Nie jestem jakiś super wielkim zwolennikiem jazz rocka, ale są płyty obok których nie sposób przejść obojętnie. Taką płytą jest Daughter Of Time. Gdy pierwszy raz usłyszałem tą płytę, już wiedziałem że w niedługim czasie pojawi się u mnie na półce. W zasadzie od pierwszego utworów nie opuściło mnie przekonanie, że oto słucham czegoś szczególnego. Częste zmiany tempa, niesamowita różnorodność melodii oraz bogate instrumentarium z wiodącą rolą saksofonu. Wokalista śpiewa w bardzo charakterystyczny sposób, często odsłaniając rockowy pazur. Gitara raczej nie bywa na pierwszym planie, ale mamy za to fenomenalną sekcję rytmiczną z basem który często się wybija na tle innych dźwięków. No i ta perkusja... Ostatni utwór na płycie The Time Machine to 8 minutowa solówka tegoż właśnie instrumentu. Zresztą, jest to jedno z najbardziej znanych solówek perkusyjnych w historii rocka (na pewno jest też jednym lepszych - to z In A Gadda Da Vida zespołu Iron Butterfly czy różne wyczyny Iana Paice'a z Deep Purple nie umywają się moim zdaniem do tego). Bardzo fajne są także liryki z tego krążka. Okładka taka sobie, ale przynajmniej jest stonowana i nie nachalna. Moim skromnym zdaniem The Daughter Of Time i w ogóle zespół Colosseum to obok Klanu, SBB, Mahavishnu Orchestra i Return To Forever jedna z najlepszych rzeczy jakie mogły się przydarzyć jazz rockowi. 5/5
Rafał Ziemba czwartek, 04, październik 2007 01:32 Link do komentarza