A+ A A-

Witaj pokarmie

Oceń ten artykuł
(38 głosów)
(2011, album studyjny)
1. Kobieta-karburator
2. Edward Penisoręki
3.Yeti na tropach Tomka
4. Księga umarłych z obrazkami dla najmłodszych
5. Anna i leśne bohatery
6. Mokry sen Gargamela
7. Ludzie w plasterkach
- Kuba Sieńczyk ( bg, voc, hca )
- Łukasz Krzywicki ( eg, voc, fx )
- Michał Zawadzki ( dr, voc, tb )

2 komentarzy

  • Krzysztof Michalczewski

    Kiedy zapytano Alfreda Hitchcocka, mistrza suspensu, o przepis na dobry film, miał on odpowiedzieć - na początku trzęsienie ziemi, a później napięcie rośnie.
    Trikiem narracyjnym o nazwie suspens posługują się zasadniczo filmowcy, powieściopisarze albo reżyserzy przedstawień teatralnych. Polega on na tym, że twórca na jakiś czas zwalnia bieg akcji i zmniejsza napięcie, by następnie, w najmniej oczekiwanym momencie, nagłym wydarzeniem zaskoczyć widza i przyprawić go o palpitacje serca, czyli wywołać określoną reakcję emocjonalną. To właśnie ten zabieg artystyczny w swoich filmach często stosował Alfred Hitchcock.
    A co z muzyką? Ona tak samo jak widowiska niesie z sobą emocje i działając na zmysł słuchu porusza jednocześnie wyobraźnię, wywołując w ten sposób różne stany uczuciowe - smutek, nudę, radość, ekscytację, uwznioślenie itp. Skoro w muzyce są wzruszenia, to i muzycy mogą posługiwać się suspensem.
    Inną sprawą jest to, czy czynią to świadomie, czy tylko intuicyjnie na podobieństwo pana Jourdaina, który nagle odkrył, że od czterdziestu lat mówi prozą nic o tym nie wiedząc. Odkrycie to wywołało u mieszczanina, który bardzo chciał być szlachcicem, tak silny szok emocjonalny, że o mało co nie spowodował on u niego zawału serca.

