2. Black Satin 5:16
3. One and One 6:09
4. Helen Butte 23:18
Czas całkowity: 54:39
- Al Foster (drums)
- Badal Roy (tabla)
- Bennie Maupin (bass clarinet)
- Carlos Garnett (soprano and tenor saxophone)
- Don Alias (percussion)
- Chick Corea (electric piano)
- Collin Walcott (electric sitar)
- Dave Liebman (soprano saxophone)
- David Creamer (guitar)
- Harold I. Williams (organ, synthesizer)
- Herbie Hancock (electric piano, synthesizer)
- Jabali Billy Hart (drums, bongos)
- Jack DeJohnette (drums)
- James "Mtume" Foreman (percussion)
- John McLaughlin (guitar)
- Khalil Balakrishna (electric sitar)
- Lonnie Liston Smith (organ)
- Michael Henderson (bass)
- Paul Buckmaster (cello)
2 komentarzy
-
Krautrock jest jednym ze zjawisk, jakie wywarły olbrzymi wpływ na moje postrzeganie muzyki. Stanowił wyraz tego, co chciałem widzieć w tej dziedzinie ludzkiej działalności, a mianowicie czystą i nieskrępowaną twórczość. Wręcz zachwycałem się swego czasu niemalże nieograniczoną inwencją twórców tego przedłużenia ery psychodelicznej w b. RFN... Zaraz zaraz, a czego ja to piszę przy albumie króla jazzu. Dostajemy tu bowiem album unikat.
Edwin Sieredziński niedziela, 21, grudzień 2014 00:21 Link do komentarza
Słuchacze bardzo często lubią, jeśli dany wykonawca ma swój klimat, charakterystyczne brzmienie i nie wybiega za bardzo poza swoją linią, nie poszukuje, nie grzebie. To chyba klucz do sukcesu takich żywych skamieniałości jak AC/DC czy Aerosmith - niczym skrzypłocze i niektóre ramienionogi zero zmian. Również źródło zawodu niektórych przy słuchaniu King Crimson; a dlaczego ten wariat Fripp musiał odejść od tego majestatycznego melotronu i raczyć słuchaczy najróżniejszymi klimatami - od jazz-fusion, metal progresywny w zaczątkowej postaci, improwizowany instrumentalny rock aż po elektronikę? Tak samo Davis. Pewnie niektórzy będą oczekiwać nostalgicznego, onirycznego klimatu jak z Kind of Blue (uważanej często obok Love Supreme Coltrane'a za najwybitniejszy album jazzu). W fazie elektrycznego grania Davis już od tego odchodzi i staje się żywszy. Natomiast On The Corner jest chyba najbardziej niezwykłą i nietypową płytą Davisa. Jeżeli ktoś nie kocha tego twórcy na zabój i na zasadzie "może i puszczać wiatry w mikrofon, a będzie to dobre", może mieć mieszane uczucia. Na pewno album podzieli miłośników wielkiego trębacza.
I dlaczego pisałem wcześniej o krautrocku? Duchowością jest stosunkowo niego najbliżej, również inspiracjami w postaci formalizmu Stockhausena występującymi głównie na scenie berlińskiej. To również antycypacja, rozwiązaniami zbliża się do spotykanych w muzyce po 1976 roku, czyli rewolucji punkowej i ekspansji disco. Jednostajny rytm, wydający się wręcz mechaniczny, przywołuje rozwiązania wywodzące się z krautrocka. Album wydaje się również zdecydowanie bardziej elektroniczny niż wcześniejsze próby Davisa... nie jest to jednak męczybuła w stylu większości smooth czy acid jazzu. Wprowadzenie innych dźwięków (klaskanie, sitar i inne instrumenty orientalne)... znowu również duchowość krautrocka. Ten eksperymentalizm! Widać zatem, że to kompletne novum w obrębie fusion - klimatów cool jazzu, jazzu modalnego czy third streamu tutaj praktycznie w ogóle nie czuć. Co ciekawe, rozwinęło się to w obrębie amerykańskiego korzenia jazz-rocka czy fusion, mimo wszystko forma elektrycznego jazzu. Niemcy na to nie wpadli... Xhol Caravan, zespół krautrocka z instrumentami dętymi, duchowością i brzmieniem zbliża się najprędzej do sceny psychodelicznej Zachodniego Wybrzeża. Can mający naleciałości jazzowe - to po prostu grupa rockowa eksperymentująca mocno z elektroniką... Można zatem podejrzewać, że dla słuchacza o typowo rockowej proweniencji On The Corner będzie zaskoczeniem.
