Colosseum Live

Oceń ten artykuł
(168 głosów)
(1971, album koncertowy)
1. Rope Ladder to the Moon (9:43)
2. Walking in the Park (8:21)
3. Skelington (14:52)
4. I Can't Live Without You (7:28)
5. Tanglewood '63 (10:12)
6. Stormy Monday (7:29)
7. Lost Angeles (15:43)

Czas całkowity: 73:48
- Chris Farlowe ( vocals )
- Dave Greenslade ( organ, keyboards, vibraphone )
- Mark Clarke ( bass, vocals )
- Dave "Clem" Clempson ( guitar, vocals )
- Dick Heckstall-Smith ( saxophone, sax (Soprano), sax (Tenor) )
- Jon Hiseman ( drums, producer )

1 komentarz

  • Michał Jurek

    Przyznam się bez bicia: nie lubię płyt koncertowych. Są na nich na ogół nagrania, które już znam, całość brzmi gorzej, niż na płytach studyjnych, a poza tym wychodzą na jaw wszystkie braki i niedoróbki wykonawcze. Ktoś powie, że taki urok koncertówek, ale ja tam żadnych uroków nie dostrzegam, raczej zgrzytam zębami, że jakieś ulubione nagranie zostało zmasakrowane.
    Płyta 'Colosseum Live' to jednak przypadek szczególny. Po pierwsze, mamy tu nagrania, których nie uświadczy się na płytach studyjnych (poza Walking in the Park), choć część z nich to covery. Tak to kiedyś było: przed nagraniem płyty studyjnej cały materiał był przez wiele miesięcy ogrywany na koncertach. Nic dziwnego, że powstawały z tego później wspaniałe studyjne płyty. I po drugie: płyta jest zagrana perfekcyjnie. Nie ma mowy o jakichś błędach czy niedoróbkach.
    Płytę zaczyna atomowy 'Road Ladder to the Moon'. Już od pierwszych taktów wiadomo, że mamy do czynienia z perfekcyjnie zgranym bandem. A gdy jeszcze śpiewać zaczyna Chris Farlowe... Facet ma głos nie jak dzwon, ale jak dziesięć dzwonów. A najlepsze, że śpiewanie nie sprawia mu żadnego wysiłku, swobodnie przemieszcza się po skali. Fenomenalne! Nie dziwota, że panowie z Colosseum pozbyli się poprzedniego wokalisty, Litherlanda, który takich warunków nie miał. Ponoć podziękowano mu, bo go na koncertach zespół zagłuszał. Z Farlowem na pewno tego problemu nie było.
    'Walking in the Park' zaczyna moja ulubiona zapowiedź Chrisa: We've got a Philips cassette downstairs, po której sala wyje ze śmiechu. A potem już zaczyna się słynne Hej, ho, hej ho i pan Farlowe zaczyna się przerzucać wokalem z (tibiripapa, jeje) Davem Clempsonem i z instrumentami klawiszowymi. Dick Hekstall-Smith daje z siebie wszystko na saksofonie. Ależ to żywioł nieposkromiony, zwłaszcza jak zespół zacznie przyspieszać.
    'Skellington' zaczyna się od wokalizy Farlowa, a potem już wiemy, że będzie bluesowo. No i jest. Rasowy bluesior z solówką Clempsona, stopniowo przyspieszającą. Potem pan Dave trochę rzęzi, i jest to słabszy fragment utworu (no ale w końcu Page też męczył gitarę smyczkiem). Na szczęście pod koniec zespół znowu się rozpędza. A ma trochę czasu, bo nagranie liczy sobie ponad 14 minut. A już zupełnie pod sam koniec Farlowe robi sobie wokalne jaja (niech się Scatman schowa, o ile ktoś go jeszcze pamięta;-)), ale niech ktoś to spróbuje powtórzyć...
    'Tanglewood'63' to moje ulubione nagranie z zestawu. Najpierw Heckstall-Smith delikatnie na saksofonie, a po nim reszta zespołu przejmuje melodię, także wokalnie. Są tu tylko wokalizy (papapa, papapapapapapapa), ale jak oni to śpiewają! Farlowe osiąga tak głęboką barwę, że dna w tej studni, z której wydobywa się jego głos, nie widać. A jak to dublują organy Hammonda i saksofon! Potem swoje 5 minut dostaje tylko saksofon, a raczej saksofony, bo pan Dick gra naraz na dwóch egzemplarzach tychże. A na końcu znowu powracają wspaniałe wokalizy. Świetne nagranie.
    I dogrywka: 'Stormy Monday Blues'. Zgodnie z nazwą, jest powoli i bluesowo. A pan Chris znowu sobie improwizuje i zmusza do naśladownictwa Clempsona. Oczywiście biedny Dave nie ma szans, choć walczy mężnie. I zgodnie z tradycją, zespół pod koniec przyspiesza.
    A na zamknięcie - klasyk: 'Lost Angeles'. Kolejny świetny numer, zaczynający się powoli grą organów Hammonda i śpiewem Chrisa Farlowa: The truth that I sing and the words that I bring are all meant for you... Organy wraz z saksofonem budują napięcie, dołącza się też gitara. Sad sad town, sad sad town in the burning desert. Shanty town, shanty town, Shanty town of the millionaire - ciągnie swoją opowieść Chris. A potem już tylko rozpędzony zespół, saksofon i TO solo gitarowe. Take me away if you please, get me away from Lost Angeles... W wersji studyjnej ten utwór miał około 6 minut. Tu ma 15.
    Jako bonus dostajemy nagranie 'I Can't Live Without You'. Niezłe, ale po 'Lost Angeles' już wszelkie dźwięki są zbędne.
    Ten album to absolutna klasyka. Nagranie perfekcyjnego jazzrockowego albumu na żywo to duża sztuka. Zgranie sekcji rytmicznej, dla określenia której brak mi już przymiotników (ktoś kiedyś napisał, że grę Hisemana na perkusji powinno się puszczać domorosłym perkusistom, żeby połamali pałeczki i dali sobie spokój, wiedząc, że takiej klasy nigdy nie osiągną) z organami Hammonda, saksofonem i gitarą tak, żeby można sobie swobodnie improwizować, wiedząc, że pozostali zaraz to podchwycą, wymaga niesamowitego porozumienia muzyków. A jeszcze ten Farlowe... Chyba jeden z lepszych, choć niedocenionych, wokalistów tamtych czasów.
    'Live' to chyba najlepsza rzecz, jaką Colosseum nagrali, chociaż oni słabych płyt nie mieli. Można tylko żałować, że nie powstał album studyjny z tymi nagraniami (część z nich poupychano co prawda w wersjach studyjnych na różne składanki i jako bonusy do płyt podstawowych). Ale już całkiem włos się jeży na myśl, że panowie nie byli zadowoleni z brzmienia koncertu i wcale nie chcieli go wydawać, a taśmę z nagraniami zamierzali skasować... Dobrze, że jednak zmienili zdanie.
    Oceny nie wystawiam, bo brak skali.

    Michał Jurek niedziela, 27, czerwiec 2010 16:54 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Jazz-Rock / Fusion

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.