(a) Star Of Light
(b) Retrograde
(c) Fox On The Rocks
(d) Celestine
2. Helix
3. Snowtorch (Part Two)
(a) Blowtorch Snowjob
(b) Fox Rock 2
(c) Coronal Mass Ejection
- Ariel Farber / vocals, violin
- Valerie Gracious / vocals
- 'Bloody' Rich Hutchins / drums
- Mathew Kennedy / bass guitar
- Gabriel Moffat / electric guitar
- Linda Ruttan Moldawsky / vocals, metal percussion
- Molly Ruttan / vocals
- Mark Sherkus / keyboards, piano
- Johnn Unicorn / keyboards, saxophone, vocals
1 komentarz
-
Zapraszam Was do wzięcia udziału w wielkiej, kosmicznej odysei. Długiej wycieczce w najodleglejsze systemy drogi mlecznej. Do układu planetarnego, w którym słońce ma chłodny, biały blask. Jest bowiem białą, śnieżną pochodnią której światło napędza życie na jednej z planet. Planeta ma niecodzienny kształt. Jest bowiem wielką gąbczastą bryłą, z której wyrastają dziwne, niebieskie nitki. Jak wyglądają mieszkańcy tego niezwykłego globu? To już wywód dla każdego z nas, słuchaczy, a właściwie dla naszych bujnych wyobraźni.
Krzysztof Baran niedziela, 08, maj 2011 20:29 Link do komentarza
Gdyby spróbować w jakikolwiek sposób zakwalifikować dotychczasowe dokonania Xaviera Phideaux, lidera formacji Phideaux z Los Angeles, można nabawić się prawdziwych kompleksów. Najprostsza definicja, jaka się nasuwa i chyba jest najbardziej adekwatna do jego muzyki może, jak się okazuje mieścić się w jednym, krótkim słowie 'eklektyzm'. Twórczość amerykańskiego zespołu bowiem zawiera całe mnóstwo skoków do wielu gatunków i podgatunków muzycznych. Można zaryzykować że to twórczość bardzo kompilacyjna, pełna zwrotów i zakrętów, wzbudzająca w głośnikach aurę niespokojną, a jednak z drugiej strony pełną przyjemnych dźwięków i melodii. Xavier nie bał się w przeszłości zapraszać choćby orkiestry symfonicznej. Współpracować z ogromną liczbą stałych i gościnnych muzyków. Ale właśnie dzięki tym zabiegom płyty lśniły ową wielowątkowością i pełnym brzmieniem instrumentalnym. Tak było w przypadku ostatnio nagranych przez zespół albumów. Na najnowszym, właśnie wydanym i zatytułowanym Snowtorch, muzyka Phideaux wprost wybucha ową eklektyczną mieszanką. Lśni nią na każdym kroku i porywa słuchacza bez reszty. Tak się stało przynajmniej z moją skromną osobą, choć już wiem, że podobnie twierdzi kilkoro moich znajomych.
Xavier od lat współpracuje z masą muzyków. Każdy z nich ma swoją misję do spełnienia. To trochę tak jak w wielkiej orkiestrze symfonicznej. Oczywiście najważniejszą postacią jest multiinstrumentalista i szef (dyrygent?) Xavier, ale nie sposób dla przykładu nie zwrócić uwagi na zmysłowe głosy kobiecej części zespołu z Los Angeles. Valerie Gracious, Linda Ruttan Moldawsky i Molly Ruttan stwarzają niesamowitą atmosferę zmysłowym śpiewem. Dodają też dużo ciepła do mimo wszystko chłodno brzmiących, chwilami wręcz wyrachowanych partii instrumentalnych. Pojawiają się: saksofon (Johnny Unicorn i gościnnie zaproszony Chris Bleth), skrzypce (Ariel Faber) czy wiolonczele (Stefanie Fife). Obok nich pojawiają się pianiści i klawiszowcy (Xavier Phideaux, Johny Unicorn i Mark Sherkus) odpowiedzialni za całe to symfoniczne brzmienie. Na gitarach mocy muzyce dodaje Gabriel Moffat. Zaś w sekcji rytmicznej rządzą: basista Mathew Kenedy oraz perkusista 'Bloody' Rich Hutchins. Można powiedzieć, że to cała orkiestra ludzi znakomicie zgranych ze sobą i nadających na jednej, symfonicznej fali.
