Fragile to pierwsze prawdziwe arcydzieło jakie muzycy stworzyli. . Płyta która wyznaczyła styl grupy na wiele lat i sprawiła ze Yes przestał być anonimowym zespołem. A wszystko za sprawą jednego utworu: wydanej na singlu kompozycji Roundabout ktora stała się wielkim przebojem i po dziś dzień jest jednym z największych klasyków rocka progresywnego.
Jakby więc nie patrzeć Fragile była płytą która otworzyła zespołowi drzwi do świadomości przeciętnego słuchacza.
Ale po kolei. Album podzielony jest jakby na dwie części: pierwsza z nich to utwory napisane przez poszczególnych członków grupy druga to dzieła w pełni zespołowe.
Z części pierwszej wyróżniają się na pewno kompozycja Andersona We have heaven w której odpowiedzialny jest on za wszystkie elementy wokalne, przepiękna miniaturka Howe'a Mood for a day no i przede wszystkim utwór Squire'a (Schindleria Praematurus) będący prawdziwym popisem jego umiejętności jako świetnego basisty.
Część druga płyty to jak już wspomniałem kompozycje zespołowe.
I tak najpierw mamy znakomity Rounabout z niesamowitą pracą sekcji rytmicznej i dziwnym tekstem Andersona przypominającym bardziej poezję awangardową niż słowa utworu rockowego.
South Side Of The Sky( dla piszącego te słowa ulubiony numer na płycie) przynosi nam prawie 8 minut rocka progresywnego na najwyższym światowym poziomie. Warto zwrócić uwagę na znakomity dialog pomiędzy fortepianem a sekcją rytmiczna w środkowej części kompozycji.
Cały album kończy się wspaniałą ponad 10 minutową mini suitą Heart Of The Sunrise przynoszącą nam niesamowite progresywne pasaże dźwiękowe i prawdziwie 'ujazzowioną' grę Billa Bruforda na perkusji.
Kończąc tę recenzję nie sposób zapomnieć iż Fragile to jedna z dwóch płyt YES( druga to oczywiście Close to the edge) nagrana przez prawdziwie klasyczny skład zespołu( Anderson-Howe-Squire-Wakeman-Bruford). Naprawdę wstyd nie znać-5 gwiazdek.[b][/b]