A Salty Dog

Oceń ten artykuł
(98 głosów)
(1969, album studyjny)
1. A Salty Dog (4:41)
2. The Milk of Human Kindness (3:47)
3. Too Much Between Us (3:45)
4. The Devil Came from Kansas (4:38)
5. Boredom (4:34)
6. Juicy John Pink [Mono Version] (2:08)
7. Wreck of the Hesperus (3:49)
8. All This and More (3:52)
9. Crucifiction Lane (5:03)
10. Pilgrims Progress (4:32)

Czas całkowity: 40:18
- Gary Brooker ( lead vocals, piano, celeste, 3 string guitar, bells, harmonica, recorders, woods )
- Matthew Fisher ( organ, backing vocals, marimba, acoustic & electric rhythm guitars, piano, recorders )
- Dave Knights ( bass )
- Keith Reid ( words )
- Robin Trower ( acoustic & lead guitars, backing vocals, sleigh tambourine )
- Barrie James Wilson ( drums, tabla, congas )

oraz:
- Kellogs ( Bosun's whistle )
- Orchestral arrangements by Gary Brooker and Matthew Fisher
Więcej w tej kategorii: « Procol Harum Home »

1 komentarz

  • Michał Jurek

    'A Salty Dog' to płyta dość swoista. Rozdziela ona dwa wspaniałe albumy w dyskografii Procol Harum, czyli 'Shine On Brightly' i 'Home', sama jednak równie wspaniałą nie będąc. Muzyka zawarta na 'A Salty Dog' pełna jest bowiem sprzeczności. Z jednej strony, znajdziemy na niej nagrania, które weszły do kanonu nie tylko Procol Harum, ale rocka symfonicznego w ogóle: mam tu na myśli przede wszystkim tytułowy 'A Salty Dog', pierwsze nagranie zespołu z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej. Z drugiej strony, na płycie dużo jest brzmień bluesowo-rockowych, które do tej pory raczej nie kojarzyły się z muzyką Procoli. Jest to też chyba jedyny album, na którym na taką skalę do głosu doszli inni członkowie zespołu (panowie Fisher i Trower), zwalniając pana Brookera z obowiązków wokalisty. Nie wypadło źle, ale to przecież melancholijny śpiew pana Gary'ego zwykł się kojarzyć z muzyką Procol Harum.

    Pierwszym nagraniem na płycie jest wspaniały utwór tytułowy. Nie będę się nad nim rozwodzić, żeby nie popaść w grafomanię, ale zawsze, gdy Gary Brooker śpiewa 'We sailed for parts unknown to man, where ships come home to die. No lofty peak, nor fortress bold, could match our captain's eye', nieodmiennie ciarki chodzą mi po plecach. Świetne nagranie, wiele zawdzięczające dostojnym partiom orkiestry. Niestety, następne utwory są już słabsze. Choć kolejne 'The Milk of Human Kindness' broni się fajną solówką gitarową, to jednak w refrenie napięcie siada, a chóralne zaśpiewy bynajmniej utworowi nie pomagają. Lepiej wypada 'Too Much Between Us', przepiękna kameralna ballada, bardzo urokliwa, ozdobiona delikatną organową partią. Czwarte nagranie to już rasowe blues-rockowe granie. W 'The Devil Came from Kansas' przyczepić się jednak można, podobnie jak w 'Milk...' do chórków w refrenie. No chóralne śpiewy po prostu panom z Procol Harum na tej płycie nie wyszły. 'Boredom' z kolei jest dość dziwaczne: piszczałkowato-cymbałkowate, w hawajskich klimatach. A że na wokalu udzielił się pan Fisher, to magii Procol Harum zupełnie tu nie staje. Podobnie zresztą jak w następnym, dwuminutowym 'Juicy John Pink', bluesie, w którym Brookerowi akompaniuje jedynie gitara elektryczna i harmonijka. Nie jest jednak nudno, bo pan Trower rzeźbi na gitarze naprawdę ciekawe riffy.

    Do bardziej typowych dla Procol Harum klimatów wracamy za sprawą 'Wreck of the Hesperus'. Wprawdzie śpiewa w nim znowu pan Fisher, ale za to mamy tu uroczą partię fortepianu, fajnie też wpleciono do tego utworu partie orkiestrowe, a i ostra solówka Robina Trowera warta jest wysłuchania. Bardzo dobre nagranie, podobnie jak następne 'All This and More', gdzie pełne rozmachu partie instrumentów klawiszowych kontrastują z zadziorną grą pana Trowera na gitarze. Nic dziwnego, że nagranie to odświeżono już w symfonicznej wersji na koncertówce 'Live...'. Podniosły nastrój pryska jednak przy 'Crucifiction Lane'. Tu już gra i śpiewa Robin Trower, no i cóż... To całkiem niezły, powolny blues, ale po prostu nie pasuje do Procol Harum. Wyraźnie słychać, że pan Trower chciał grać blues-rocka i właśnie w tę stronę ciągnął cały zespół. Szczęśliwie ostatnie nagranie w tym stylistycznym tyglu to ukłon w stronę klasyki. Partia organowa w 'Pilgrim's Progress' opiera się na podobnym pomyśle co ta w największym hicie zespołu, 'AWSOP'. To mogłoby być wielkie nagranie, gdyby zamiast pana Fishera zaśpiewał Gary Brooker, ale wspaniała koda w trzeciej minucie utworu nieco ten brak wynagradza.

    Jak to zwykle bywa, remaster wzbogacono o garść nagrań dodatkowych. Na moim egzemplarzu znajdują się m. in. energetyczny 'Long Gone Geek', pierwotnie zawarty na stronie B singla 'A Salty Dog' oraz urywki jakiegoś koncertu w USA z 1969 roku. Świetnie wypada w szczególności utwór 'Skip Softly (My Moonbeams)', z wplecionym cytatem z 'Tako rzecze Zaratustra' R. Straussa: aż przed oczami staje pamiętna scena z 'Odysei kosmicznej'.

    Przyznam, że gdy trzymam w ręku dziwaczną obwolutę płyty 'A Salty Dog'*, odczucia mam ambiwalentne. Strasznie nierówny to album. Summa summarum myślę jednak, że warto go posłuchać, bo te nagrania, które się udały, są naprawdę wysokiej próby. Całość jednak zasługuje najwyżej na:

    3/5 z duuuużym plusem za nagranie tytułowe.

    * Okładka jest pastiszem papierosowego opakowania znanej firmy tytoniowej, jednak natężenie kiczu sprawia, że zęby bolą.

    Michał Jurek sobota, 05, luty 2011 19:17 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Symfoniczny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.