2. Kiev (7:39)
3. Sounds of the sea (7:09)
4. Spare some love (5:05)
5. Bound for infinity (4:17)
6. Rajah Khan (11:14)
Czas całkowity: 41:03
- Annie Haslam ( lead vocals, percussion )
- Rob Hendry ( guitar, mandolin, chimes, vocals )
- Terry Sullivan ( drums, percussion )
- John Tout ( keyboards, vocals )
- Francis Monkman ( synthesizer (6) )
1 komentarz
-
Na początku lat siedemdziesiątych zespół Renaissance znalazł się w impasie. Oryginalni założyciele zespołu powoli odchodzili z grupy, a ostatnia ich dwójka, czyli panowie Jim McCarthy i Keith Relf, dali sobie ostatecznie spokój po wydaniu drugiego albumu (początkowo nawet niedostępnego w Wielkiej Brytanii) i bezowocnych próbach wypromowania singla. Ale zespół miał to szczęście, że udało się znaleźć godnych następców członków pierwotnego wcielenia Renaissance. Przede wszystkim, podczas przesłuchań wyłowiono Annie Haslam, obdarzoną niebiańskim sporanem. Johna Hawkena zastąpił wybitny pianista John Tout. No i wreszcie z zespołem nawiązał stałą współpracę Michael Dunford, znajomy Johna Hawkena (obaj panowie przewinęli się bowiem przez zespół o wdzięcznej nazwie Nashville Teens). Nie został jednak pan Dunford od razu członkiem Renaissance, ponieważ etat gitarzysty objął najpierw Mick Parsons, a po jego tragicznej śmierci Robert Hendry. W zespole pojawił się też basista John Camp, który stał się na lata filarem zespołu, i perkusista Terry Slade, który szybko jednak ustąpił miejsca panu Sullivanowi.
Michał Jurek niedziela, 26, grudzień 2010 09:59 Link do komentarza
Tak czy inaczej, zespół przetrwał, i nagrał płytę opatrzoną dumnym tytułem 'Prologue'. Że to niby nowy etap w działalności i tak dalej... Trochę w tym i racji, ale tak się nieco śmiesznie złożyło, że na 'Prologue' nie ma żadnej kompozycji, którą skomponowałby członek Renaissance A.D. 1972. Autorami nagrań są bowiem panowie McCarthy (były członek zespołu) i Dunford (jako pełnoprawny członek zespołu będzie grać w Renaissance dopiero na płycie 'Turn of the Cards'). Uff... Aż dziw bierze, że mimo takich zawirowań powstała bardzo dobra płyta.
Tytułowy otwieracz jest bardzo bliski polskim sercom, bo pierwsze takty pochodzą z 'Etiudy rewolucyjnej' Chopina. Ale to tylko punkt wyjścia, potem pan Tout odjeżdża już w swoją stronę, a pani Haslam ubarwia całość niezwykłą wokalizą. Następne w kolejności jest 'Kiev' (w którym śnieg gęsto prószy, niemal jak u nas tej zimy :-)), rozpoczynające się pięknym fortepianowym wstępem. Całość jest bardzo melodyjna, zbudowana na wielogłosowych chórkach (choć prym wiedzie John Camp), pulsującym fortepianie i subtelnej, nieco slideującej gitarze. Ale do czasu, bo po trzeciej minucie fortepian się rozpędza w rytmie jakiegoś szalonego kozaczoka. Kolejne motywy pojawiają się w takim tempie, że naprawdę trudno je wszystkie wyłapać przy pierwszym przesłuchaniu. Wytchnienie przynosi powrót do motywu początkowego i zbiorowych partii wokalnych. 