Główną częścią materiału jest tytułowa suita Snowtorch podzielona na dwie części. Pierwsza jej część wprowadza znakomicie słuchacza w ten nieco nieuporządkowany i zwariowany świat. Delikatny motyw na pianino i głos lidera, Xaviera z każdym taktem rosną na sile, gdy powoli zaczynają je posiłkować inne instrumenty. I tak jest do połowy tej kompozycji, gdzie nagle pojawia się bardzo teatralna atmosfera i subtelne, żeńskie wokale. Im bliżej finału pierwszej części Snowtorch, tym więcej absolutnie znakomitych, porywających partii instrumentalnych, tworzących pozorny nieład. Pojawiają się fascynacje E.L.P., Yes, Van Der Graaf Generator czy King Crimson. Wszystko to tworzy naprawdę wyjątkową, by nie powiedzieć podniosłą atmosferę. Docieramy do gwiazd i tniemy kosmiczną materię spokojnym lotem. Druga kompozycja, zatytułowana Helix to utwór o wiele spokojniejszy. Rolę wiodącą przejmuje tu pianino i czarujące, żeńskie wokale, które śpiewają kolejne części tego utworu. Mkniemy do gwiazd leciutko, jak gdyby bezwładnym lotem, niesieni także przez dźwięki skrzypiec. Pojawiają się efekty dźwiękowe (w takich lubuje się choćby mistrz Fripp) potęgujące tą kosmiczną atmosferę. Czas odpalić silniki. Teraz pomkniemy ku Śnieżnej Pochodni o wiele szybciej. Rozpoczynamy finał kosmicznej odysei. Z początkiem drugiej części tytułowego Snowtorch zrobi się nawet nieco psychodelicznie. Znów powraca magia lat 70. i partie klawiszowe a'la Keith Emerson. Choć nie tylko. Niektóre fragmenty skojarzyły mi się z Jethro Tull i z... Clannad. To zapewne poprzez te charakterystyczne głosy pań i kilka celtycko brzmiących zagrywek na gitarze akustycznej i pianinie. Kto wie, być może Celtowie mają w sobie jakiś pierwiastek z kosmicznej materii, pochodzącej z gwiazdozbioru Śnieżnej Pochodni. Wszak wszyscy powstaliśmy z kosmicznych pierwiastków. Drugą część tytułowego utworu kończy rozkręcający się z każdą chwilą segment zatytułowany Coronal Mass Ejection. Z głośników wyzwala się kolejna dawka energii. To znów taka jazda (a właściwie lot) z prędkością światła. W finale mamy jeszcze jedną kompozycję. Tym razem... bez tytułu. To, jak na Phideaux można powiedzieć instrumentalna miniaturka, w której jak gdyby na pożegnanie machają do nas wszyscy członkowie gwiezdnej orkiestry z Los Angeles.
Gwiezdny lot z zespołem Phideaux to taka podróż przez kilka interesujących rejonów rocka progresywnego, na przestrzeni jego długiej historii. Można powiedzieć, to kompilacja najbardziej charakterystycznych dla tego gatunku muzycznego, elementów poskładanych w jedną, ogromną układankę. Projektu Phideaux nie można nazwać normalnym zespołem rockowym. Ich twórczość nosi znamiona czegoś większego. Czy to rock opera? Myślę, że blisko jest Xavierowi i jego licznej grupie muzycznych przyjaciół do noszenia tego miana. To muzyka chwilami niemal dziwaczna, ale właśnie między innymi dlatego niezwykle interesująca. W dodatku, pomimo swej nieuporządkowanej formy podana w bardzo przystępny sposób, co zapewne zainteresuje nie tylko tych słuchaczy, którym od dawna jest po drodze z rockiem progresywnym, ale także osoby, które dopiero wprowadzają się w kanony muzyki rockowej podniesionej do rangi sztuki. W dzisiejszych czasach nie jest łatwo nawiązać do chlubnych czasów takich gatunków jak rock symfoniczny, psychodeliczny, art-rock czy folk i tym samym zainteresować dość wybrednych słuchaczy. Zwłaszcza tych, którzy dobrze są osłuchani w klasyce rocka progresywnego. Moim zdaniem muzykom projektu Phideaux udało się to po raz kolejny, i to w wielkim stylu.
Moja ocena: 5/5 - pozycja absolutnie godna uwagi!
