2. August in the Urals (15:52)
3. Abandoned Mansion Afternoon (12:14)
4. A Squirrel (8:45)
5. The Solitude of Miranda (7:18)
Czas całkowity: 70:57
- Dave Berggren - guitars (1,3-5)
- Patrick Gaffney - drums
- Brett d'Anon - bass (1-4), oud (2)
- Frank d'Anon - xylophone (1), trumpet (1), flute (1), keyboards (5)
- Jeff Suzdal - saxophones (1)
- Adnarim Dadelos - vocals (5)
1 komentarz
-
Nazwę projektu Deluge Grander nie należy odczytywać/tłumaczyć dosłownie, to gra słów: 'Delusions of Grandeur', oznaczająca złudzenie wielkości, to żartobliwe stwierdzenie samych muzyków, że ich twórczość może być pretensjonalna. Filarem projektu jest Dan Britton, który jako klawiszowiec grupy Cerebus Effect postanowił nadać ostateczny kształt własnym kompozycjom i powołał do życia Deluge Grander. Do współpracy zaprosił kolegę z zespołu Bretta d'Anona (bas) oraz Jeffa Suzdala (saksofon), Adnarima Dadelosa (wokal), Franka d' Anona (ksylofon, trąbka, flet), Dave'a Berggrena (gitara) i Patricka Gaffney'a (perkusja). Omawiana płyta jest debiutem tej formacji z roku 2006, w 2009 ukazał się drugi album 'The Form of the Good', a w 2011 roku ma się ukazać trzecia odsłona Deluge Grander o roboczym tytule 'Ineffable Plethora'.
Ghost czwartek, 10, czerwiec 2010 09:43 Link do komentarza
'August in Urlas' to płyta wybitna. W moim przypadku określenie to oznacza dwie rzeczy. Po pierwsze jest to muzyka, która porywa w zupełnie niewytłumaczalny sposób, wchodzi w reakcję z taką częścią mojej świadomości, która nie do końca jest przeze mnie samego odkryta i zrozumiana. Po drugie, a może raczej jako konsekwencja pierwszego, jest to muzyka, którą trudno opisać a tym bardziej jednoznacznie zdefiniować. Brak w niej klasycznie rozumianej melodii, często jest ona ułożona w warstwy, które wydają się biec równolegle i bez wspólnego mianownika, ale nałożone na siebie tworzą zaskakującą całość. Ta wielowarstwowość i gęstość kompozycji, a także częste zmiany tempa i instrumentarium, są znakiem rozpoznawczym 'August in Urals'. 5 utworów, 71 minut muzyki dającej świadectwo niesamowitej kreatywności i błyskotliwości jej twórców. Od pierwszych dźwięków Inaugural Bash aż po ostanie The Solitude of Miranda słuchacz trzymany jest w ciągłym stanie napięcia, wsłuchany w przesuwające się jak w kalejdoskopie obrazy dźwięków. Efekt ten, spowodowany jest ciągłymi zmianami na pierwszym planie, na którym eksponowane są poszczególne partie instrumentów (podczas gdy pozostałe tworzą gęste tło), jak również szybkim tempem utworów. Nie sposób tej płyty traktować inaczej, niż jako zamkniętej całości, podzielonej na pięć zależnych partii.
Wokal jest zjawiskiem rzadkim w tych kompozycjach, ponadto może prowokować do skrajnych o nim opinii. Mnie osobiście wydaje się współbrzmieć z nastrojem kreowanym przez instrumentalistów i wzbogacać i tak już bogatą ich budowę. Britton uzasadnił obecność wokalu w tych utworach jako dodanie do nich pierwiastka ludzkiego. Tekst jest nieistotną składową utworów, ale została nam dana inna wskazówka, mogąca pomóc podążać za zamysłem kompozytora. Każdemu z utworów przypisano ilustrację, której autor został wymieniony wśród twórców poszczególnych utworów.
Ostatnią dwuznaczną kwestią jest produkcja tego albumu. Może się wydawać słaba na tle obecnych standardów wydawania płyt, można jednak uznać to za zabieg celowy, wobec muzyki tak mocno osadzonej w latach 70. lub też za konsekwencję produkcji we własnym studiu, z jego wszystkimi ograniczeniami.
Dan Britton w jednym z wywiadów stwierdził, że 'August in Urals' jest płytą, której nie da się poznać słuchając jej raz czy dwa. Nie sposób się z tym nie zgodzić. Jest to muzyka wymagająca od słuchacza skupienia i aktywności. Jednak czas jej poświęcony procentuje, odsłaniając bogactwo tworzących ją dźwięków. Ta płyta utkana jest z nich, jak misternie pleciony gobelin. Polecam ją wszystkim tym, którzy z sentymentem spoglądają o czterdzieści lat wstecz i uważają, że coś się bezpowrotnie skończyło. Ten album jest dowodem na to, że duch progresywnego rocka przetrwał i od czasu do czasu kondensuje się płodząc utwory tak wybitne, jak te zwarte na tym wydawnictwie.
