Treble

Oceń ten artykuł
(9 głosów)
(2008, album studyjny)
1. wielki zderzacz (8:46)             
2. tanie linie lotnicze (6:38)             
3. chromosomy     (4:08)
4. spacer po byłym mieście wojewódzkim (6:48)             
5. wszystko zostało powiedziane, a powtarzać się nie ma sensu (7:29)             
6. blue screen (7:38)
7. likwidacja tarnobrzeskiej kopalni siarki (7:33)

Czas całkowity: 49:08
- Tomek Lasek (gitara)
- Kuba Sieńczyk (bas)
- Piotrek Suski (perkusja)
Więcej w tej kategorii: Projektowanie »

2 komentarzy

  • Krzysztof Michalczewski

    Tytuł tej płyty długo nie dawał mi spokoju. Angielskie słowo treble znaczy: potrójny, trzykrotny, trojaki, trójdzielny, troisty, potrójnie. Nic nadzwyczajnego, wszystko proste, jasne i logiczne - trzech muzyków ( Piotrek Suski - perkusja, Kuba Sieńczyk - bas, Tomek Lasek - gitara ), trzy osobowości i tyleż samo instrumentów. Jednak w konfrontacji z zabawnymi i żartobliwymi tytułami siedmiu kompozycji z '' Treble '' wydawało mi się to być aż nazbyt oczywiste. W tym tytule musi być coś jeszcze.
    Postanowiłem utożsamić się z jakimś znanym detektywem i przeprowadzić w tej sprawie własne dochodzenie. Dla Sherlocka Holmesa zadanie to byłoby zbyt trywialne, wzgardziłby nim na pewno, a może nawet obraziłby się. Ale za to świetnie nadawało się ono dla jego przyjaciela - doktora Watsona. Było skrojone jakby specjalnie dla niego - nie za trudne i nie za łatwe, w sam raz, żeby się wykazać. Tak, to dobry pomysł - na jakiś czas wcielę się w postać tego dobrodusznego medyka. Siegnąłem więc po słowniki języka angielskiego i okazało się, że treble ma jeszcze jedno znaczenie. Odpowiada ono staropolskiemu słowu dyszkant, które z kolei oznacza chłopięcy sopran. Tylko, że na tej trwającej pięćdziesiąt minucie płycie nikt nie śpiewa. Jedynymi słowami i do tego wykrzyczanymi są: '' wszystko zostało powiedziane, a powtarzać się nie ma sensu ''. Tylko tyle i ani jednego słowa więcej. A Kuba i Tomek już dawno pacholętami być przestali, mutację też już maja za sobą, więc skąd ten dyszkant ? Oj, nie tędy droga Watsonie, zabrnąłeś w ślepy zaułek, a zadanie cię przerosło i marny z ciebie detektyw amator. Najlepiej będzie jak poradzisz się Holmesa. Moment wydaje się być ku temu stosowny, bo umilkły skrzypce Holmesa, a to jest oznaką, że przestał się już zajmować samym sobą i ma czas dla innych. Zaraz, zaraz ! A może jednak trop jest dobry i zespół po prostu postanowił zażartować sobie ze słuchacza ?