Żałuję nieco, że na tą próbę Davisa nie natrafiłem w okresie intensywnego przesłuchiwania krautrocka; może znacznie szybciej wyrobiłbym sobie o tym instrumentaliście i kompozytorze dobre zdanie. (Dlaczego tamto snobistyczne indywiduum musiało mi przynieść Bitches Brew?) Przed poznaniem tej płyty nie przypuszczałbym, że amerykański jazz elektryczny nie mógł zrodzić próby o zbliżonej duchowości, również stanowiące antycypację wielu zjawisk, które wystąpiły później. Rzecz naprawdę niezwykła - jak na standardy Davisa, na kanony fusion oraz niezwykła w ogóle. Z czystym sumieniem przyznaję pięć gwiazdek i zachęcam doń wszystkich miłośników ciekawych muzycznych wrażeń. -
Kiedy człowiek jako tako zaliczy sesję musi się wyładować. Jedni idą chlać, drudzy jadą w góry, mam kumpla który sprząta (chociaż on właściwie sprząta zawsze, niezależnie od okoliczności). A ja idę się wyszaleć w sklepach muzycznych. Dzisiaj z okazji zaliczenia egzaminów wróciłem do domu z kilkoma płytami. Jedną z nich jest właśnie 'On the Corner'.
Bartosz Michalewski piątek, 25, czerwiec 2010 22:26 Link do komentarza
To chyba najtrudniejszy album Davisa. Wbrew pozorom bardziej awangardowy niż 'Bitches Brew'. Główna trudność jaką sprawia słuchaczom jest fatalne pierwsze wrażenie. Kiedy pierwszy raz odsłuchałem ten album, uznałem że jest po prostu nudny. Grają goście jeden rytm w kółko po kilkadziesiąt minut, wokół niego rozbudowane jest jakieś rzężenie, nie ma żadnych instrumentalnych odjazdów, nic się z tego nie da zapamiętać, zero klimatu. Kiedy poznałem kolejne albumy Milesa w stylu jazz-funkowym moja niechęć do 'On the Corner' jeszcze się pogłębiła. Ale co jakiś czas wracałem do tego albumu i nie ukrywam, za każdym razem wydawał mi się nieco lepszy. Dużo czasu minęło zanim spodobała mi się ta muzyka. Dlatego pierwsza moja uwaga brzmi - proszę się nie zrażać, jak się nie podoba to odkładamy na półkę i dajemy sobie czas. W końcu musi coś zaskoczyć, nikt nie wie kiedy, ale prędzej czy później nadejdzie moment olśnienia!
To co zwraca uwagę praktycznie od pierwszych minut to bogactwo nietypowych instrumentów. Poza trąbką, saksofonami, klawiszami czy gitarą mamy elektryczny sitar (gra na nim głównie śp. Colin Walcott, ale także Khalil Balakrishna), tabla (Badal Roy) i szereg innych instrumentów perkusyjnych z różnych stref kulturowych. Jest nawet klaskanie (ale znacznie ciekawsze niż u Rubika). To wszystko w połączeniu z funkowym pulsem podkładu sprawia, że całość brzmi niezwykle egzotycznie, bardzo ciepło. Określiłbym tę muzykę wręcz jako duszną. Jeżeli ktoś nigdy nie wychylił się za daleko poza bezpieczne dla siebie rejony progresu pewnie nawet nie potrafi sobie wyobrazić o co chodzi. Cóż, to chyba jeszcze jeden argument żeby się z płytą zapoznać.
Nie wiem czy jest sens rozpisywać się o inspiracjach dwudziestowieczną muzyką poważną, ani tym bardziej opisywać minuta po minucie co się na tej płycie dzieje, bo jeżeli komuś 'On the Corner' wydaje się nudny to wiedza ta niewiele mu pomoże. W ogólnym zarysie chodzi o to, żeby zmieszać funkowy pulsujący rytm z charakterystyczną dla minimalizmu repetytywnością i obudować to swobodną jazzrockową ścianą dźwięku. Davis chciał z tą muzyką dotrzeć do afroamerykańskiej młodzieży, chciał wejść z tym na dyskoteki. I z tego punktu widzenia album jest oczywiście kompletnym niewypałem, bo chociaż wierzę, że na początku lat 70. w USA nie było trudno o mocne dragi, to jednak wątpię żeby jakikolwiek właściciel nocnego klubu zdecydował się puścić w swoim lokalu taką muzykę. Ale jeżeli uznać 'On the Corner' za dzieło awangardowe broni się on doskonale. Trzeba tylko dać mu wiele szans i być bardzo cierpliwym.
