3

Oceń ten artykuł
(5 głosów)
(2013, album studyjny)

1.      Intro
2.      Snowless winter
3.      Billy
4.      Reflection
5.      Hello, dude
6.      Hustler
7.      Goose
8.      Summer joint
9.      9/8
10.    The next day

 

Kuba Szturm – g
Tomek Drachus – kbds
Seweryn Krzysztoń – dr

oraz:

Wojtek Pilichowski (b) – 9/8
Zbigniew Jakubek (kbds) – Hello, dude
Ralph McGaw (lektor) – Intro

 

Więcej w tej kategorii: « Couple of Grooves

1 komentarz

  • jacek chudzik

    Stało się. Wreszcie, nareszcie nasze uszy nacieszyć może nowe wydawnictwo rzeszowskiego Funky Flow. Nie wiem, jak wy, ale ja od dawna czekałem na ten moment. Napięcie rosło, oczekiwania także i oto album zatytułowany - zwyczajnie - 3 kręci się w moim odtwarzaczu już od ponad miesiąca... i od ponad miesiąca nie potrafię zebrać myśli, zrównoważyć odczuć i ułożyć kilku zdań na jego temat.

    Uwielbienie wydanej w 2007 Couple of Grooves, długi okres czekania na nowy krążek rzeszowian, jeden koncert, który dane mi było słyszeć - wszystko to w nie do końca określony sposób zaczęło gdzieś w moim umyśle pompować balonik o nazwie Funky Flow. I gdy już mogłem sięgnąć po ich nową płytę poczułem się trochę zagubiony, a może i zawiedziony. O ile otwierające całość Intro ucieszyło moje serce, to z dalszą zawartością płyty nie mogłem się długo pogodzić. Jak to się stało, że ten fenomenalny groove cechujący poprzedni album formacji został jakby schowany, przykryty melodyjnymi partiami gitary, niosącymi zespół w bardziej rockowe rejony?

    Słuchałem więc Trójki Funky Flow strapiony, w myślach wyrzucając zespołowi, że zaryzykował wejście do studia nagrań bez basisty w składzie (a kto słyszał Couple of Grooves wie, że nie o byle jakiego basistę rzecz się rozchodzi). Niemniej wracałem do płyty, oswajałem się z nią, z dnia na dzień wgryzając się głębiej i głębiej w dziewięć premierowych kompozycji.

    Po jakimś czasie album zaczął żyć swoim życiem, wychodząc z cienia poprzednika. Zacząłem postrzegać go jako samoistny twór. Sześć lat - ile się w tym czasie może zmienić? Oczekuję, że trzech świetnych instrumentalistów - Kuba Szturm, Tomek Drachus i Seweryn Krzysztoń - przez cały ten czas nie zmienią swych poglądów, sympatii muzycznych, że nic nowego nie wpłynie na nich, nic ich nie zaciekawi? Wymagam od zespołu żeby stał w miejscu i drążył stare pomysły, żeby był jak, z całym szacunkiem, AC/DC? Nonsens! Tak, sięgając po nowe dziecko Funky Flow najtrudniejszą sztuką jest zawieszenie na chwilę wymagań i oczekiwań. Nie powiem, zajęło mi trochę czasu przestrojenie się na nowe Funky Flow, ale gdy już złapałem fale, na których zespół obecnie nadaje, to... znowu odleciałem.

    Subtelne fusion wykonywane przez Funky Flow, skierowane zostało na nowym albumie na bardziej rockowe tory. Kuba Szturm ze swoją delikatną, melodyjną gitarą zdominował grę zespołu. Można powiedzieć: nic dziwnego, skoro jest on autorem większości kompozycji na płycie. Niemniej taki obraz rzeczy może być także związany z nowym podziałem ról: w chwili gdy grę basówki imituje Tomek Drachus, ktoś musiał zagospodarować pierwszy plan. Gra Tomka na klawiszach wspaniale ubarwia nowe kompozycje zespołu i, gdy trzeba, stanowi przeciwwagę dla rozpędzającej się gitary. A Seweryn Krzysztoń? Ten gość jest niesamowity. Jego gra nie jest nachalna, ale bogactwem swym zdecydowanie wykraczająca poza proste kładzenie rytmu, na którym będą mogli oprzeć się koledzy. Zarówno w przypadku Couple of Grooves, jak i Trójki mógłbym słuchać wyłącznie linii perkusji. Jest to zatem jedna rzecz, która się na przestrzeni lat nie zmieniła: muzyka Funky Flow jest tworem zespołowym, w którym każdy uczestniczy na równych prawach, każdy ma swoje miejsce, każdy ma czas popisać się swoją inwencją i swymi umiejętnościami.

    Co jeszcze zostało po staremu? Otóż Funky Flow wciąż posiada ujmujący dar łączenia wydawałoby się sprzecznych czy też niepasujących do siebie rzeczy. Z jednej strony mamy bowiem niezwykle dopracowane utwory, o dość sztywnych ramach kompozycyjnych. Nie ma mowy o szaleństwie, pójściu na żywioł i niecierpliwym wyczekiwaniu na to, co przyniesie kolejny takt. Tu wszystko ma swoje miejsce, każdy riff, każdy bridge, każde solo. Elementy tej muzycznej układanki są znane, rozpoznawalne i w pewnym sensie przewidywalne. Elegancja z jaką zespół tworzy zmienne obrazy jest jednak zadziwiająca w stopniu nie mniejszym, niż lekkość wszystkiego, co usłyszymy. Nic na siłę, zero fałszu, udawania. Zero ściemy. Po prostu Funky Flow. Każda nuta - naturalna, każda melodia - lekka i wciągająca, każdy utwór - radośnie płynie przez eter, wprawiając w ruch cząsteczki powietrza. Podkręcić głośniki i dać się ponieść, jak niegdyś przy Couple of Grooves - okazuje się, że to wcale nie takie trudne.

    Gdybym miał wskazać utwór, który mnie najbardziej porywa na 3 Funky Flow, to miałbym nie lada problem. W chwili gdy piszę te słowa, odrobinę bardziej - przed samym sobą - faworyzuję końcówkę albumu. Może zatem nostalgiczne Goose, chwilami wstrzymujące dźwięki i grające ciszą? A może Summer joint, w którym powolnie ogrywany temat wystawia nam dwie pary solówek klawiszowo-gitarowych, w których Kuba Szturm po swojemu przedreptuje ścieżki wytyczone przez Tomka Drachusa? Oj, mogłoby Summer joint ciągnąć się tak w nieskończoność... A może 9/8, nagrane z gościnnym udziałem Wojtka Pilichowskiego, czy wreszcie, zamykające album, The next day? W tym ostatnim zespół skręca na chwilę w rejony lat 70. i z deka kiczowatej estetyki muzyki jazz-funk. Czy to rzeczywiście przyszłość zespołu, wskazanie kierunku, a może tylko mrugnięcie okiem i domknięcie nawiasu otwartego Intrem?

    Podsumowanie? Znowu to zrobili. Funky Flow znowu się udało wypełnić krążek muzyką przyjemną, lekką, naładowaną pozytywną energią, muzyką która, po prostu, porywa. A bujać się w takt Trójki i płynąć z jej dźwiękami to sama przyjemność. Strzeżcie się zatem ciała stałe, zasiedziałe przed monitorami, otępiałe od przytłaczającej powszedniości, strzeżcie się.

    jacek chudzik wtorek, 30, lipiec 2013 15:52 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Jazz-Rock / Fusion

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.