1 komentarz

• 

  Skin Alley….. Nigdy w życiu nie kierujcie się okładką przy wyborze nieznanej płyty… To motto tej recenzji… Nie najlepszym wyjściem jest też sprawdzanie składu – bo tu znalazłem pierwszego basistę (i wokalistę jednocześnie) z pierwszego składu Atomic Rooster (Nick Graham) , więc logicznym jest że spodziewałem się , przynajmniej częściowo czegoś podobnego… Tymczasem trzecia płyta Skin Alley to rasowy rock-jazz - w tej właśnie kolejności. 9 utworów, 45 minut muzyki. Naprawdę świetnej, niezwykle zróżnicowanej, zagranej z polotem i wielką fantazją. Miejscami jest to stricte rock, ale po chwili zaczynają się wspaniałe , rozbudowane partie fletu i saxu . Niebagatelną rolę odgrywają tu również hammondy , obsługiwane przez…..Krzysztofa Juskiewicza (!) No a bas i perkusja – to żywe marzenie każdego rockmana. Świetnie zgrana, doskonale rozumiejąca się sekcja….do tego dobra gitara i fajny pomysł na muzę – sztywne ramy rockowej kompozycji i rozciągnięte , często właśnie jazzowe i rock-jazzowe solówki. Taki Cream w wersji fusion. Czasami też przypomina nieco rewelacyjne Tonton Macoute. Krótko mówiąc – doskonała grupa, doskonała muzyka i doskonała płyta. Polecam wszystkim kochającym przykurzone dzwięki i miks rocka z jazzem. Fani Canterbury i jazz-rocka również powinni być wniebowzięci… oczywiście jak zwykle moim, cholernie subiektywnym zdaniem….

  Aleksander Król czwartek, 14, luty 2013 22:12 Link do komentarza