'On the Corner' to na pewno nie jest album od którego powinno się zaczynać przygodę z Davisem. Do tego służą 'Bitches Brew' albo 'Jack Johnson'. To jest muzyka dla fanów i z tego względu nie będę polecał jej każdemu kto zechciał tę recenzję przeczytać. Tylko że zostać fanem Davisa to wspaniała sprawa! A jeżeli przejmiemy ten pogląd, to do wysłuchania przez was tego fantastycznego albumu niedaleka droga.
PS: Stawianie ocen sobie podaruję. Bezpośrednio po tym jak poznałem ten album postawiłem mu na Prog Archives 3 gwiazdki. Rok później na RYM dałem już 4. Dzisiaj oceniam tą płytę na 4,5, ale kto wie co będzie za rok?
Albumy wg lat
Recenzje Jazz-Rock / Fusion
- Musieliśmy czekać 3 długie lata na następną niesamowitą płytę, za którą odpowiada duet znakomitych instrumentalistów… Skomentowane przez Konrad Niemiec The Sound of the Earth (Reija, Xavi)
- Jest piątek, godzina 22:15. Zamiast bawić się, pić napoje alkoholowe (jak wiadomo, piwo to nie… Skomentowane przez Gabriel Koleński Drugie wołanie (Jerzy Górka Artkiestra)
- Ja nie musze chyba nikomu mówić jak bardzo czekałem na tę płytę. Mam zaszczyt recenzować… Skomentowane przez Konrad Niemiec Mahandini (Dewa Budjana)
- Kiedy przeczytałem w zapowiedziach, że MoonJune szykuje kolejny projekt wiedziałem, że mam na co czekać.… Skomentowane przez Konrad Niemiec Vegir (Vantomme)
- Przypadek rządzi światem - mówią niektórzy. Czy aby na pewno? Nijaki Matthew Stover w książce… Skomentowane przez Bartek Musielak Invocation (Mako Sica)
- To już druga płyta artysty, która ukazała się nakładem MoonJune Records i druga którą mam… Skomentowane przez Konrad Niemiec Pasar Klewer (Dwiki Dharmawan)
- Od jakiegoś czasu można zaobserwować modę na nagrywanie albumów klasycznych przez muzyków rockowych. Na przełomie… Skomentowane przez Łukasz 'Geralt' Jakubiak The Dawn of Time (Donati, Virgil)
- Był sobie człowiek urodzony w Urugwaju, skąd przeniósł się do Nowego Jorku. Znakomita droga dla… Skomentowane przez Konrad Niemiec Dreamland Mechanism (Beledo)
- Jeśli myślicie, że o muzyce napisanej przez Pink Floyd wiecie już wszystko, to się bardzo… Skomentowane przez Konrad Niemiec Savoldelli Casarano Bardoscia - The Great Jazz Gig In The Sky (Savoldelli, Boris)
- Kiedy dostałem tę płytę do recenzji, byłem zdumiony. Taka muzyka w XXI wieku?? Ale tak,… Skomentowane przez Konrad Niemiec La Ligne Perdue (Outre Mesure)
- To jest bardzo wyjątkowa płyta, bo i muzycy i pomysł jest wyjątkowy. W jaki sposób… Skomentowane przez Konrad Niemiec Zhongyu (Zhongyu)
- To kolejna płyta ze znakomitej wylęgarni talentów MoonJune Records. Akurat w przypadku tego wydawnictwa w… Skomentowane przez Konrad Niemiec So Far So Close (Dwiki Dharmawan)
- Wytwórnia MoonJune Records ma nosa do wyszukiwania nieznanych szerokiemu światu talentów i prezentowania ich na… Skomentowane przez Konrad Niemiec Alive (Vasil Hadzimanov Band featuring David Binney)
- Nowy album grupy Slivovitz dostajemy do ręki po długiej, bo aż czteroletniej przerwie. Slivovitz to… Skomentowane przez Krzysztof Pabis All You Can Eat (Slivovitz)
- Z całej czwórki najwybitniejszych pianistów współczesnego jazzu Herbie Hancock zdecydowanie jest najbardziej przebojowy. Dawał temu… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Head Hunters (Hancock, Herbie)
- Miroslava Vitousa w niektórych kręgach nie trzeba przedstawiać. Jest jednym z najwybitniejszych współczesnych jazzowych basistów.… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Infinite Search (Vitous, Miroslav)
- Organowy jazz najczęściej jest piosenkowy. Wystarczy tutaj spojrzeć na albumy Jimmy'ego Smitha, Jackiego Davisa, Milta… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Na kosmodromie (Grupa Organowa Krzysztofa Sadowskiego) (Sadowski, Krzysztof)
- Będąc początkującym słuchaczem jazzu, skojarzyłem - nie wiedząc czemu - Wayne'a Shortera z Joe Hendersonem.… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Odyssey Of Iska (Shorter, Wayne)