    Po tym krótkim rozbiorze równie krótkiego tekstu, by nie strzępić języka skoro wszystko zostało już powiedziane, najwyższa pora przejść do analizy muzyki z wydanej w 2008 roku płyty '' Treble ''. Jej autorem jest powstały w 2007 roku krakowski zespół Wnętrza. '' Treble '' zostały nagrane w studiu '' Dźwięk To Sztuka '' w Krakowie na przełomie czerwca i lipca 2008. Jak łatwo policzyć zajęło to Wnętrzom co najwyżej kilkanaście dni. I to jest dobra wiadomość, bo okazuje się, że nadal są zespoły, które nie muszą miesiącami pracować w studiu i tygodniami cyzelować każdego dźwięku. Nadal też są zespoły, które nie tworzą alternatywnych wersji swoich kompozycji i nie nagrywają utworów, które ostatecznie i tak nie zmieszczą się na przygotowywanej płycie, a które później będą dodawane do różnego rodzaju składanek w celu ich uatrakcyjnienia. Właśnie z tych powodów udało się Wnętrzom nagrać autentyczną, uczciwą i oryginalną muzykę, taką płynącą prosto z serca.
    W przystępny sposób i nie schlebiając przy tym mniej wyrobionej pod względem muzycznym publiczności grupa połączyła z sobą jazzową złożoność z rockową prostotą i jazzową improwizację z rockowymi riffami. Słuchając tej płyty nie można oprzeć się wrażeniu, że jest ona zapisem staromodnego studyjnego jam session. I tak jak w czasie klasycznego jamu, tak i tutaj, muzycy rozpoczynają od ustalenia tonacji, w której będą wspólnie muzykować. Tak właśnie rozpoczyna się otwierający płytę '' Wielki zderzacz '' - z trwającej kilkadziesiąt sekund kakofonii dźwięków perkusji, basu i gitary powoli wyłania się porządkowujący ten początkowy chaos wybijany przez perkusistę rytm, za którym po krótkim namyśle podążają basista i gitarzysta. Jednak już po chwili pojawia się nowy temat, zmienia się rytm i zmienia się tempo. W zespole nie ma ewidentnego lidera, każdy z instrumentalistów ma coś do zagrania, coś do zaproponowania pozostałym. Prawdziwe muzyczne braterstwo. Muzycy '' podrzucają '' sobie wzajemnie różne motywy muzyczne, a jest ich tutaj tak wiele, że pomysłowość Piotra, Kuby i Tomka w tym względzie zdaje się nie mieć końca. Tu i ówdzie pojawia się łatwo wpadająca w ucho melodia: '' Tanie linie lotnicze '', '' Chromosomy '' i '' Likwidacja tarnobrzeskiej kopalni siarki ''.
    Wiele młodych zespołów popełnia często błąd, który ma w sobie coś z grzechu nieumiarkowania. Na swoich debiutanckich płytach umieszczają mnóstwo luźno powiązanych ze sobą wątków muzycznych, nie bacząc przy tym na to, że pierwszy nie pasuje do drugiego, trzeci wyraźnie nie współgra z drugim i zupełnie kłóci się z pierwszym, przez co otrzymujemy ciężko strawną mieszankę zmarnowanych pomysłów. I jeszcze przy tym wynoszą się nad innych - słuchajcie i podziwiajcie, jesteśmy najlepsi.
    Wnętrza ustrzegły się tego błędu, u nich wszystko jest zgrabnie poukładane, logiczne i harmonijne. Na '' Treble ' nie ma zbędnych dźwięków, tu nie da się niczego usunąć, nie wyrządzając przy tym szkody całości materiału. Piotrek, Kuba i Tomek wchodząc do studia dokładnie wiedzieli co chcą zarejestrować na potrzeby swojej płyty i żadna siła nie zmuszała ich do tworzenia w pośpiechu, np. pod naciskiem uciekającego czasu albo kończących się pieniędzy. A dlaczego? Odpowiedź jest prosta: bo Wnętrza nie stronią od występów na żywo i swoje muzyczne pomysły ogrywają podczas bezpośredniego kontaktu ze słuchaczami, a dopiero później wynajmują studio nagraniowe.
    Wydaje się, że chociaż muzyka Wnętrz nie poruszy mickiewiczowskiej bryły z posad świata i nie pchnie jej nowymi tory, to jest w niej wystarczająco dużo siły, by stać się przeciwwagą dla całego zastępu zuchwałych i rozpychających się łokciami rodzimych grup spod znaku neoprogresu i progmetalu.
    Płyta '' Treble '' pokazuje, że Wnętrza naprawdę mają coś do powiedzenia i pewnie dlatego grają swoją skromną muzykę, na przekór wichrom, ciemnościom i kamieniom, nie licząc przy tym ilości sprzedanych płyt. Może moja ocena 5/5 sprawi, że trio spod Wawelu sprzeda tych płyt trochę więcej.

    Krzysztof Michalczewski czwartek, 23, luty 2012 01:45 Link do komentarza
  • Paweł Bogdan

    Jazzrockowe podziemie w Polsce jest większe niż nam się wydaje. Kolejnym dowodem na istnienie całkiem prężnego zaplecza muzyki tego gatunku w naszym kraju jest krakowski zespół Wnętrza. W roku 2008 formacja nagrała swój debiutancki krążek pt. Treble, który swym muzycznym obliczem wpasowuje się w jazzrockową estetykę.

    Czy da się we troje nagrać solidny kawał muzyki? Wnętrza udowadniają, że owszem. Perkusja, bas i gitara elektryczna, Piotr Suski, Kuba Sieńczyk i Tomasz Lasek. Wnętrza to krakowskie trio, które gra muzykę instrumentalną przeznaczoną do wyselekcjonowanego odbiorcy, nie bojącego się niestandardowych muzycznych form, dłuższych kompozycji i braku przebojowości. Wnętrza grają muzykę dla siebie, muzykę taką jaką lubią i to, co im w duszy gra.