'Sounds of the Sea' zaczyna się, a jakżeby inaczej, odgłosami morza. Jakieś mewy i fale, a z nich wyłania się kolejna (która to już) cudnej urody partia fortepianu, ustępująca jednak miejsca ciepłemu śpiewowi Annie Haslam, która bez żadnego problemu śpiewa te wszystkie wysokie partie, z których Renaissance słynie. A solo fortepianu na zakończenie po prostu powala. Czwarte na płycie 'Spare Some Love' miało papiery na przebój: bardzo melodyjne, z wyraźnie zarysowanym refrenem. Po pierwszym, dość nieuważnym przesłuchaniu (przyznaję się bez bicia) z całej płyty zapamiętałem właśnie ten utwór. Na otwarcie mamy bujający akord gitary akustycznej (wpuszczono Michaela Dunforda do studia, żeby sobie pograł), a potem następuje już refrenowa partia Annie Haslam i spółki: 'Spare some love, why won't you spare some love? Share some love, why won't you share some love?' Do porannego nucenia przy goleniu w sam raz :-), coby się optymistycznie do świata i ludzi nastawić. Warto też nadstawić ucha na pulsującą partię basu i ostrzejsze zagrywki gitary elektrycznej. 'Bound to Infinity' jest najkrótsze na płycie, i chyba najsłabsze. Wprawdzie zdobi je piękna partia fortepianu i hipnotyzujący śpiew wokalistki, ale w gruncie rzeczy nagranie jest bardzo podobne do 'Sound of the Sea'. Miło się tego słucha do poduszki, ale w pamięci na dłużej nie zostaje. Co innego zamykający płytę 'Rajah Khan', który kontrastuje z poprzednimi nagraniami zgiełkliwym, brudnym solem gitary, nieco orientalizującą wokalizą Annie Haslam i piszczącym syntezatorowym solem. Ciekawie brzmią też skoczne partie fortepianu i gitary w drugiej części utworu, a także całkiem już odjechane wokalizy na zakończenie. Ciekawe, że tytuł nagrania zaczerpnięto od imienia psa Danny'ego McCullocha, który przewinął się przez zespół przed nadejściem Johna Campa. Co ten pies musiał wyczyniać, że go tak unieśmiertelniono? No, ale z drugiej strony niektórzy potrafili cały zespół ochrzcić imieniem kota (chodzi o Procol Harum, rzecz jasna).
Całkiem niezła to płyta. Jeśli ktoś lubi Renaissance, powinien po nią sięgnąć, by usłyszeć, jak kształtował się styl, który znamy choćby z 'Turn of the Cards' czy 'Scheherazade...' A jak ktoś jeszcze do tej pory nie miał styczności z muzyką zespołu, to też może sobie płytę do odtwarzacza wrzucić, bez uszczerbku dla uszu, bo 'Prologue' wciąż może się podobać.
Zacząłem się ostatnio zastanawiać, gdzie plasuje się ten album w moim osobistym rankingu płyt Renaissance i wyszło mi, że lubię go chyba bardziej niż 'Ashes Are Burning'. No, to skoro 'Ashes...' dałem 5-, to tu znowu posłodzę:
5/5
A co.