    Muzykom krakowskich Ud nagły zgon sercowy nie grozi. Stosując się świadomie do sprawdzonej recepty napisanej niegdyś przez Alfreda Hitchcocka swoją najnowszą płytę rozpoczynają z siłą trzęsienia ziemi. Metalowy riff gitary (Łukasz Krzywicki), wsparty równie metalowym podkładem basu (Kuba Sieńczyk) i perkusji (Michał Zawadzki) może wprawić słuchacza w konsternację i konia z rzędem temu, kto choć przez sekundę nie będzie się zastanawiał, czy to aby na pewno grają Uda i czy nie pomylił płyty. Już po chwili rock płynnie ustępuje miejsca skocznie zagranemu spokojnemu jazzowi, który, ku jeszcze większemu zaskoczeniu słuchacza, staje się za moment tradycyjnym country and western ([i]Kobieta - karburator [/i]). Przecież to suspens w pełnej krasie! I tak już jest prawie do końca płyty - pomysł goni pomysł, styl miesza sie ze stylem - prawdziwy [i]Zawrót głowy[/i]. Na [i]Witaj pokarmie[/i] Uda przygotowały jeszcze kilka niespodzianek: rap w [i]Edwardzie Penisorękim[/i], punk w [i]Księdze umarłych z obrazkami dla najmłodszych[/i], rock and roll w [i]Mokrym śnie Gargamela[/i]. Metalowe riffy powracają jeszcze w kilku różnych miejscach: [i]Yeti na tropie Tomka[/i], [i]Anna i leśne bohatery[/i]. Płytę kończy najbardziej spójny pod względem stylistycznym jazzowy utwór [i]Ludzie w plasterkach[/i].
    Na [i]Witaj pokarmie[/i] grupa zrobiła duży krok naprzód. Nieśmiała i [i]Niebezpieczna próba[/i] łączenia różnych stylów na debiutanckim krążku [i]Hurtownia przebiśniegów[/i], tutaj stała się bardzo odważna i pewna. Jazz, metal, country and western w jednym niedługim utworze, to tak jak w [i]Psychozie[/i], w której z pozoru nielogiczne sądy układają się w rozsądnie brzmiącą całość. Dobrze, że zespół nie włączył rytmów latynoamerykańskich albo [i]Walców wiedeńskich[/i], bo to mogłoby słuchacza doprowadzić do pełnoobjawowego [i]Szału[/i].
    Obie dotychczasowe płyty Ud różnią się od siebie tak, jak różnią się występujący na nich gitarzyści i jak różnią się widoki z [i]Okien na podwórze[/i]. Igor Herzyk ( zagrał na [i]Hurtowni przebiśniegów [/i]) gra oszczędniej i rzadziej korzysta z różnych gitarowych przystawek. Te z upodobaniem stosuje Łukasz Krzywicki i chętniej zmienia style. Poza tym, Igor pewniej czuje się w jazzie, Łukaszowi bliżej do rocka.
    Nowością w muzyce Ud są różnorakie szumy, hałasy, szmery, trzaski i onomatopeje, które Łukasz nazywa żartobliwie zgrzytami. W niektórych fragmentach te odgłosy przypominają kwilenie [i]Ptaków[/i].
    Na [i]Witaj pokarmie[/i] nie zabrakło krótkich i absurdalnych tekstów, które powoli stają się specjalnością zespołu. Ten rodzaj humoru nie każdemu się spodoba, a słowa z [i]Edwarda Penisorękiego[/i] mogą wywołać rumieniec zawstydzenia na policzkach [i]Młodej i niewinnej[/i].
    Okładkę płyty zdobi fantazyjna ilustracja stylizowana na rysunek wykonany ręką dziecka. Nietrudno dostrzec w niej podobieństwo do okładek niektórych płyt grupy Gong: [i]Radio Gnome Invisible Vol. 1[/i], [i]Radio Gnome Invisible Vol. 2[/i], [i]Gazeuse[/i], [i]Gongmaison[/i], [i]Live Floating Anarchy 1977[/i], [i]Live At Sheffield 1974[/i], [i]Live On T.V. 1990[/i].
    Udom blisko do Gonga jeszcze z jednego powodu - oba zespoły łączy podobne poczucie humoru.

    Kiedyś, podczas jednej z wielu zagranicznych podróży, kontrolujący Alfreda Hitchocka urzędnik francuskiego lotniska zauważył w jego paszporcie w rubryce zawód wpis producent. Zaciekawiony zapytał: a co pan produkuje? Sławny reżyser odpowiedział: strach. Gdyby o to samo zapytać Uda, to panowie Kuba, Łukasz i Michał mogliby odpowiedzieć: świetną zabawę.

    Krzysztof Michalczewski wtorek, 21, luty 2012 02:40 Link do komentarza
  • Paweł Bogdan

    Często macie wrażenie, że powstająca w ówczesnych czasach muzyka zdaje się niejako wymuszona, bez polotu, obdarta z ideałów i sztuczna? Czujecie jak muzycy jakby na siłę szukają środków wyrazu bojąc się posłuchać tego co im w sercu gra? Jeśli tak, to właśnie przed Wami stoi zespół, którego te przymioty nie dotyczą nawet w najmniejszym stopniu.

    Uda tworzy trójka muzyków, która popchnięta chęcią artystycznego wyrażania się poprzez muzykę połączyła swe siły późną jesienią 2009 roku. Niezwykle dynamiczna działalność grupy, duża aktywność koncertowa i błyskawiczne wydanie premierowego wydawnictwa (Hurtownia przebiśniegów z roku 2010) jednoznacznie świadczą o ciągłym, bujnym rozwoju zespołu, czego kolejnym dowodem jest zaprezentowanie wygłodniałym słuchaczom już rok później kolejnego krążka. Mowa tu oczywiście o Witaj Pokarmie.

