Out of the Mist

Oceń ten artykuł
(45 głosów)
(1977, album studyjny)

1. Isadora (6:58)
2. Roads To Freedom (3:55)
3. Beautiful Country (4:21)
4. Solo Flight (4:20)
5. Everywhere You Go (3:18)
6. Face Of Yesterday (5:43)
7. Candles Are Burning (7:10)

Czas całkowity: 35:55

- John Hawken / piano Fender Rhodes, Mini moog, mellotron, organ 
- Louis Cennamo / bass 
- Jane Relf / vocals 
- Jim McCarty / vocals, acoustic guitar, percussion 
- Jonh Knightsbridge / guitars 
- Eddie McNeil / percussion, drums

Więcej w tej kategorii: Illusion »

1 komentarz

  • Michał Jurek

    Rok 1977 to dla fanów Renaissance data szczególnie ważna. Nie dość, że zespół właśnie podsumował swoją twórczość świetnym albumem koncertowym i przeszedł do stajni Warnera, by wydać album 'Novella', to jeszcze znienacka reaktywował się pierwszy skład Renaissance.

    No, może nie tak znienacka, bo panowie Jim McCarty i Ketih Relf zaczęli robić pierwsze przymiarki do nowej 'renesansowej' płyty już co najmniej rok wcześniej. W wyniku tych podchodów udało się zgromadzić cały oryginalny skład zespołu, z siostrą pana Relfa, Jane, jako wokalistką i z basistą Louisem Cennamo oraz pianistą Johnem Hawkenem. Problemem było wybranie nazwy starego-nowego zespołu, bo pod szyldem Renaissance działali już pani Haslam i spółka. By uniknąć nieporozumień, ale i nie odcinać się od wcześniejszych dokonań, zespół wykorzystał tytuł drugiej studyjnej płyty Renaissance i nazwał się Illusion.

    Nie był to jedyny problem. Już w trakcie komponowania nowej muzyki niespodziewanie zmarł Keith Relf, porażony prądem podczas gry na gitarze. Wydawało się, że kariera Illusion, jeszcze na dobre nie rozpoczęta, szybko się skończy. Ale wtedy do akcji przystąpił pan McCarty, który zagonił całe towarzystwo do działania, objął wakat gitarzysty akustycznego i wokalisty, a na stanowiska perkusisty i gitarzysty zatrudnił panów McNeila i Knightsbridge'a. Zespół podpisał kontrakt z Island Records i przystąpił do nagrań. Ich efektem był niespełna czterdziestominutowy album 'Out of the Mist', który ukazał się w 1977 roku, płyta, dla której nie znajduję innego określenia jak: przepiękna. Ale po kolei.

    Otwieraczem jest nagranie 'Isadora', i jest to otwieracz wspaniały. Już pierwsze takty fortepianu dają znać, że to nic innego, jak stary dobry Renaissance, jaki znamy z dwóch pierwszych płyt. Może tylko nieco dojrzalszy i smutniejszy? A gdy Jane Relf zaczyna śpiewać w duecie z Jimem McCartym, wiadomo już, że będzie znakomicie. Delikatne, melancholijne nagranie, z kunsztownie aranżowanymi chórkami, rzeczywiście wyłania się niczym z obłoków gęstej mgły. A koda tego nagrania po prostu wbija w fotel. Aż się chce zanucić moodybluesowe 'I'm a melancholy man, that's what I am'... 'Roads to Freedom' jest bardziej skoczne i radosne, a w aksamitnym śpiewie duetu Relf-McCarty dźwięczą dalekie echa nagrań The Carpenters. 'Beautiful Country' urzeka moogowo-fortepianowymi pasażami pana Hawkena, a krystalicznie czysty śpiew Jane Relf ociera się o absolut. 'Solo Flight' to już zmiana stylistyki: bardzo niski, bujający bas, ostrzejsze partie gitary i zabawy z rytmem. Trochę to Yes przypomina, ale mimo tych dobrych wzorców wraz upływem czasu robi się dość monotonnie, choć wiele życia wlewa w ten utwór ekspresyjna bluesująca solówka gitarowa.

    Piąte na płycie 'Everywhere You Go' to urokliwa, okraszona melotronem, nieco psychodeliczna piosenka, w której Jane Relf z uczuciem wyśpiewuje miłosne strofy. Bardzo przyjemnie słucha się tego nagrania, przywołującego echa okresu, w którym dzieci-kwiaty wędrowały do San Francisco ;-). A potem: zaskoczenie. 'Face of Yesterday', czyli nagranie dobrze znane z drugiej płyty Renaissance, czyli 'Illusion' właśnie. Nagranie odegrano nuta po nucie, jest tylko trochę krótsze niż oryginalna wersja, a i Jane Relf śpiewa nieco pewniej. I głębiej. I może fortepian jest trochę mniej wyeksponowany? Ale to w gruncie rzeczy drobiazgi, bo nagranie już w oryginalnej wersji było wspaniałe, więc gdy niemal ten sam skład zagrał je ponownie, nie mogło wypaść źle. Słuchając anielskiego śpiewu Jane Relf można całkiem zatracić się w marzeniach. A to nie koniec. Bo oto w finale płyty dostajemy ponad siedmiominutowe 'Candles Are Burning', nie wiem, czy nie najlepsze nagranie, jakie powstało pod szyldem Illusion. Majestatyczne fortepianowe pasaże, basowe pochody, uczuciowe solówki gitarowe i wspinający się na wyżyny duet wokalny Relf-McCarty. No i ta porywająca, pięknie się rozwijająca, patetyczna finałowa koda. Still, candles are burning! Zaiste, monumentalne zwieńczenie tego znakomitego albumu.

    Album 'Out of the Mist' oszałamiającej kariery nie odniósł, ot, na chwilę zakotwiczył w drugiej setce amerykańskiego Billboardu. W Europie spodobał się mniej. A niesłusznie, bo to bardzo dobra płyta. Co więcej, w porównaniu z 'Novellą', która w tym samym roku ukazała się pod szyldem Renaissance, wypada lepiej. Znacznie lepiej.

    5/5

    Michał Jurek piątek, 29, kwiecień 2011 19:46 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Symfoniczny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.