Krzysiek 'Jester' Baran
Albumy wg lat
Recenzje Rock Symfoniczny
- Wobbler to, obok Airbag, jeden z najbardziej znanych zespołów wydających… Skomentowane przez Gabriel Koleński Dwellers Of The Deep (Wobbler)
- Miłośników brzmień z lat 70-tych wciąż nie brakuje, choć obawiam… Skomentowane przez Gabriel Koleński Devillusion (White Kites, The)
- Karfagen to ukraiński zespół założony w 1997 roku przez multiinstrumentalistę,… Skomentowane przez Szymon Chwalczuk Birds of Passage (Karfagen)
- Klasyczny rock progresywny z elementami symfonicznymi nie jest obecnie najbardziej… Skomentowane przez Gabriel Koleński Fragments Of The 5th Element (Magic Pie)
- Przedsmak nowej epoki? Płytowy come back dla zespołu z niemal… Skomentowane przez Mikołaj Skorupski The Prelude Implicit (Kansas)
- Istnieje grupa takich zespołów, które tworzą dobrą muzykę, występują, dają… Skomentowane przez Gabriel Koleński The Slow Rust Of Forgotten Machinery (Tangent, The)
- Nie ukrywam, że o projekcie Anderson/ Stolt dowiedziałem się w… Skomentowane przez Gabriel Koleński Invention of Knowledge (Anderson/Stolt)
- Rok 2014. Dużo mówiło się o nowym albumie Yes. Gdy… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Heaven & Earth (Yes)
- Nikomu nie znane, przykurzone płyty. Zapomniane zespoły jednej płyty. Bywa… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Arachnoid (Arachnoid)
- O albumach Wakemana z reguły nie sposób powiedzieć złego słowa.… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Piano Vibrations (Wakeman, Rick)
- Rick Wakeman został umieszczony na drugim miejscu najlepszych rockowych klawiszowców… Skomentowane przez Edwin Sieredziński No Earthly Connection (Wakeman, Rick)
- Pamiętam, jak swego czasu wyszukaliśmy informacje o pseudonaukowym poglądzie dotyczącym… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Journey to the Centre of the Earth (Wakeman, Rick)
- Jak powiadał główny bohater opowiadania Terry'ego Pratcheta "Wirujące kręgi nocy",… Skomentowane przez Edwin Sieredziński The Six Wives of Henry VIII (Wakeman, Rick)
- Skojarzenie rocka symfonicznego ze sceną brytyjską wydaje się per se… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Reviure (Atila)
- W tym roku Traumhaus wziął się za swoje poprzednie wydawnictwa… Skomentowane przez Gabriel Koleński Die Andere Seite (Traumhaus)
- Pierwsze dźwięki i… uśmiech na mojej twarzy. Obecnie tworzona muzyka… Skomentowane przez Paweł Caniboł Ode To Echo (Glass Hammer)
- Sięgnąłem na półkę po dawno nie słuchaną płytę, aby sprawdzić… Skomentowane przez Konrad Niemiec Tales From Topographic Oceans (Yes)
- Traumhaus, jak łatwo się domyślić, pochodzi z Niemiec i coraz… Skomentowane przez Gabriel Koleński Traumhaus (Traumhaus)
- Każdy miłośnik muzyki ma kilku wykonawców od których oczekuje tylko… Skomentowane przez Paweł Tryba Songs From November (Morse, Neal)
- Z cyklu „letnie rozczarowania”. Tryptyku część pierwsza. Tak się jakoś… Skomentowane przez Michał Jurek Heaven & Earth (Yes)
- Jedynym minusem tego wydawnictwa jest to, że zawiera tylko dwa… Skomentowane przez Krzysztof Pabis Love Songs (White Kites, The)
- Na świecie jest tylko kilka zespołów, które potrafiły na współcześnie… Skomentowane przez Krzysztof Pabis Missing (White Kites, The)
- Jaką muzykę może grać zespół o nazwie Fatal Fusion? Fatalne… Skomentowane przez Gabriel Koleński The Ancient Tale (Fatal Fusion)
- DTS / DVD-AUDIO 5.1 O tej wersji wydanej właśnie w… Skomentowane przez Konrad Niemiec Close to the Edge (Yes)
- Zespół Trion, czego można łatwo się domyślić z samej nazwy,… Skomentowane przez Paweł Caniboł Tortoise (Trion)
- Pierwszy album w dyskografii Yes ma wszystkie cechy płytowego debiutu:… Skomentowane przez Michał Jurek Yes (Yes)
- Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, iż… Skomentowane przez Gabriel Koleński Desolation Rose (Flower Kings, The)
- Są płyty, których słucha się ze swoim nabożeństwem od pierwszych… Skomentowane przez Amethis Das Geheimnis (Traumhaus)
- Ta recenzja jest inna od wszystkich, które do tej pory… Skomentowane przez Michał Jurek The Snow Goose (Re-recording) (Camel)
- Pewien malarz postanowił namalować świat w idealnych barwach. Postanowił wyjść… Skomentowane przez Krzysztof Baran Le ver dans le fruit (Nemo)