ProgRock.org.pl

Switch to desktop

Mahandini

Oceń ten artykuł
(5 głosów)
(2018, album studyjny)

01. Crowded - 5:55
02. Queen Kanya - 6:59
03. Hyang Giri - 7:44
04. Jung Oman - 6:52
05. ILW - 6:39
06. Mahandini - 8:17
07. Zone - 5:56


Czas całkowity - 48:22



- Dewa Budjana - gitara
oraz:
- John Frusciante - wokal (1,7), gitara (1)
- Soimah Pancawati - wokal (3)
- Mike Stern - gitara (5)
- Jordan Rudess - instrumenty klawiszowe
- Mohini Dey - gitara basowa, konnakol
- Marco Minnemann - perkusja



Więcej w tej kategorii: « Zentuary

1 komentarz

  • Konrad Niemiec

    Ja nie musze chyba nikomu mówić jak bardzo czekałem na tę płytę. Mam zaszczyt recenzować kilka ostatnich płyt Budjany i wiedziałem, że znów będzie to mistrzostwo świata. Nigdy się na nim nie zawiodłem. Artysta trzyma poziom zarówno kompozytorski jak i instrumentalny. Po czasie dobijania się do światowej elity gitarzystów, stał się jednym z najbardziej wszechstronnych i wirtuozerskich muzyków ostatnich lat. I mój zachwyt nie jest przesadzony, bo słyszę progres jaki pokazuje na kolejnych płytach, nie zatracając przy tym swojego stylu. A przecież tworzy już bez mała 30 lat i ma na swoim koncie 10 solowych płyt. Iluż gitarzystów ewoluuje poprzez zmianę – chcą być wszechstronni czyli nijacy. Potrafią zagrać wszystko, ale de facto nie reprezentują sobą nic poza umiejętnościami wykonawczymi czy odtwórczymi. Dewa Budjana to artysta skończony. Wirtuoz gitary i kompozytor, który z każdą kolejną płytą udowadnia, że jego miejsce w światowej extra-klasie jest zasłużone. Ufają mu i chętnie z nim współpracują inni znani muzycy, a to już o czymś świadczy. Przez lata współpracował z takimi wielkimi muzykami jak chociażby: Jack DeJohnette, Peter Erskine, Vinnie Colaiuta, Chad Wackerman, Gary Husband, Asaf Sirkis, Tony Levin, Billy Sheehan, Dwiki Dharmawan, Guthrie Govan, Tim Garland, Bob Mintzer czy John McLaughlin. Można by wymieniać długo, ale nie o listę zasług czy znajomości tutaj chodzi. Skoro tak wielu świetnych artystów chce z nim grać, to co decyduje o tym magnetyzmie Budjany? Myślę, że przede wszystkim skromność i wirtuozeria. Jego gra na gitarze jakże charakterystyczna, powoduje to, że kompozycji pisanych i granych przez niego nie da się pomylić z nikim innym.
    I tak z roku na rok Dewa Budjana uszczęśliwia nas nowymi wydawnictwami, które ukazują się za pośrednictwem niesamowitej firmy MoonJune Records. Firmy, której szef, Leonardo Pavkovic ma nosa do wyszukiwania i wydawania wspaniałej muzyki granej przez wspaniałych artystów.
    Nowa płyta Dewa Budjany nazywa się Mahandini i ukazała się na początku grudnia 2018 roku. Jeszcze ciepła.
    Krótka recenzja – znakomita.
    Budjana znów zebrał zestaw muzyków których same nazwiska już przyprawiają o zawrót głowy, bo to najwyższa światowa liga.
    Tak więc obok lidera mamy tu zestaw diamentowy - super-klawiszowca Jordana Rudessa (Dream Theater, Liquid Tension Experiment), super-perkusistę Marco Minnemanna (The Aristocrats, Steve Wilson, Joe Satriani, Adrian Belew) oraz gwiazdę gitary basowej Mohini Dey (Steve Vai, Guthrie Govan). Gościnnie na płycie wystąpili: John Frusciante (Red Hot Chili Peppers), Mike Stern (Miles Davis, Jaco Pastorius) oraz aktorka i piosenkarka Soimah Pancawati.
    Kiedy przeczytałem w zapowiedziach, że ten skład nagra kolejną płytę Budjany, nie mogłem się doczekać tego krążka. Ale warto było. 7 wspaniałych utworów na długi czas zostaje w głowie, choć wcale do łatwych nie należą.
    Niespodzianką tego wydawnictwa jest to, że dwa z owych 7 utworów to kompozycje autorstwa Johna Frusciante. Nieczęsto się zdarza, aby na płycie gitarzysty i kompozytora mieliśmy utwory innego gitarzysty i kompozytora, ale tym razem zabieg jak najbardziej udany, bo Frusciante znów pokazał się z bardzo dobrej strony jako gitarzysta i interesujący kompozytor. Pozostałe 5 utworów z płyty Mahandini to kompozycje autorstwa Budjany. I tutaj już nie ma spokoju. Wkraczamy w magiczny świat dźwięków, który porywa nas w inny wymiar. Dla nie znających twórczości Budjany wypadałoby to opisać – ale jak? Ta muzyka wymyka się wszelkim schematom. Dużo rocka, jazzu, improwizacji, wirtuozerii, klimatu… Ot cały Dewa. I dla niewtajemniczonych mogłoby to zabrzmieć jak płyta, którą się nagrywa i dopieszcza latami. Ale czy ktoś jest w stanie uwierzyć, że nagrali ją w całości jednego dnia?? Tak, tej klasy muzycy są w stanie zrobić takie rzeczy. Nagrań dokonał Prashant Aswani w Steakhouse Studio w Los Angeles w Kalifornii, 24 stycznia 2018 roku. Potem Budjana wziął się za postprodukcję i dogrywał różne partie w studio w Jakarcie. Całość została zmiksowana w marcu 2018 roku.
    Jak wiecie staram się nie rozpisywać o zawartości poszczególnych utworów, bo co tam jest i jak to na was oddziałuje, musicie już poznać sami.
    Powiem tylko, że ja jako miłośnik takich zakręconych brzmień fusion tak jak napisałem na początku – nie zawiodłem się po raz kolejny. I po raz kolejny doceniam to co przez ponad 30 lat swojej muzycznej kariery robi Dewa Budjana. Dla mnie płyta znakomita, skończona, która na długo pozostaje w pamięci. Płyta do której chce się wracać, ale wymagająca skupienia i zaangażowania. Taki swoisty rodzaj interakcji, którzy tworzy się pomiędzy muzykami a słuchaczem, decyduje o tym, że taka pozycja stojąca na półce nigdy się nie nudzi i raczej nie starzeje. Jest wielka rzesza zwolenników i poszukiwaczy takiej muzyki, którzy podobnie jak ja od muzyki nie oczekują uspokojenia. Oczekują przeżyć, gęsiej skórki na rękach, wypieków na twarzy i emocji.
    I tutaj to wszystko jest. Tak jak być powinno. Znakomite. Dla mnie 10/10. Pozycja obowiązkowa!!

    Konrad Niemiec sobota, 02, luty 2019 22:07 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.

Top Desktop version