A+ A A-

Ur Trollkarlens Hatt

Oceń ten artykuł
(5 głosów)
(1972, album studyjny)
1. Storstad (11:28)
2. Elidor (1:35)
3. Före regnet (1:30)
4. Fylke (1:52)
5. Sluttningar (Lek i nedförsbacke) (1:45)
6. Findhorns sång (1:37)
7. Uppvaknande (2:47)
8. Vandringslåt (3:16)
9. Solen (Parallellt eller 90 grader) (7:14)
10. Utflykt med förvecklingar (3:29)
11. Delad verklighet (6:20)

dodatkowo na wydaniu CD:
12. Vals i Gryningen (5:51)
- Bo Hansson ( Organ, Moog, Mellotron, Bass, Guitar )
- Bobo Stenson ( Electric Piano )
- Gunnar Bergsten ( Saxofon )
- Kenny Håkansson ( Guitar )
- Owe Gustavsson ( Upright Bass )
- Pelle Ekman ( Drums )
- Rune Carlsson ( Congas, Drums )
- Sten Bergman ( Flute )

1 komentarz

  • Aleksander Król

    Dwa lata po debiucie, Bo Hansson „dołożył do pieca” coś na kształt drugiej części . „Kapelusz czarodzieja” miał nawiązywać klimatem i tematyką do Władcy Pierścieni. Ale nie nawiązał…. Owszem, powstała płyta również bardzo dobra, miejscami wręcz porywająca, ale zniknęła magia , klimat i duchowość. Zniknęła atmosfera baśni… Tym nie mniej jest to płyta bardzo dobra, jedna z niewielu, które stworzyły legendę skandynawskiego progresu lat 70-tych. W odróżnieniu do „jedynki” tu już są świetne solówki, zarówno gitarowe jak i klawiszowe, są doskonałe „pomysły” , zmiany rytmu, tempa i klimatu. Są też bardzo dobre linie melodyczne i odważne wycieczki w stronę improwizacji niemal jazzrockowych… To naprawdę bardzo dobra muzyka, i bardzo dobra płyta, tylko niefortunnie reklamowana jako „druga część” genialnego SAGAN om RINGEN. Muzycznie jest nawet ciekawsza, lepiej zaaranżowana i zdecydowanie lepiej nagrana. Doszedł drugi klawiszowiec, doszedł zawodowy gitarzysta i całkiem sprawny perkusista… Efekty musiały przyjść. Mamy tu 11 utworów, 46 minut muzyki. Znów pięknej, delikatnej , klimatycznej, czysto instrumentalnej, niemal ilustracyjnej… Obie płyty Bo Hanssen’a często były porównywane do wczesnych osiągnięć Oldfield’a. O ile jednak w muzyce Mike’a było wiele ciepła liryki irlandzkiej, która była „motorem handlowym” tych płyt , to u Bo była surowość i chłód Północy, niezrozumiane przez ówczesną Europę…. Dopiero dziś, mając możliwość poznania, doceniamy te płyty tak jak na to zasługują…. Oczywiście moim, jak zwykle, cholernie subiektywnym zdaniem…

    Aleksander Król poniedziałek, 10, grudzień 2012 15:59 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Symfoniczny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.