- Długo zastanawiałem się, w jaki sposób rozpocząć tę recenzję. Ostatecznie postanowiłem, że w tym wypadku… Skomentowane przez Paweł Caniboł Warm Trio (Warm Trio)
- Juz po raz trzeci mam zaszczyt recenzować kolejne wydawnictwo grupy Simka Dialog. Nie będę się… Skomentowane przez Konrad Niemiec Live at Orion (simakDialog)
- Kiedy się słucha albumów Rypdala, można zauważyć kilka elementów dla nich wspólnych. Po pierwsze jest… Skomentowane przez Edwin Sieredziński To Be Continued (Terje Rypdal / Miroslav Vitous / Jack DeJohnette)
- Słuchając płyt Terje Rypdala, dziwi mnie jedno. Dlaczego on jest twórcą tak mało znanym. Co… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Rypdal / Vitous / DeJohnette (Terje Rypdal / Miroslav Vitous / Jack DeJohnette)
- Czy istnieją albumy, jakie można by z powodzeniem włączyć zarówno do panteonu muzyki rockowej jak… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Agharta (Davis, Miles)
- Z czym się pod względem muzycznym kojarzy Norwegia? Pierwszym skojarzeniem jest black metal, palenie kościołów,… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Bleak House (Rypdal, Terje)
- Początki elektrycznego Davisa były mocno zachowawcze. Miles in the Sky był płytą w sumie mocno… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Filles De Kilimanjaro (Davis, Miles)
- Nefertiti był ostatnim stricte akustycznym albumem Davisa. Później rozpoczęła się jego przygoda - a przy… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Miles in the Sky (Davis, Miles)
- Miles Davis wykazywał niejednokrotnie nieprawdopodobną butę. O Ericu Dolphy'm zwykł mawiać, że ten gra, jakby… Skomentowane przez Edwin Sieredziński A Tribute To Jack Johnson (Davis, Miles)
- Na Davisa można wybrzydzać. Można uważać, że bardziej utalentowany jest Chick Corea. Trębaczy lepszych też… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Pangea (Davis, Miles)
- Wayne Shorter znany jest dobrze wszystkim miłośnikom jazzu. Jeden ze współpracowników Milesa Davisa, współtwórca Weather… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Super Nova (Shorter, Wayne)
- Po sukcesie zeszłorocznej płyty Surya Namaskar bardzo ostrzyłem sobie zęby na nowe wydawnictwo Dewa Budjana.… Skomentowane przez Konrad Niemiec Hasta Karma (Dewa Budjana)
- Jestem fanem Tool, a jak wiadomo formacja ta nie rozpieszcza swoich fanów kolejnymi wydawnictwami. Dlatego… Skomentowane przez Bartek Musielak Incitare (Volto!)
- Muzyką Sun Ra zainteresowałem się po przesłuchaniu nagrań brytyjskiej grupy Guapo. Wcześniej jakoś nie zwracał… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Lanquidity (Sun Ra)
- Jean-Luc Ponty to jeden z mistrzów skrzypiec. Porównywany bywa do Stephane'a Grapelliego, jednakże obydwaj panowie… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Aurora (Ponty, Jean-Luc)
- O Weather Report słyszałem dużo ciepłych słów, zanim zacząłem systematycznie zapoznawać się z twórczością tej… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Heavy Weather (Weather Report)
- Krautrock jest jednym ze zjawisk, jakie wywarły olbrzymi wpływ na moje postrzeganie muzyki. Stanowił wyraz… Skomentowane przez Edwin Sieredziński On The Corner (Davis, Miles)
- Kolejny album Davisa, z którym wiąże się pewna historia. Włączyłem sobie swego czasu In A… Skomentowane przez Edwin Sieredziński In A Silent Way (Davis, Miles)
- Następna odsłona podróży sentymentalnej... choć będzie nieco nietypowa. Był to rok 2009. W tamtym okresie… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Bitches Brew (Davis, Miles)
- Stary już jestem więc mało co może mnie zaskoczyć. A tu koniec roku i kilka… Skomentowane przez Konrad Niemiec City Of The Sun (Seven Impale)
- Chwila, sprawdzę czy nic nie zaburza moich czynności poznawczych. Jestem trzeźwy. Dragów nie używam. Pierwszy… Skomentowane przez Paweł Tryba Intro (Pilichowski, Wojtek)
- Ciężkim zadaniem jest zabierać się za płyty zespołów uważanych za klasyczne. Weather Report niewątpliwie doń… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Weather Report (Weather Report)