Groundswell

Oceń ten artykuł
(0 głosów)
(2014, album studyjny)

1. Mustardseed (3:11)
2. Skein (3:52)
3. Fountain of Euthanasia (3:25)
4. Gnashville (4:12)
5. In That Distant Place (6:20)
6. Synecdoche (3:52)
7. The Earth Is an Atom (5:12)
8. Waylaid (7:20)
9. Spiritual Gatecrasher (7:18)
10. The Okanogan Lobe (7:41)

ALICIA DeJOIE: electric violin
JAMES DeJOIE: baritone saxophone, flute
KEVIN MILLARD: NS stick bass
DENNIS REA: guitar, electronic interventions, Mellotron
TOM ZGONC: drums

Więcej w tej kategorii: « Manifest Density

1 komentarz

  • Konrad Niemiec

    Trzecia płyta zespołu Moraine nagrana dla MoonJune Records nie należy do najłatwiejszych w odbiorze, ale zyskuje przy bliższym poznaniu. No ale czego oczekiwać, kiedy klimaty King Crimson przełożymy na nuty mrocznego jazz-rocka.
    Płyta nagrana listopadzie 2013 roku w Seattle.
    To set dobrze napisanych i wykonanych kawałków o dużej sile rażenia. Ale porazić może dopiero za trzecim - czwartym przesłuchaniem.
    Do tej muzyki trzeba się przyzwyczaić. Analogie do King Crimson są oczywiste bo brzmienia aż nadto są znajome, choć stosowane w konfiguracji sax-skrzypce brzmią jednak inaczej niż 40 lat temu.
    Jest tu dużo mroku, zadumy, mało wirtuozerii i ostrego grania. Jest klimat, który w tym przypadku daje dużą dawkę adrenaliny podszytej strachem. Strachem bo częstokroć dźwięki tu używane są i poskładane tak aby dawały poczucie zdołowania i przygnębienia. Ale ten klimat wciąga. Wciąga jak podmokła ziemia w którą się zapadamy i nie możemy wyjść. Tutaj zaś chodzi o to, że nie chce nam się wychodzić. Jak narkotyków, potrzebujemy więcej i więcej tych dźwięków, aby żyć.
    Oczywiście skłamałbym pisząc, że to w całości strefa mroku. Płyta nabiera jakby cieplejszej barwy kiedy do głosu dochodzi brzmienie fletu, który w prostym odczuciu jest instrumentem radosnym i piskliwym...
    Na płycie jest 10 nagrań w tym kilka długasów po ponad 7 minut. Wtedy najlepiej słychać jak zespół operuje fakturą i w jaki sposób buduje napięcie.
    Dla mnie - bardzo dobra pozycja na półkę to częstych powrotów.
    Chwała MoonJune Records za takie zespoły, których byśmy zapewne tak szybko nie poznali bo w Stanach jest wielu bardzo utalentowanych muzyków, którzy wszyscy razem nagrywają tygodniowo setki płyt. Tylko perełkom udaje się przebić na powierzchnię showbiznesu. I nie mówię komercyjnym sukcesie, bo płyta o której piszę z góry skazana jest na niszę słuchaczy umiejących słuchać i szukających w muzyce czegoś więcej niż czegoś do przytupywania nogą.
    8/10

    Konrad Niemiec sobota, 22, listopad 2014 12:36 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Jazz-Rock / Fusion

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.