Kure V Hodinkach

Oceń ten artykuł
(20 głosów)
(1972, album studyjny)
1. Kure V Hodinkach Intro (2:28)
2. Ram Pristich obrazu (4:01)
3. Jenom Laska Vi Kam (2:57)
4. Ja A Dym (4:47)
5. Chvile Chvil (4:26)
6. Par Stoleti (6:34)
7. Doky, Vlaky, Hlad A Boty (4:35)
8. Stale Dal (3:18)
9. Kure v Hodinkach (5:32)

Czas całkowity: 38:38
- Pavel Fořt (guitar, vocals)
- Ivan Khunt (organ, vocal)
- Jan Kubík (tenor sax, flute, clarinet, vocals)
- Vladimír'Guma'Kulhánek (bass, vocals)
- Vladimír Mišík (vocal , congas, guitar)
- Jaroslav'Erno'Šedivý (drums, percussion)
oraz:
- Petr Král - tenor sax (1-3)
- Vladimír Hruška - baryton sax (1-3)
- Ilja Bartošek – guitar  (4)
- Karel Velebný - vibrafon (6)
- string orchestra conducted Václav Hybš

1 komentarz

  • Mariusz Jaszczyk

    Czeska i słowacka scena muzyczna nie jest niestety zbyt dobrze znana w naszym pięknym kraju. Należy z tego powodu bardzo ubolewać, bowiem naprawdę interesujących i ciekawych artystów i zespołów nigdy tam tak naprawdę nie brakowało i na szczęście nadal nie brakuje. Prawdą jest, że znany nam jest niejaki Karel Gott i Helena Vondráčková, a miłośnikom metalu nieobce są powstałe w latach 80. dwudziestego wieku zespoły Arakain i Krabathor, ale są to niestety tylko wyjątki potwierdzające to, że obca nam jest muzyka z kraju naszych południowych sąsiadów. Niestety świadczy to w pewnym stopniu o naszej, czyli polskiej, megalomanii i poczuciu wyższości nad innymi narodami środkowo europejskimi, ale to tylko moja opinia, która nie jest w tej chwili najważniejsza. Najważniejsze jest to, abyśmy wyrwali nasze umysły z więzienia utartych schematów i zwrócili uwagę na to, co działo się za naszą południową granicą w dziedzinie muzyki progresywnej, a zapewniam, że działo się naprawdę dużo.

    Flamengo nie jest na pewno najbardziej znanym czeskim zespołem grającym ambitną muzykę rockową, jest jednak bez wątpienia zespołem, który robił to znakomicie. Najlepiej świadczy o tym płyta Kure v hodinkach. Niech nie zwiedzie was bynajmniej trochę śmieszny tytuł albumu, Kurczak w zegarkach, bowiem muzyka na tej płycie jest naprawdę bardzo dobra. Motorem napędowym zespołu był charyzmatyczny multiinstrumentalista Jan Kubik. To przede wszystkim jego partie saksofonów sprawiają, że płyta brzmi podobnie do najlepszych dzieł Colosseum. Oprócz tego są tu naprawdę ciekawe partie jazzującej perkusji dobrze współpracujące z wyważoną i rozsądnie używana gitarą. Flamengo preferowało znacznie krótsze i bardziej zwarte formy muzyczne, ale płytę z czystym sumieniem można polecić fanom rocka symfonicznego, takiego z lekką domieszką jazzu i soulu. A jeżeli chodzi o ocenę to wystawię tutaj solidne 4, na które ta płyta na pewno zasługuje, jest to bowiem kawał naprawdę dobrego grania i coś dla osób, które mają dosyć wyświechtanych i zgranych dawno kawałków bez ustanku serwowanych nam wszystkim.

    Mariusz Jaszczyk wtorek, 03, styczeń 2012 18:00 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Jazz-Rock / Fusion

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.