Om

Oceń ten artykuł
(7 głosów)
(1971, album studyjny)
1. Exusa 6/8
2. No Ho Sap Ningu
3. Zitro's Ache
4. Excusa Num. I

Bonus Tracks:

5. Vindra La Llum
6. Waiting Of Godot
Utwory 1-4:

- Jordi Soler  ( electric guitar and cello )
- Juli Llorens  ( sopran saxophone )
- Manuel Elias  ( bass guitar )
- Peter Hodgkinson  ( drums )
- Marti Soler  ( drums, keybords and organs )
- Jordi Sabates  ( piano )
- Roma Escales  ( flute )
- Alfonso De Lucas  ( contrabass )
- Pedro Van Eeckout  ( drums )

Utwory 5-6:

- Jordi Soler  ( guitars and vocals )
- Manuel Elias  ( bass )
- Peter Hodgkinson  ( drums )
- Xavier Batlles  ( bongos )
- Frances De Le Serra  ( maracas, vocal )
- Rafael Poch  ( vocals )
- Mart Soler  ( guitar )

1 komentarz

  • Rafał Ziemba

    Om była jedną z najwcześniej działających formacji na hiszpańskiej progrockowej scenie - pojawiła się na niej już w 1969 roku. Po typowych w przypadku tego typu grup zmianach składu (w tym krótki epizod z bardzo znanym Pau Riba), zespół zakończył swą działalność w 1972 roku. Zdążył jednak trwale zapisać się na kartach historii za sprawą wydanego w 1971 roku albumu oraz singla.

    Pierwsze wznowienie tego longplaya na cd jest bardzo trudno dostępne, ale nie ma powodów, aby je szukać. Wydająca coraz więcej progowych diamentów katalońska wytwórnia Picap, pokusiła się także o reedycję Om (dodając do całego albumu wyżej wspomniany singiel).

    Dowodzony przez gitarzystę Jordi Solera zespół, to dość nietypowy przykład jazz-rocka rodem z Katalonii. Album, na którym znalazły się tylko cztery kompozycje, to niezwykła mieszanka jazzujących gitar, rockowej energii i wszechobecnej, psychodelicznej atmosfery.

    Płytę otwiera 'Excusa 6/8'. Długa, dwunastominutowa kompozycja w pełni ukazuje styl Om. Przesterowane jazzrockowe gitary wygrywające nieustające sola, do tego gęsta sekcja rytmiczna oraz brak wokalu. W miarę jak utwór się rozwija, nabiera psychodelicznych barw. Dochodzą bardzo ekspresyjne, improwizowane partie saksofonu a całość sprawia wrażenia nagrania na żywo. Aby dopełnić dziwności, muzycy mruczą, nucą i krzyczą do mikrofonu - przypomina to nieco nagrania Lula Cortesa i Ze Ramhalo z albumu 'Paebiru'. Nawet gdy wszystko sprawia wrażenie kakofonii, to muzycy mają nad tym pełną kontrolę, a kompozycja im dłużej trwa, tym bardziej swym szaleństwem wciąga.
    'No Ho Sap Ningu' choć o połowę krótszy od swojego poprzednika jest jeszcze bardziej niesamowity. Delikatny początek grany na flecie, gęsta atmosfera i delikatne klawisze - rzecz stojąca w tej samej lidze co niemieckie Nosferatu czy brytyjski Steel Mill. Jazz jest tu w zasadzie tylko wyjściem do poszukiwań własnej ścieżki. Myślę, że tak mógłby grać Osjan, gdyby tylko zechciał kiedyś skorzystać z elektrycznych instrumentów.
    Jeszcze bardziej zawiesisty jest 'Zitro's Ache'. Om proponuje w tym nagraniu bardzo mroczny klimat (nie powstydziłby się go Orange Peel), lecz zachowuje ciągle związki z jazzem - to za sprawą rytmiki i partii saksofonu. Dodatkowego uroku i niesamowitości dodaje temu kawałkowi wiolonczela.
    Album zamyka 'Excusa Num. I'. Bardzo hipnotyzujący utwór, który najbardziej wpisuje się w typowy kanon rocka, a to za sprawą dość klasycznie rockowej partii gitary. Tu już nawet saksofon nie gra jazzowo - w tym klimacie pozostała tylko sekcja rytmiczna. 'Excusa Nim. I' to w dużej mierze psychodeliczny rock jak się patrzy. Nawet na samym początku muzycy zapędzają się trochę w skale indyjskiej ragi.

    Następnie mamy bonus. Oba numery z jedynego, wydanego przez Om singla. Zespół oczywiście nagrał go w innym składzie niż longplay. Tym razem w jego szeregach nie znalazł się niestety Jordi Sabates - założyciel grupy Jarka.
    Pierwszy kawałek, to 'Vindra La Llum'. I jest to zupełnie inne granie, niż to znane z pełnej płyty. Jest rockowo, lekko psychodelicznie, pojawił się także wokal. Jazzu nie ma tu ani trochę, jest za to spora chwytliwość i wyraźna inspiracja Hendriksem. Podobnie sprawa ma się z 'Waiting Of Godot'. Psychodeliczny pop, raczej dla fanów lat sześćdziesiątych niż siedemdziesiątych. Kompozycja jest niemal bezczelnie przebojowa, choć nie tak dobra jak 'Vindra La Llum'.

    Bonusy jednak nie mają żadnego wpływu na moją ocenę tego znakomitego krążka. Om to świetna grupa, z której wyrosły dwie gwiazdy barcelońskiej sceny - Jordi Soler (znany bardziej jako Toti Soler) oraz Jordi Sabates. To ten pierwszy był w Om całą siłą napędową. Wszystkie numery podpisane są wyłącznie jego nazwiskiem.

    Ta płyta to majstersztyk hiszpańskiego (nie tylko katalońskiego) rocka progresywnego. Wszyscy fani gatunku koniecznie powinni się z nią zapoznać. Jeśli nawet się jej nie polubi (w co wątpię), to przynajmniej wypadałoby znać. Ode mnie ocena może być tylko jedna:

    5/5

    Rafał Ziemba środa, 23, czerwiec 2010 00:34 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Jazz-Rock / Fusion

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.