe (9)
- Giovany Artega - saksofon (1,8)
- Sandra Poulin - skrzypce
- William Foy - skrzypce
- Myriam Boutin - wiolonczela



 


 

 

2 komentarzy

  • Gabriel Koleński

    Nadeszła ta wiekopomna chwila, kiedy to piszę recenzję trzeciej z kolei płyty The D Project, której reedycja ukazała się w tym roku dzięki firmie Oskar Productions. „Big Face”, trzeci krążek projektu Stéphane Desbiensa, nie bez powodu jest uważany za najlepszy, jak do tej pory. Nie chodzi o to, że poprzednie lub kolejne płyty są gorsze (piszę to znając całą dyskografię zespołu). Tu po prostu wszystkiego jest więcej i wszystko jest lepsze. Utwory są eklektyczne, dopracowane w najdrobniejszych szczegółach, melodyjne, ale niebanalne i doskonale zaaranżowane. Niby to wszystko odnajdziemy na każdym krążku The D Project, ale ten album posiada tę iskrę, która dotyka artystę raz na dziesięć lat i trzeba ją niezwykle pielęgnować, żeby szybko nie zgasła. Zazwyczaj gaśnie po jednym albumie, bo takiego stanu nie da się długo utrzymać. Nie wiem co wówczas działo się w życiu Desbiensa, ale to musiało być coś wyjątkowego, bo pozwoliło na stworzenie tak wspaniałej muzyki.
    Już pierwszy utwór, „They”, przynosi mnóstwo dobrego i choć jest długi, nie nudzi i nie męczy. Przyciąga początkowy motyw gitarowy, który powraca na koniec, a wewnątrz tej klamry odnajdziemy mocne riffy, chwytliwe melodie, solówki, partie chóralne, dźwięki saksofonu oraz… Tony’ego Levina na basie. Dużym zaskoczeniem jest „So Low”, bo prosty, żwawy i ultra melodyjny rock’n’rollowy kawałek kompletnie nie pasuje do twórczości The D Project, ale słucha się go znakomicie. „Anger I & II” zaczyna się niczym jakiś protest song Boba Dylana, z gitarą akustyczną i żarliwym wokalem, by przejść w standardowy prog rock z ładną solówką gitarową i pasażami gitarowo-smyczkowymi. Chyba jednak nikt nie spodziewa się po takim utworze zakończenia w postaci długiej, rozbudowanej, natchnionej solówki gitarowej, zagranej w ewidentnie blues-rockowym stylu, na nieprawdopodobnym luzie. Tytułowa kompozycja podniesie ciśnienie polskim fanom The D Project, ponieważ za główne wokale odpowiada tu Bartek Kossowicz. Poza tym, piękne solo gitarowe, partie chóralne i podniosła atmosfera służą budowaniu nastroju. Trzecia część „Anger” przynosi ciężkie, motoryczne riffy i mocny śpiew, które zostają zrównoważone przez partie instrumentów smyczkowych i klawiszy. „Don’t Tell The Kids” spokojnie mogłoby zostać nagrane przez RPWL – mocny, ale nieprzytłaczający riff gitarowy ciekawie koresponduje z delikatnym śpiewem i melodyjnym refrenem. W „Macondo” słyszymy gościnnie wokal Jacka Lavoie’a, który niczym Iggy Pop, trochę śpiewa, a trochę gada. I nie byłoby w tym niczego zaskakującego, gdyby nie kontrastował tego damski chór, który brzmi jak cytat z „With a Little Help from my Friends”! Instrumentalny „Conspiracy” zaczyna się od gitary flamenco, a poprzez połamane rytmy i fajne solo gitarowe, przechodzi w zwariowany, szybki jazz z szalonymi partiami saksofonu. Album kończy refleksyjnie brzmiąca ballada „Poussiere De Lumiere”, zaśpiewana po francusku przez Claire Vézinę. Nawet tu nie zabrakło ekspresyjnej solówki na gitarze.
    Reedycja „Big Face” w pewnym sensie zamyka dyskografię zespołu, ponieważ kończy serię wznowień płyt The D Project, a dwa ostatnie albumy są wciąż dość świeże. Oczywiście polecam wszystkie płyty projektu Stéphane Desbiensa, ale nie ukrywam, że ta konkretna jest mi chyba najbliższa, ewentualnie ex aequo z debiutem. Słucha się tego krążka naprawdę wybornie, a czas zlatuje przy nim niezwykle szybko. Polecam bardzo serdecznie!
    Gabriel „Gonzo” Koleński

