O Weather Report słyszałem dużo ciepłych słów, zanim zacząłem systematycznie zapoznawać się z twórczością tej grupy. Poznałem również w tamtych dziewiczych czasach ich najsłynniejszy utwór "Birdland", który z miejsca mnie się spodobał. I nie wiedziałem wtedy, że to fusion, jazz elektryczny czy generalnie strefa pogranicza rocka z jazzem. Heavy Weather, z którego on pochodzi, jest najsłynniejszym albumem Weather Report. "Birdland" to z kolei uchodzi za największy przebój całego fusion; u wielu pewnie będzie pierwszym skojarzeniem z fusion czy jazz-rockiem. Chyba dzięki niemu Weather Report stał się najsłynniejszą grupą w obrębie całego nurtu.
Heavy Weather to album przebojowy i piosenkowi. Puryści mogliby zarzucić mu komercjalizm. Fakt szerokiej rozpoznawalności tej płyty moim zdaniem wynika raczej z innego zjawiska. Po pierwsze to specyfika tamtych czasów i większa otwartość słuchaczy na szereg brzmień. A dwa wysoki poziom artystyczny tego albumu przy jednoczesnej jego bezpretensjonalności. Dla bardziej wtajemniczonych, to druga płyta z mistrzem bezprogowej gitary basowej, Jacko Pastoriusa. Album jest zatem prawdziwą ucztą dla słuchaczy o zapędach audiofilskich.
Dostajemy tutaj podróż po najróżniejszych klimatach. Nie ma co ukrywać, że muzycy Weather Report odziedziczyli po swoim początkowym epizodzie z Davisem umiejętność budowania klimatu. I tutaj niekoniecznie jest to nostalgia i oniryzm. "Birdland", "Havona" czy "Palladium" to utwory bardzo dynamiczne. Nie powiem, że ogniste i z pazurem; to jednak nie McLaughlin. Dużo jest w tym dynamiki, pewnego humoru, osobom kompletnie nie wtajemniczonym w arkana jakiejkolwiek muzyki progresywnej się na pewno spodobają. Podobnie rzecz ma się z "Teen Town". Więcej tu również funka i muzyki latynoamerykańskiej... możliwe, że dlatego one tak łatwo wchodzą, ponieważ nawet laik może je szybko połączyć z innymi znanymi sobie brzmieniami. "Rumba Mama" to już jest jawny flirt z muzyką latynoamerykańską - kojarzyć się może wręcz z klimatami bossanova, symbiozy jazzu i samby. Z kolei "Remark You Made" oraz "Harlequin" to utwory bardziej sentymentalne. Shorter w tym drugim tutaj nawiązał do swoich akustycznych korzeni, kiedy mistrzowsko budował tajemniczy i nieco senny nastrój - tutaj warto wymienić chociażby jego solowe próby Night Dreamer czy Speak No Evil. "Juggler" to z kolei następny taki nieco sentymentalny utworek autorstwa Zawinula, z kolei nieco folklorystyczny. Antycypacja późniejszego szerokiego zainteresowania tego twórcy muzyką świata w autorskim projekcie Zawinul Syndicate.
Co tu więcej pisać. Płyta przepiękna urzekająca od pierwszego odsłuchania. Gdy z wiekiem i osłuchaniem przychodzi rozumienie poszczególnych elementów wcale na tym nie traci, a wręcz zyskuje. Urasta wtedy do nagrania fenomenalnego. Pięć gwiazdek to za mało na tak wspaniałe nagranie.