Spectrum Road

Oceń ten artykuł
(5 głosów)
(2012, album studyjny)

1. Vashkar (5:49)
2. There Comes A Time (4:19)
3. Vuelta Abajo (5:27)
4. Wild Life (4:47)
5. Allah Be Praised (4:09)
6. Blues For Tillmon (5:38)
7. Coming Back Home (4:38)
8. One Word (4:16)
9. An t-Eilan Muileach (4:30)
10. Where (12:38)

Czas całkowity: 56:21


- Vernon Reid (guitars)
- Cindy Blackman Santana (drums)
- Jack Bruce (bass)
- John Medeski (keyboards)

1 komentarz

  • Aleksander Król

    Spectrum Road…. Skład formacji tworzą basista i wokalista Jack Bruce (Cream), gitarzysta Vernon Reid (Living Colour), klawiszowiec John Medeski (Medeski, Martin and Wood) oraz perkusistka i wokalistka Cindy Blackman-Santana (Lenny Kravitz, Santana). A więc już zrobiło się ciekawie. Vernon Reid jest dla mnie gitarzystą nieodgadnionym. Posiada świetną technikę, niesamowitą wyobraznię muzyczną i ….. kompletnie tego nie wykorzystuje, trochę „rozdrabniając” swój talent … Mam jego kilka płyt , ale podoba mi się tylko jedna. Byłem mocno ciekaw co wymyśli w tym projekcie.
    Jak to się zaczęło ? W 1997 roku zmarł Tony Williams – amerykański geniusz perkusji, „złoty chłopiec od Davisa”, pózniej założyciel i lider The Tony Williams Lifetime gdzie w składzie znaleźli się Jon McLaughlin, Lary Young i właśnie Jack Bruce na basie. Była to chyba pierwsza grupa grająca fusion, No , może przesadziłem – jedna z pierwszych…. I ten projekt miał być hołdem złożonym Williamsowi… Jak się należało spodziewać jest to forma fusion, ale taka…free-fusion. Momentami czyste szaleństwo, odjazdy free w rockowym wydaniu, momentami uspokojenie i fragmenty wręcz akustyczne… 10 utworów, 56 minut muzyki. A właściwie 56 minut szaleństwa na najwyższym możliwym w jazz-rocku poziomie. I mimo że Reid znów mnie nie przekonał , płyta jest bardzo dobra. Czwórka muzyków która ją stworzyła to wirtuozi w swoich klasach. To słychać. Lekkość grania tak połamanych rytmów, niesamowite „czucie frazy” i swoboda improwizacji są powalające. Gorzej z gitarą, bo Vernon gra co prawda bardzo szybko, ale przez większość czasu – bez pomysłu na tą muzykę, co stara się zamaskować szybkością. No cóż, starego wróbla na „cip..cip…” ciężko nabrać… Bezpłciowość gitary fantastycznie maskują Hammondy (poezja) i świetna sekcja. Płyta mnie nie powaliła, aczkolwiek ciepłe miejsce na półkach znalazła. Zbyt kocham Hammonda, żeby ją wypuścić…. Fanów neo-proga i prog metalu te dzwięki „nie ruszą” , ale wielbiciele fusion mimo wszystko powinni mieć radochę – oczywiście moim, jak zwykle cholernie subiektywnym zdaniem….

    Aleksander Król czwartek, 07, luty 2013 20:54 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Jazz-Rock / Fusion

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.