    Pięćdziesiąt minut muzyki zamkniętych w siedmiu kompozycjach. Skromne wydanie z przyjemną dla oka okładką. Całość niemal w pełni instrumentalna (skromne momenty liryczne pojawiają się w tylko jednym utworze). Kompozycyjnie muzyka swobodnie się rozwijająca, hipnotyzująca i konsekwentnie prowadzona: z jednej strony bez szaleństw, z drugiej niestandardowo. Tak w wielkim skrócie przedstawia się zawartość Treble.

    Ciekawa jest to płyta. Ciekawa dlatego, że używając minimum środków Wnętrzom udaje się zbudować naprawdę trzymającą się muzyczną całość. Już na początku albumu nasz słuch zatrzymuje się na linii basowej. Bas na płycie jest bardzo słyszalny, komponuje się z pozostałymi instrumentami wspaniale i świetnie spełnia swoje funkcje. Dużo zamieszania robi perkusja, która od czasu do czasu w dystyngowany i jakby przemyślany sposób szaleje, dając porwać się fantazji. Wszystkie kompozycje są jednak trzymane w ryzach przez gitarę elektryczną, która występuje tu na równych prawach, co inne instrumenty. Brzmieniowo jest dość zachowawczo, ale nie o szaleństwa w muzyce Wnętrz przecież chodzi.

    Muzycy są bardzo konsekwentni w budowaniu swych utworów. Przez wiele minut konstruują kompozycje, powoli, cierpliwie prowadzą jedną linię melodyczną jakby ospale ją urozmaicając (jest tu coś z postrockowej estetyki). Zespół potrafi się jednak zatrzymać, zmienić maglowany motyw muzyczny po czym... powtórzyć proces twórczy. Mimo tego, że np. w Wielkim Zderzaczu mamy do czynienia ze skromnym materiałem melodycznym, to zespół potrafi go rozwinąć do niecałych dziewięciu minut i ani przez moment nie brzmi on wtórnie. Wręcz przeciwnie! Mamy wrażenie, że słuchamy ciągle rozwijającej się kompozycji. Na to szczególnie warto zwrócić uwagę, podkreślić i pochwalić. Formacja potrafi zrobić z niczego wiele, nie tracąc przy tym ducha i nie zabijając muzyki. Brawo!

    Warto zwrócić uwagę na brzmienie płyty. Słychać jakby została ona wyprodukowana w domowych warunkach. Dźwięk jest bardzo prosty, dość suchy i płaski, jednak poprzez to, możemy cieszyć się słuchaniem realnej, suwerennej muzyki Wnętrz bez żadnych ulepszaczy. Nikt przy tej płycie z komputerem nie grzebał ani jej nie przefarbowywał. I dobrze.

    Plusy plusami, ale można przy tej płycie również ponarzekać. Niektórym może tu brakować zróżnicowania, elementu zaskoczenia czy wszechstronności. Może przydałby się saksofon? Kto wie... Jeśli chodzi o linie wokalne to sądzę, że formacja powinna pozostać przy swym instrumentalizmie. Wokal z Wszystko zostało powiedziane... nie brzmi zbyt przekonująco i nie za bardzo pasuje do muzyki zespołu. No chyba że muzycy na kolejnym krążku wymyślą coś innego.

    Słucha się tej płyty przyjemnie. Muzycy z Krakowa udowodnili swoim materiałem, że można z prawie z niczego stworzyć naprawdę objętościowo bogaty i nienudzący materiał. Z pustego i Salomon nie naleje? Posłuchajcie Treble! Tu nie dzieje się szczególnie dużo, nie ma nagłych zwrotów tempa, nie ma szaleństwa. Jest za to konsekwencja, solidność i nutka fantazji. Dzięki temu muzyka zespołu dla łaknącego nowych brzmień może być smacznym kąskiem i choć co prawda fajerwerków, geniuszu i epickości to tu nie znajdziemy, to Wnętrza zafundowali całkiem ciekawy, przyjemny i dość przystępny materiał muzyczny. Strasznie jestem ciekaw co po aż czterech latach zespół pokaże na swym kolejnym krążku, a ten już tuż, tuż!

    Paweł Bogdan czwartek, 23, luty 2012 01:45 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Jazz-Rock / Fusion

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.