    Gabriel Koleński czwartek, 29, sierpień 2019 21:25 Link do komentarza
  • Krzysztof Baran

    Ostatnimi czasy Kanada, na progresywnej mapie Świata jawi się prawdziwym potentatem. To, że Rush zawsze byli towarem eksportowym kraju klonowego liścia, wszyscy wiemy doskonale. Ich niezwykle cwanie skonstruowana muzyka trafiała do serc nie tylko fanów rocka progresywnego. Rush słuchali wszyscy, grały ich stacje radiowe i telewizyjne a koncertowe kluby i stadiony aż kipiały (i pewnie kipieć jeszcze trochę będą) na całym świecie. Na przełomie lat 70 i 80 słynna Trójka z Toronto zyskała kolejnego sprzymierzeńca, który nie dość, że wykreował pewien bardzo ciekawy wizerunek (jak go nazywam pop-rockiem neoprogresywnym :)) to także miał wpływ na wielu późniejszych wykonawców. Mowa oczywiście o zespole kierowanym przez Michaela Sadlera, Saga. Dziś w Kanadzie Rush nagrywają kolejny album studyjny, Saga po kilku latach milczenia znów reaktywowała się, by ruszyć w trasę koncertową, ale głośno jest od jakiegoś czasu za sprawą dwóch innych, ciekawych zespołów: Mystery i The D Project. Obydwie formacje istnieją już od kilku lat. The D Project, o którym będzie mowa w tym tekście, to zespół kierowany właśnie przez pana D, czyli Stephane Desbiensa, znanego dotąd między innymi jako członka zespołu Red Sand, kolejnej kanadyjskiej grupy, której nazwa znajomo zabrzmi w niejednym uchu słuchacza. Pan Desbiens jest multiinstrumentalistą i posiada jeszcze jeden dar. Jest osobistością posiadającą mnóstwo przyjacielskich kontaktów z wieloma muzykami na świecie. Pewnie dlatego na kolejnych, dotychczasowych płytach The D Project pojawiały się znakomite nazwiska. I tak na pierwszym albumie ('Shimmering Lights') gościnnie zagrali: Tomas Bodin i Martin Orford. Drugi album ('Sargarmatha Dilemma') wspomogli: Derek Sherinian, Stu Nicholson, Bret Kull i John Green. Nie inaczej jest z najnowszą płytą kanadyjskiej formacji, zatytułowaną 'Big Face'. Tym razem pojawiają się min: Tony Levin, Claire Vezina, Lalle Larson i nasz Bartek Kossowicz! W regularnym składzie obok lidera Stephane, który gra na keyboardach, gitarze i w większości utworów śpiewa, pojawiają się bracia Mathieu i Jean Gosselin. Pierwszy jest basistą, i to wytrawnym, bo posiada umiejętność gry na Chapman sticku. Drugi zasiada za zestawem perkusyjnym. Jakby tego było mało, masteringiem płyty zajął się sam Andy Jackson, znany w przeszłości ze współpracy z Pink Floyd. Tradycyjnie pojawia się także współproducent płyty Francis Foy, który napisał teksty i w kilku fragmentach zaśpiewał. Tak, więc śmietanka towarzyska jak się patrzy! Muzyka, jak przystało na taki skład jest także zacna.

