Grobschnitt - obok Eloy i Can – międzynarodowa wizytówka niemieckiego proga lat 70-tych. Jumbo to ich trzecia studyjna płyta. Po rewelacyjnej suicie "Solar Music", zamieszczonej na poprzedniej płycie, poprzeczka była zawieszona baaaaardzo wysoko. Wielu twierdziło, że po czymś takim zespół powinien się rozwiązać bo nic lepszego już nie będą w stanie zagrać. Podjęli wyzwanie i nagrali Jumbo. Słusznie…? Moim zdaniem zdecydowanie tak ! Ta płyta nie jest lepsza – jest inna, ale równie dobra. Genesis po Selling England by the Pound nagrali „Sztuczkę”, a Grobschnidtt – "Jumbo". Jedynie 5 utworów z czego ten piąty jest kilkunastosekundowym żartem, więc możemy przyjąć , że mamy tu 4 utwory i 33 minuty muzyki. Muzyki w której słychać dalekie echa Genesis, Yes , a czasami nawet Camel, pełnej połamanych rytmów, świetnych rozwiązań harmonicznych, dobrej melodyki… i kontrowersyjnych wokali. Płyta jest nagrana w dwóch wersjach językowych – poza ojczystym jeszcze w wersji anglojęzycznej i ta druga broni się zdecydowanie bardziej. Niewątpliwą ozdobą płyty są piękne solówki gitarowe (Gerd-Otto Kühn i Stefan Danielak) i znakomite klawisze (Volker Kahrs – w arsenale miał Hammonda, mellotron i cały arsenał syntezatorów). Polecam te dzwięki wszystkim fanom starego, dobrego rocka symfonicznego, amatorom krautrocka a nawet wielbicielom neo-proga – tu każdy znajdzie coś dla siebie… Oczywiście jak zwykle moim, cholernie subiektywnym zdaniem….