Bajlandia

Oceń ten artykuł
(17 głosów)
(2012, album studyjny)
1. Apollas (2:17)
2. Sekator (4:27)
3. Start Ułan (8:31)
4. Suzafon (6:01)
5. Bajlandia (6:41)
6. 4pl (5:38)
7. Quropatfa (9:17)
8. Czilałt (3:36)

Czas całkowity: 46:28
- Arkadiusz Suchara (bass)
- Roman Odoj (guitar)
- Michał Zarych (keyboards)
- Jarosław Korzonek (drums)
- Marcin Skaba (violin)

2 komentarzy

  • jacek chudzik

    Nietęgą miałem zapewne minę ilekroć w moim odtwarzaczu pojawiała się debiutancka płyta grupy ASformation. A to dlatego, że ilekroć dysk z albumem zatytułowanym Bajlandia przestawał się po przeszło 45 minutach obracać, byłem w kropce i do chwili obecnej nie udało mi się przezwyciężyć problemu z oceną tego materiału. Wszystko jednak po kolei.

    Zacznijmy od rzeczy, które nie budzą moich wątpliwości. Trudności nastręcza sama nomenklatura. Wszystko rozbija się o kwestię skojarzeń, marketingu i niezamierzonej śmieszności. Nazwa zespołu ASformation (anglojęzyczni mogą mieć ubaw, fani grindcore'u popaść w konsternację), tytuł płyty (dobry dla nazwy przedszkola i nawet w tym charakterze wykorzystywany) i landrynkowa okładka - te trzy elementy kwalifikują się już na wstępie do kapitalnego remontu, jeśli grupa myśli o podboju rynku większego, niż lokalna scena.

    Literki 'AS' to oczywiście inicjały i wskazują na lidera formacji, basistę Arkadiusza Sucharę. Na jego stronie przeczytamy, że ASformation to 'autorski projekt grający przekrój muzyki od prog-rocka przez fusion, a na funku i jazzie kończąc, z genialnym Michałem Zarychem na klawiszach, Jarosławem Korzonkiem na perkusji, Romanem Odojem na gitarze'. Warto wspomnieć, że Suchara nazywa Odoja swoim 'ulubionym gitarzystą', a na Bajlandii usłyszymy także - by wymienić już wszystkich muzyków - Marcina Skabę, który gra na skrzypcach. Nie bez przyczyny w tym gronie wyróżniony został Michał Zarych. To on jest autorem niemal całego materiału zamieszczonego na płycie, a i w trudzie produkcji oraz aranżacji wspomógł Arkadiusza Sucharę. Z kolei sam Suchara jest muzykiem najbardziej eksponowanym na płycie. Jego basówka jest ozdobą każdej kompozycji i nie wątpię, że miłośnicy tego instrumentu słuchając ASformation dojdą do wniosku, że to jest ich bajka.

    Wrzucając tę w pełni instrumentalną płytę do odtwarzacza, jako pierwsze usłyszymy Apollas - ponad dwuminutowe, kiczowate intro, które najlepiej pominąć i przejść do Sekatora. To jest dopiero właściwe otwarcie płyty: mocne, melodyjne, od razu mogące przypaść do gustu fanom proga jako takiego, a także wszystkim lubiącym jego metalowy odcień. Nie ma odlotu, ale jest całkiem nieźle. Pojawić się tylko może uczucie, że skądś to znamy, ale nie zdominuje ono przyjemności słuchania i z nadzieją będziemy mogli wyjść naprzeciw kolejnym utworom Bajandii.

    Start Ułan przywita nas riffem basówki bardzo zgrabnie zestawionym z prostym motywem ogrywanym na pianinie i dopóki utworu nie przejmą we władanie skrzypce będziemy mogli dumać: Laborka li to czy nie? W kolejnych utworach fusion pozostanie obranym przez ASformation kierunkiem, aczkolwiek stylistyka poszczególnych utworów będzie się od siebie różnić. Zahaczymy na przykład o lata 80.: Suzafon, a także próbująca oczarować nas swym urokiem tytułowa Bajlandia (nastrojowa ballada pobrzmiewająca echem Makijażu Laborki). Zespół nie zapomni również mocniej przyłożyć w funkującym 4pl (które lekko trącić będzie motywem z Around the World Red Hot Chili Peppers) oraz w dziewięciominutowej, bodaj najciekawszej na całej płycie, Qropatfie (której cichymi bohaterami będą Zarych i Odoj). Na zakończenie - kawałek, którego tytuł mówi wszystko - Czilałt.