Albumy wg lat
Recenzje Rock Symfoniczny
- Wobbler to, obok Airbag, jeden z najbardziej znanych zespołów wydających… Skomentowane przez Gabriel Koleński Dwellers Of The Deep (Wobbler)
- Miłośników brzmień z lat 70-tych wciąż nie brakuje, choć obawiam… Skomentowane przez Gabriel Koleński Devillusion (White Kites, The)
- Karfagen to ukraiński zespół założony w 1997 roku przez multiinstrumentalistę,… Skomentowane przez Szymon Chwalczuk Birds of Passage (Karfagen)
- Klasyczny rock progresywny z elementami symfonicznymi nie jest obecnie najbardziej… Skomentowane przez Gabriel Koleński Fragments Of The 5th Element (Magic Pie)
- Przedsmak nowej epoki? Płytowy come back dla zespołu z niemal… Skomentowane przez Mikołaj Skorupski The Prelude Implicit (Kansas)
- Istnieje grupa takich zespołów, które tworzą dobrą muzykę, występują, dają… Skomentowane przez Gabriel Koleński The Slow Rust Of Forgotten Machinery (Tangent, The)
- Nie ukrywam, że o projekcie Anderson/ Stolt dowiedziałem się w… Skomentowane przez Gabriel Koleński Invention of Knowledge (Anderson/Stolt)
- Rok 2014. Dużo mówiło się o nowym albumie Yes. Gdy… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Heaven & Earth (Yes)
- Nikomu nie znane, przykurzone płyty. Zapomniane zespoły jednej płyty. Bywa… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Arachnoid (Arachnoid)
- O albumach Wakemana z reguły nie sposób powiedzieć złego słowa.… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Piano Vibrations (Wakeman, Rick)
- Rick Wakeman został umieszczony na drugim miejscu najlepszych rockowych klawiszowców… Skomentowane przez Edwin Sieredziński No Earthly Connection (Wakeman, Rick)
- Pamiętam, jak swego czasu wyszukaliśmy informacje o pseudonaukowym poglądzie dotyczącym… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Journey to the Centre of the Earth (Wakeman, Rick)
- Jak powiadał główny bohater opowiadania Terry'ego Pratcheta "Wirujące kręgi nocy",… Skomentowane przez Edwin Sieredziński The Six Wives of Henry VIII (Wakeman, Rick)
- Skojarzenie rocka symfonicznego ze sceną brytyjską wydaje się per se… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Reviure (Atila)
- W tym roku Traumhaus wziął się za swoje poprzednie wydawnictwa… Skomentowane przez Gabriel Koleński Die Andere Seite (Traumhaus)
- Pierwsze dźwięki i… uśmiech na mojej twarzy. Obecnie tworzona muzyka… Skomentowane przez Paweł Caniboł Ode To Echo (Glass Hammer)
- Sięgnąłem na półkę po dawno nie słuchaną płytę, aby sprawdzić… Skomentowane przez Konrad Niemiec Tales From Topographic Oceans (Yes)
- Traumhaus, jak łatwo się domyślić, pochodzi z Niemiec i coraz… Skomentowane przez Gabriel Koleński Traumhaus (Traumhaus)
- Każdy miłośnik muzyki ma kilku wykonawców od których oczekuje tylko… Skomentowane przez Paweł Tryba Songs From November (Morse, Neal)
- Z cyklu „letnie rozczarowania”. Tryptyku część pierwsza. Tak się jakoś… Skomentowane przez Michał Jurek Heaven & Earth (Yes)
- Jedynym minusem tego wydawnictwa jest to, że zawiera tylko dwa… Skomentowane przez Krzysztof Pabis Love Songs (White Kites, The)
- Na świecie jest tylko kilka zespołów, które potrafiły na współcześnie… Skomentowane przez Krzysztof Pabis Missing (White Kites, The)
- Jaką muzykę może grać zespół o nazwie Fatal Fusion? Fatalne… Skomentowane przez Gabriel Koleński The Ancient Tale (Fatal Fusion)
- DTS / DVD-AUDIO 5.1 O tej wersji wydanej właśnie w… Skomentowane przez Konrad Niemiec Close to the Edge (Yes)
- Zespół Trion, czego można łatwo się domyślić z samej nazwy,… Skomentowane przez Paweł Caniboł Tortoise (Trion)
- Pierwszy album w dyskografii Yes ma wszystkie cechy płytowego debiutu:… Skomentowane przez Michał Jurek Yes (Yes)
- Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, iż… Skomentowane przez Gabriel Koleński Desolation Rose (Flower Kings, The)
- Są płyty, których słucha się ze swoim nabożeństwem od pierwszych… Skomentowane przez Amethis Das Geheimnis (Traumhaus)
- Ta recenzja jest inna od wszystkich, które do tej pory… Skomentowane przez Michał Jurek The Snow Goose (Re-recording) (Camel)
- Pewien malarz postanowił namalować świat w idealnych barwach. Postanowił wyjść… Skomentowane przez Krzysztof Baran Le ver dans le fruit (Nemo)