Albumy wg lat
Recenzje Rock Symfoniczny
- Wobbler to, obok Airbag, jeden z najbardziej znanych zespołów wydających… Skomentowane przez Gabriel Koleński Dwellers Of The Deep (Wobbler)
- Miłośników brzmień z lat 70-tych wciąż nie brakuje, choć obawiam… Skomentowane przez Gabriel Koleński Devillusion (White Kites, The)
- Karfagen to ukraiński zespół założony w 1997 roku przez multiinstrumentalistę,… Skomentowane przez Szymon Chwalczuk Birds of Passage (Karfagen)
- Klasyczny rock progresywny z elementami symfonicznymi nie jest obecnie najbardziej… Skomentowane przez Gabriel Koleński Fragments Of The 5th Element (Magic Pie)
- Przedsmak nowej epoki? Płytowy come back dla zespołu z niemal… Skomentowane przez Mikołaj Skorupski The Prelude Implicit (Kansas)
- Istnieje grupa takich zespołów, które tworzą dobrą muzykę, występują, dają… Skomentowane przez Gabriel Koleński The Slow Rust Of Forgotten Machinery (Tangent, The)
- Nie ukrywam, że o projekcie Anderson/ Stolt dowiedziałem się w… Skomentowane przez Gabriel Koleński Invention of Knowledge (Anderson/Stolt)
- Rok 2014. Dużo mówiło się o nowym albumie Yes. Gdy… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Heaven & Earth (Yes)
- Nikomu nie znane, przykurzone płyty. Zapomniane zespoły jednej płyty. Bywa… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Arachnoid (Arachnoid)
- O albumach Wakemana z reguły nie sposób powiedzieć złego słowa.… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Piano Vibrations (Wakeman, Rick)
- Rick Wakeman został umieszczony na drugim miejscu najlepszych rockowych klawiszowców… Skomentowane przez Edwin Sieredziński No Earthly Connection (Wakeman, Rick)
- Pamiętam, jak swego czasu wyszukaliśmy informacje o pseudonaukowym poglądzie dotyczącym… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Journey to the Centre of the Earth (Wakeman, Rick)
- Jak powiadał główny bohater opowiadania Terry'ego Pratcheta "Wirujące kręgi nocy",… Skomentowane przez Edwin Sieredziński The Six Wives of Henry VIII (Wakeman, Rick)
- Skojarzenie rocka symfonicznego ze sceną brytyjską wydaje się per se… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Reviure (Atila)
- W tym roku Traumhaus wziął się za swoje poprzednie wydawnictwa… Skomentowane przez Gabriel Koleński Die Andere Seite (Traumhaus)
- Pierwsze dźwięki i… uśmiech na mojej twarzy. Obecnie tworzona muzyka… Skomentowane przez Paweł Caniboł Ode To Echo (Glass Hammer)
- Sięgnąłem na półkę po dawno nie słuchaną płytę, aby sprawdzić… Skomentowane przez Konrad Niemiec Tales From Topographic Oceans (Yes)
- Traumhaus, jak łatwo się domyślić, pochodzi z Niemiec i coraz… Skomentowane przez Gabriel Koleński Traumhaus (Traumhaus)
- Każdy miłośnik muzyki ma kilku wykonawców od których oczekuje tylko… Skomentowane przez Paweł Tryba Songs From November (Morse, Neal)
- Z cyklu „letnie rozczarowania”. Tryptyku część pierwsza. Tak się jakoś… Skomentowane przez Michał Jurek Heaven & Earth (Yes)
- Jedynym minusem tego wydawnictwa jest to, że zawiera tylko dwa… Skomentowane przez Krzysztof Pabis Love Songs (White Kites, The)
- Na świecie jest tylko kilka zespołów, które potrafiły na współcześnie… Skomentowane przez Krzysztof Pabis Missing (White Kites, The)
- Jaką muzykę może grać zespół o nazwie Fatal Fusion? Fatalne… Skomentowane przez Gabriel Koleński The Ancient Tale (Fatal Fusion)
- DTS / DVD-AUDIO 5.1 O tej wersji wydanej właśnie w… Skomentowane przez Konrad Niemiec Close to the Edge (Yes)
- Zespół Trion, czego można łatwo się domyślić z samej nazwy,… Skomentowane przez Paweł Caniboł Tortoise (Trion)
- Pierwszy album w dyskografii Yes ma wszystkie cechy płytowego debiutu:… Skomentowane przez Michał Jurek Yes (Yes)
- Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, iż… Skomentowane przez Gabriel Koleński Desolation Rose (Flower Kings, The)
- Są płyty, których słucha się ze swoim nabożeństwem od pierwszych… Skomentowane przez Amethis Das Geheimnis (Traumhaus)
- Ta recenzja jest inna od wszystkich, które do tej pory… Skomentowane przez Michał Jurek The Snow Goose (Re-recording) (Camel)
- Pewien malarz postanowił namalować świat w idealnych barwach. Postanowił wyjść… Skomentowane przez Krzysztof Baran Le ver dans le fruit (Nemo)