    Długości utworów są dość zróżnicowane. Obok rozbudowanych form z progresywnie brzmiącymi partiami instrumentalnymi są także utwory bardzo krótkie, wręcz przebojowe. Drugie na płycie 'So Low' czy też szóste 'Don't Tell the Kids' spokojnie mogłyby się znaleźć w radiowych playlistach. Pierwszy jest bardzo dynamiczny, zagrany z błyskiem i przebojowym polotem. Drugi nieco spokojniejszy, skojarzył mi się trochę z naszym Millenium, z płyt z połowy poprzedniej dekady. Album rozpoczyna bardzo ciekawie zbudowany utwór 'They'. Udanie się rozkręca, wprowadzając słuchacza w świat muzyki o zabarwieniu, raz to progresywnym, a za chwilę bardziej przebojowym. Kompozycja ta posiada właśnie zakręty w obydwu kierunkach i bardzo fajnie między nimi balansuje. Słychać fascynację zarówno klasyką gatunku (Pink Floyd, Rush), jak i jej nieco nowocześniejszą formą neoprogresywną (IQ, Pendragon). Pojawia się także saksofon dodając muzyce smaczku. Największe wrażenie od samego początku zrobił na mnie jednak utwór 'Anger', który pojawia się na płycie w postaci trzech części. Pierwsze dwie łączą się za sobą, natomiast trzecia pojawia się w dalszej części albumu. Właśnie te połączone ze sobą dwa segmenty tego utworu są najdłuższym indeksem na płycie 'Big Face'. To bardzo optymistycznie, wręcz wesoło brzmiąca kompozycja z dużą ilością gitarowego brzmienia, od akustycznego pudła, po przyjemne, soczyste solówki. W pamięci zapada także melodyjny refren, który (złapałem się na tym!) nuci się później pod nosem. W drugiej części tej mini-suity rządzą także symfoniczne formy, wyczarowane przez syntezatory. Drugim utworem, który zrobił na mnie bardzo duże wrażenie jest tytułowy 'Big Face', zaśpiewany przez Bartka Kossowicza. Moim zdaniem Bartek powinien zaśpiewać na całym albumie! To zdecydowanie najlepsze partie wokalne na tej płycie, budujące znakomicie majestatyczną otoczkę wokół muzyki. To bardzo zgrabna, nostalgiczna ballada z kilkoma pojedynkami wokalno-gitarowymi w finale. Utwór 'Macondo', w którym śpiewa kolejny gość zespołu The D Project, Jack Lavoie, w refrenie zdradza fascynacje Pink Floyd. Chórki brzmią, bowiem niezwykle floydowsko, nie inaczej jest z partiami gitarowymi. Pojawiają się tu także instrumentalne, nieco zakręcone formy, a'la King Crimson nowszej ery. W przedostatnim 'Conspiracy' przez chwilę zespół nawet zanurza się w formach jazzowych, głównie za sprawą saksofonu i sekcji rytmicznej. W finale płyty zaśpiewa wokalistka, Claire Vezina, tym razem w języku francuskim powodując kolejne zaskoczenie. To wszystko powoduje, że płyta raz po raz zwraca na siebie uwagę. Pomimo, iż muzyka zawiera wiele zakrętów ku formom przebojowym, z całą pewnością nie jest jednym z tych albumów, które można sobie wrzucić do odtwarzacza, by wypełnił tło przy jakichś domowych zajęciach. Muzyka The D Project i tak po kilku chwilach zaintryguje i tym samym namówi słuchacza by poświęcił jej więcej uwagi.

    Słów kilka o obrazach z wkładki dołączonej do płyty. Choć album w zdecydowanej części brzmi dość optymistycznie, to z grafik raczej wieje pesymizmem. Zatopiony w mrocznych barwach świat zgliszczy i ruin, nad którym króluje wielka tablica reklamowa z napisem 'Big Face' wzbudza ciekawość. Kontrast pomiędzy tym pesymizmem, wiejącym z okładki oraz ciepłem dobywającym się z muzyki jest dla słuchacza kolejną zagadką do rozgryzienia.

    Reasumując. Album 'Big Face' formacji The D Project to bardzo ciekawa pozycja pośród ostatnio wydanych albumów. Płyta może z łatwością posłużyć chociażby wszystkim tym, którzy dopiero wprowadzają się w świat rocka progresywnego. Dlatego, że to muzyka bardzo przystępna, przyjemna i niezbyt trudna w odbiorze, a jednak zawierając tu i ówdzie akapity z definicji tego gatunku. Starzy wyjadacze znajdą tu mnóstwo zapożyczeń z barwnej historii prorocka i z przyjemnością dopasują niektóre fragmenty do fascynacji takimi zespołami jak: Pink Floyd, Rush, Marillion, Alan Parsons Projekt czy IQ.

    Moja ocena 4,5/5 - płyta, która nie raz, nie dwa wróci do Waszego odtwarzacza!

    Krzysiek 'Jester' Baran

    Krzysztof Baran wtorek, 03, maj 2011 14:05 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Neoprogresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.