Nomzamo

Oceń ten artykuł
(40 głosów)
(1987, album studyjny)
1. No Love Lost (6:02)
2. Promises (As The Years Go By) (4:34)
3. Nomzamo (7:00)
4. Still Life (5:57)
5. Passing Strangers (3:47)
6. Human Nature (9:41)
7. Screaming (4:07)
8. Common Ground (6:59)

Bonus tracks:
9. Colourflow (5:26)
10. No Love Lost (Piano/Vocal Version) (4:12)
11. Common Ground (live) (6:34)  

Czas całkowity: 64:26
- Paul Cook ( drums )
- Tim Esau ( bass, bass pedals, rhythm guitar, vocals )
- Mike Holmes ( electric and acoustic guitars, guitar synth)
- Paul Menel ( vocals )
- Martin Orford ( keyboards, vocals )

1 komentarz

  • Jędrzej Kołecki

    Kiedy to po bardzo udanym, wręcz legendarnym już albumie „The Wake” z zespołu odszedł wokalista Peter Nicholls, na jego miejsce przyszedł niejaki Paul Menel. Poprzeczka została postawiona wysoko i o zespole była już wyrobiona opinia, więc pojawia się pytanie: Czy IQ było w stanie znowu zaskoczyć? Przyszedł moment na trzecią płytę, która zapewne progresywnych wyjadaczy nie tyle zaskoczyła, co wręcz zaszokowała. Zespół bowiem postanowił zejść trochę na bok sceny progresywnej, wpisując się raczej w kanon muzyki „typowej” dla lat 80-tych. Czy się zatracił? Absolutnie nie. Czym w takim wypadku jest Nomzamo?
    Świeżość, świeżość i jeszcze raz świeżość. Nie jest to kolejne The Wake i dobrze! Jest lekka i mniej wymagająca od innych dokonań grupy i nie jest to bynajmniej minus. Mamy kawałki zawierające jeszcze progresywne naleciałości jak otwierający „No Love Lost” (bardzo chętnie grany przez zespół po dziś dzień), tytułowy „Nomzamo”, Genesis'owy „Human Nature” ale też hity jak „Promises (As The Years Go By)”, który wspiął się nawet na listę przebojów MTV w owym czasie czy Passing Strangers będący skocznym, rockowym utworkiem. IQ postanowiło postawić również na proste i przyjemne dla ucha ballady, których we wcześniejszym dorobku twórczym mogło trochę brakować. Mianowicie mamy tutaj „Still Life”, który zdecydowanie jest popisem dla urzekającego głosem Menela, „Common Ground”, zaczynający się prostym motywem na gitarze akustycznej i z każdą minutą przeobrażający się w coś większego (na płycie zremasterowanej również w wersji koncertowej gdzie nabywa pełnego wydźwięku) oraz finałowy „Colourflow”, w którym się zakochałem od pierwszego przesłuchania. Uroku w tym ostatnim dodaje gościnnie wokalistka – Jules tworząc duet z Menelem. Patrząc na wszystkie dokonania grupy można łatwo zauważyć, że mają wrodzony talent do idealnego w każdym calu zwieńczenia albumu, które zachęci do ponownego odpalenia płyty. Wszystkie trzy stanowią, moim zdaniem, najmocniejsze punkty dla albumu. Piękne, przemyślane kompozycje oparte głównie na klawiszach Martina Orforda i genialne solówki Mike’a Holmesa wypełniają Nomzamo. Strzałem w dziesiątkę dla tego albumu okazał się saksofon Ray'a Carlessa, bez którego na albumie momentami można by odczuć pustkę. Nigdy nie ceniłem sobie w płycie niczego bardziej niż piękna w prostocie. Jeśli miałbym narzekać na jakiś kawałek to najprawdopodobniej byłby to „Screaming”, który klimatem odpowiada raczej wydanemu rok przed Nomzamo – Invisible Touch zespołu Genesis czy innemu Sussudio :). Burzy koncepcję albumu i brzmi jak wrzucony na siłę. Niepotrzebny, martwy punkt ale kto wie, może komuś się spodoba? Gusta i guściki, jak to mówią. Pamiętajmy, że to lata 80-te w końcu.
    Przyznam, że boli mnie fakt, iż Nomzamo trzeba zaliczyć do grona płyt niedocenionych. Nie osiągnęli (mimo całego potencjału płyty) sukcesu komercyjnego, a mniej otwarci na to brzmienie fani w większości raczej postanowili machnąć na nich ręką i czekać na powrót Nichollsa. Nie trwało to długo, gdyż z Menelem ukazała się jeszcze tylko jedna płyta - „Are you sitting comfortably?”. Jest to moja pierwsza płyta IQ, która spowodowała, że zagłębiłem się mocniej w ich twórczość. Podróż sentymentalna za każdym razem. Pozycja wręcz idealna na ciepłe, jesienne popołudnie, dająca wielką przyjemność ze słuchania. Jeżeli twoim zdaniem IQ gra tylko prog rock'a, to wywal ich na chwilę z szuflady, zrelaksuj się i daj się ponieść temu albumowi. Jest w nim coś czarującego :). Bardzo polecam!

    Ciekawostką jest fakt, iż w nowym projekcie Clive'a Nolana „Alchemy” jednym z wymienionych wokalistów jest Paul Menel. Jak zatem jego forma zmieniła się po latach? Jeszcze się przekonamy!

    5/5

    Jędrzej Kołecki środa, 17, październik 2012 19:17 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Neoprogresywny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.