    Na krążek składa się siedem kompozycji o łącznym czasie trwania nieprzekraczającym 40 minut. Już rzut oka na okładkę i tytuły utworów sugeruje nam, z jaką zawartością muzyczną na krążku mamy do czynienia. Twórczość formacji to niezwykle zakręcona, czasem wręcz prześmiewcza muzyka czerpiąca garściami z niemal każdej muzycznej szufladki oraz nie stroniąca od eksperymentów czy artystycznej ironii. Jazz, country, rock progresywny, fusion, psychodelia - to tylko kilka z wielu muzycznych stylów, które możemy odnaleźć na Witaj pokarmie. Znacie Franka Zappę i jego podejście do muzyki? Przygotujcie się na idee Amerykanina zaszczepione na polskiej ziemi!

    Muzycznie jest bardzo różnorodnie, choć cały materiał zamknięty jest w dość fusionowej formie. Uda bardzo swobodnie żonglują tym, co tylko członkom formacji do głowy przyjdzie. Sam album to konglomerat wielu muzycznych elementów, których zespół używa w bardzo zaskakujący sposób, a odniesień artystycznych na krążku znajdziemy sporo. Bardzo ważne żeby podkreślić bardzo duży, zdrowy dystans muzyków do własnej twórczości. Witaj pokarmie to humorystyczna płyta. Niezwykle otwarta jest sama muzyczna forma albumu, lecz warto zwrócić uwagę na teksty śpiewane czy też recytowane przez zespół. Witaj pokarmie to raczej album instrumentalny, ale od czasu do czasu usłyszymy bardzo ciekawe frazy mi przywodzące na myśl teksty Śpiętego z Lao Che z albumu Gospel. Padają tu opowieści o m.in. worku bobu czy prośby o niebieskiego gałganka w Mokrym śnie Gargamela. Przygotujcie się więc na dawkę specyficznego poczucia humoru a'la Kapitan Bomba! Trzeba przyznać, że teksty Ud niesamowicie ubarwiają cały krążek i dodają mu niesamowitego smaczku. Szkoda że jest ich jednak niewiele.

    Rzecz jasna trzeba również ponarzekać. Mimo tego, że album to zbiór naprawdę kreatywnego, solidnego muzycznego rzemiosła, to nie wszystkie kompozycje trzymają tutaj równy poziom. Udom zdarzają się nietrafione pomysły. Niektóre muzyczne momenty wydają się nieprzemyślane, kompozycjom brakuje jakby pewnego rodzaju profesjonalnej ogłady i dopracowania, przez co nieznośnie dłużą się i irytują. Przez to często tracimy z pola widzenia te najciekawsze muzyczne idee, gdyż są przesłaniane przez niezbyt pomyślne fragmenty. Można by również kręcić nosem na produkcję albumu. Brzmienie wydaje się zbyt suche i proste, płycie brakuje pewnego rodzaju głębi i przestrzeni.

    Nie będę jednak ukrywał, że Uda zaserwowały słuchaczom sycący pokarm. Fani muzycznej otwartości, łamania schematów czy artystycznych eksperymentów powinni rzucić na tę płytę okiem, bo mogą znaleźć na niej sporo ciekawego materiału. Pozostali słuchacze także nie powinni pozostać obojętni na Uda, bo tak szalona, szczera i prześmiewcza w pewnym sensie muzyka nie powstaje zbyt często. Można się naprawdę pozytywnie zaskoczyć.

    Nie jest trudno wyczuć, kiedy muzyka którą słuchamy jest szczera, a kiedy dość sztuczna. W przypadku Witaj pokarmie jak na dłoni widać, że dla Ud granie jest czystą przyjemnością, hobby, pasją, zabawą czy jakby tego inaczej nie nazwać. Sądzę że to jest największa wartość tego albumu. Chodzi o fakt, że na Witaj pokarmie muzycy nie mamią słuchacza fałszywymi, udawanymi ideami. Uda grają muzykę, która pochodzi prosto z ich serca i tworzą to, co im w duszy gra nie zwracając uwagi na jakiekolwiek trendy czy zapotrzebowanie słuchaczy. Za to należy im się niesamowity szacunek. Muzyka dzięki takim jak Wy Panowie jeszcze nie umarła!

    Paweł Bogdan wtorek, 21, luty 2012 02:40 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Jazz-Rock / Fusion

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.