    Płyta nagrana zgodnie ze wszystkimi zasadami sztuki. Kompozycje, gra poszczególnych muzyków... - czepiać się można tylko będąc wybitnie złośliwym. Sprawne rzemiosło. Solidne fusion, mogące być nie lada gratką nie tylko dla fanów gatunku, ale i tych, którzy lubią proga jako takiego.

    Jak jednak wspomniałem na wstępie, mam z Bajlandią problem. Rzecz w tym, że zupełnie do mnie nie trafia, nie potrafi mnie rozruszać, ani ująć. Jest mi - i potraktujcie to jako osobiste wynurzenia - zupełnie obojętna. Nie boli mnie brak oryginalności zaprezentowanego tu materiału, nie przeszkadzają mi też różne brzmieniowe podobieństwa. Chodzi o coś zupełnie innego. Bajlandia jest dla mnie albumem pozbawionym pewnego życiodajnego elementu, który można nazwać świeżością, wigorem czy polotem. Korzystając z bezpiecznych i sprawdzonych form, nie wykracza ona poza przeciętny poziom emocjonalności. Gdy myślę o muzyce zawartej na Bajlandii to nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jest ona niezwykle szkolna. Dodatkowo trud nagrywania, klejenia, ba!, nawet wydawania płyty jest tu niemal namacalny. Gdy funkowy groove nie chwyta za serce, to nie jest dobrze - albo z muzyką albo z sercem.

    Ocena? Dałbym solidne 3/5, ale obniżam do 2,5/5 za obietnice bez pokrycia składane fanom porno grind.

    jacek chudzik piątek, 20, lipiec 2012 16:21 Link do komentarza
  • Michał Nowak

    Bajlandia - Stara baśń w nowej oprawie.

    Na samym początku pragnę zaznaczyć, że choć wszelkie moje opinie staram się wydawać w sposób maksymalnie obiektywny, jednak do debiutanckiego albumu ASformation podchodziłem dość sceptycznie. Dlaczego? Otóż półki naszych rodzimych sklepów z muzyką uginają się już od lat pod ciężarem płyt z pogranicza kilku gatunków muzycznych. Wydawać by się mogło, że łączenie i budowanie dźwiękowych hybryd jest procesem koniecznym do narodzin nowych brzmień w okresie, w którym radiowe nuty są zbyt związane z kulturą repetycji. Ludzkim głosem mówiąc: pozostało nam łączenie gatunków lub tworzenie nowych, gdyż powielanie starych schematów wywołuje jedynie zgagę; zbytnio je wyeksploatowaliśmy.

    Pomimo tego, nawet świeże pomysły najczęściej kończą się fiaskiem. Moim skromnym zdaniem dlatego, że mają ambicję uzyskania statusu przełomu, przetarcia szlaku. Często przekombinowane; formą przerastają treść.

    'Bajlandia' wygrywa brakiem takich ambicji. To w prostych słowach dobrze nagrana płyta, która śmiało może znaleźć się na półce każdego audiofila. ASformation wydając ją, nie biegło na wojnę o miejsce w historii jazz-rocka, czy prog rocka. Wydaje mi się, że członkowie tej grupy chcieli po prostu szczerze pokazać, co im w duszy gra. Jeśli tak, w zupełności im się to udało. W przyzwoicie wyprodukowanych nagraniach słychać zarówno żrący groove basowy, jak i subtelne harmonie tworzące tło dla partii nieco folkowych skrzypiec.

    To jedna z tych płyt, która roztacza wokół siebie specyficzną aurę. Oczywiście, porównanie do 'Dark Side of the Moon' to spora przesada, jednak jeśli ktoś, jak ja, poświęcił wieczór na wsłuchiwanie się w dźwięki jednej płyty, uwierzy, że to właśnie ten typ, któremu trzeba poświęcić przynajmniej godzinę w samotności, z dobrym drinkiem w dłoni.

    Jest oczywiście kilka rzeczy, których nie akceptuję, jak np. przydługawy opening (choć to pewnie sprawdza się na koncertach), jednak jest to kwestia gustu, daleki jestem od oceniania szczegółów, gdyż jak wspomniałem, każdy odbiera je inaczej.

    Wydałem 30 zł, które umiliły mi wieczór. Takie są fakty. Jestem przekonany, że każdy, kto poświeci 'Bajlandii' swój czas i pieniądze pozostanie ukontentowany. To porządny, choć nie przełomowy materiał, po który nie jeden raz sięgniemy z wielką przyjemnością. Podsumowując i kolokwialnie mówiąc: MA TO COŚ!

    Michał Nowak piątek, 20, lipiec 2012 16:21 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Jazz-Rock / Fusion

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.