W latach osiemdziesiątych znacznie zmieniło się postrzeganie muzyki. Wtedy rozpoczęły swoją karierę różnie neo oraz post gatunki, a klasycznie do tej pory grające zespoły zaczęły zmieniać swoją muzykę i nagrywać zupełnie nieklasyczne albumy (na przykład 'Beat' King Crimson czy albumy Genesis od 'Duke' w górę). Załamaniu uległa także Hiszpańska scena progresywna, co oczywiście nie ominęło Katalonii.
Przykładem tego zjawiska może być płyta 'Coctel' zespołu Pegasus - choć nie jest to złe granie to jednak razi. Kłuje w uszy nie tylko wtórnością ale, i to przede wszystkim, brzmieniem. Syntezatory niestety królują na 'Coctel' a wszyscy chyba wiemy, jak tandetnie brzmiały w latach osiemdziesiątych instrumenty klawiszowe.
Jednym z bardziej znanych muzyków w szeregach Pegasus był gitarzysta Max Sunyer, ale tak jak jego solowa twórczość, tak i jego zespół nie trafił do końca w moje gusta. Kompozycje same w sobie także nie są już tak progresywne. Zamiast na aranżacje postawiono na wypolerowany dźwięk, skrócony został czas trwania utworów. Najdłuższy na płycie numer 'Sim So Sao' trwa jedynie niewiele ponad pięć minut. Zespół nie proponuje zbyt wielu ciekawych melodii. Nie są zbyt chwytliwe ani poruszające. Ja taką twórczość nazywam mianem 'elevator music'. Czyli muzyka tła, bez swojej wyraźnej tożsamości,
Żeby nie być jednak do końca złym sędzią, muszę oddać temu albumowi sprawiedliwość i wskazać na kilka plusów. Są więc na 'Coctel' także kompozycje dobre, bądź przynajmniej interesujące. Do takich z pewnością należy 'Cim So Sao', który posiada ciekawy Gabrielowski nastrój oraz 'La soletat del paracigudista', w którym zespół bardzo ładnie buduje nostalgiczny klimat. 'Enderroc' także jest słuchalny, a to za sprawą dość szybkiego rytmu. W 'Homenatge' z kolei Pegasus gra niemal klasyczny swing, co odświeża delikatnie ich sposób grania.
Mimo wszystko dwa dobre i dwa niezłe utwory, to zbyt mało na wysoką ocenę. Muzycy Pegasus nie porywają solówkami, nie tworzą skomplikowanych faktur a niektóre ich utwory, takie jak 'Festa de la Palmera' są niemal nie do przyjęcia.
Ogólnie rzec biorąc - może być. Płyta raczej dla zagorzałych fanów jazz-rocka a nawet katalońskiego jazz-rocka. Ewentualnie jest to muzyka dobra jako podkład do codziennych czynności, kiedy nie ma się czasu na wsłuchiwanie się w bardziej skomplikowane dźwięki.
Ocena nie może być niestety wyższa niż:
3/5