Błąd
  • JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 158

Trespass

Oceń ten artykuł
(344 głosów)
(1970, album studyjny)

01. Looking For Someone - 7:06
02. White Mountain - 6:42
03. Visions Of Angels - 6:50
04. Stagnation - 8:48
05. Dusk - 4:13
06. The Knife - 8:56

Czas całkowity- 42:35

- Peter Gabriel - wokal, flet, instrumenty perkusyjne
- Anthony Phillips - gitara, gitara akustyczna, dulcimer, dodatkowy wokal
- Anthony Banks - instrumenty klawiszowe, dodatkowy wokal
- Michael Rutherford - gitara basowa, gitara akustyczna, dodatkowy wokal
- John Mayhew - perkusja, dodatkowy wokal

Media

2 komentarzy

  • Rafał Ziemba

    Prawie jak debiut:) Skoro muzycy swej własnej 'jedynki' nie zaliczają do oficjalnej dyskografii, przyjmijmy że to od tej płyty wszystko się zaczęło. Nie grał tu jeszcze najbardziej znany skład. Nie ma Collinsa, nie ma Hacketta. Jest za to cudowny album składający się z 6 pięknych kompozycji. Looking For Someone otwiera to dzieło i robi to bardzo delikatnie, od wokalizy Gabriela. Potem robi się trochę bardziej rockowo, ale cały czas jest symfonicznie, trochę stonowanie. Oczywiście mamy bogate zastosowanie instrumentów klawiszowych oraz pojawiający się tu i ówdzie flet. White Mountain to jeden z tych kawałków które napędzają płytę. Szybszy niż swój poprzednik, bardziej rockowy. Ale muszę w tym momencie wspomnieć o brzmieniu płyty, które nie jest najlepsze. Instrumenty brzmią trochę jak zza ściany, cała produkcja jest przytłumiona. Visions Of Angels to bardzo ładny utwór, zbudowany na klawiszowej podstawie. Podobnie sprawa ma się ze Stagnation, ale jest on bardziej 'skoczny' od swego poprzednika. I kolejny utwór który wjedzie do repertuary koncertowego. Dusk jest najkrótszym utworem na tej płycie. Cichy i niepokojący. I znów flet ma tu swoje pięć minut. A to co następuje po tym to już klasyka. Jeden z najlepszych momentów w muzyce rockowej, prawie 9 minutowy The Knife. Szybki rytm, bardzo chwytliwa zwrotka i piękne instrumentalne popisy. Szkoda tylko, że produkcja nie daje nam się w pełni tym cieszyć. Ale jak można włączyć płyte głośno, i człowiek o tym zapomina:) Należy tu jeszcze oczywiście wspomnieć o tekstach Gabriela, które jak zawsze są świetne i o okładce płyty, która mi osobiście bardzo się podoba. Płyta zasługuje na 4,5 gwiazdki, ale ponieważ uwielbiam Genesis daje jej 5:) Najwyżej sumienie nie da mi dziś spać:) 5/5

    Rafał Ziemba wtorek, 09, czerwiec 2009 14:04 Link do komentarza
  • Gacek

    'Trespass' jest oficjalnie uznawany jako pierwszy właściwy album zespołu Genesis. 'From genesis to revolution', który ukazał się wcześniej, faktycznie prezentował grupę z zupełnie innej perspektywy. Dobrze się stało, że tamta płyta nie zyskała powszechnego uznania bo dzieła takie jak 'Trespass' i późniejsze mogłyby nie powstać. Tak więc po porażce pierwszego krążka zespół postanowił zacząć raz jeszcze. Tym razem jednak Genesis postawił od razu poprzeczkę bardzo wysoko.
    'Trespass' rozpoczyna się spokojnym utworem 'Looking for Someone' od początku czarując magicznymi dźwiękami gitary oraz klawiszy. Senny nocny klimat panuje tutaj przez cały czas dosłownie otulając słuchacza, chociaż zdarza się kilka żywszych fragmentów.
    'White Mountain' to kolejna zapowiedź rodzącego się stylu zespołu. Tajemniczy nastrój podkreśla oryginalny tekst oraz piękne klawiszowe pasaże. Pod koniec utworu można usłyszeć także bardzo pomysłowe, nastrojowe wyciszenie.
    'Visions of Angels' to powrót do spokojnych, mniej skomplikowanych dźwięków. Klimat za to jest trochę bardziej podniosły i bardziej optymistyczny.
    Intrygującą kompozycją jest 'Stagnation'. Rozmarzona, oniryczna senna podróż przez ziemię zniszczoną nuklearnym wybuchem. Na szczęście przez ponad 8 minut trwania utworu zdarza się tutaj kilka bardziej dynamicznych fragmentów a na końcu podniosłe symfoniczne dźwięki. Jedna z najlepszych kompozycji wczesnego Genesis i zarazem esencja klasycznego rocka symfonicznego.
    'Dusk' to ponownie wyciszona, spokojna, ale mniej pokomplikowana ballada, której słucha się z ogromną przyjemnością.
    Największym zaskoczeniem na tym albumie jest jednak jego zakończenie, czyli 'The Knife'. Genesis gra tutaj dynamicznie i dość ostro zbliżając się chwilami do klasycznego hard rocka, popularnego na początku lat 80. Zespół nie byłby jednak sobą gdyby przez niemal 9 minut trwania 'The knife' nie było żadnych zmian tempa i przejść. Przez kolejne kilka lat żelazny punkt koncertów, później odgrywany okazjonalnie na bis.

    Tak kończy się ta pierwsza prawdziwa płyta Genesis. Pierwsza i ostatnia płyta tego składu, w którym grał doskonały Anthony Phillips i zmarły niedawno John Mayhew. Przez wielu zapomniana, stojąca w cieniu późniejszych dzieł grupy. Nie ma tutaj doskonałego brzmienia ani dopracowanych do ostatniej sekundy kompozycji, ale za to nie brak doskonałych utworów, spontaniczności i radości z grania - czego później niekiedy brakowało. Ta płyta doskonale przechowuje klimat epoki, w której powstała. Epoki, która bezpowrotnie się skończyła. Na tym albumie nie ma kompromisów, czas się tutaj zatrzymał. 'Trespass' to dziś niedościgniony wzór, najwyższa jakość w rocku progresywnym, której w dzisiejszych czasach nikt nie osiągnie nawet mając najnowsze instrumenty, super wyposażone studio i kosmiczne umiejętności.

    Brak skali aby ocenić ten album.

    Gacek wtorek, 09, czerwiec 2009 14:04 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Rock Symfoniczny

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.